Wielka drożyzna w sklepach osiedlowych. Wiadomo, przez co rosną ceny
Ceny w małych sklepach przyprawiają o zawrót głowy, zwłaszcza w porównaniu z promocjami w większych sklepach takich jak dyskonty, czy supermarkety. Dlatego często klienci niechętnie robią codziennie zakupy w małych sklepikach. Powód dysproporcji cen nie wynika jednak z chciwości drobnych przedsiębiorców. Prawdziwa przyczyna zupełnie tkwi gdzie indziej.
Dyskonty kontra osiedlowe sklepy. Gdzie leży problem?
Nie jest tajemnicą, że dyskonty przyciągają klientów niskimi cenami, co stawia małe sklepy w trudnej sytuacji. W osiedlowym sklepiku za produkty takie jak mleko czy chleb zapłacimy czasem o złotówkę, dwa a nawet trzy złote więcej niż w supermarkecie. Jeszcze większe dysproporcje cenowe widać, gdy kupujemy produkty codziennego użytku takie jak papier toaletowy, czy np. karmy dla zwierząt.
Skąd bierze się różnica w cenach? Według Polskiej Izby Handlu (PIH) problem leży w polityce zakupowej największych sieci handlowych. Dyskonty, dzięki ogromnym zamówieniom, mają możliwość negocjowania bardzo korzystnych warunków z producentami. W efekcie produkty, które trafiają na ich półki, są oferowane w dużo niższych cenach niż te dostępne w sklepach osiedlowych. Aby właściciele osiedlowych sklepików mogli obniżyć ceny, pewne rzeczy muszą się zmienić.
Smutna prawda o zakupach w Wigilię. Te produkty kupujemy na ostatnią chwilę Oto najlepsze promocje na zakup karpia. Klienci tych sklepów muszą się spieszyćWojna cenowa, która niszczy rynek
Powodem problemów polskich sklepów małoformatowych są znaczące dysproporcje w podejściu wielu producentów do poszczególnych formatów sklepów, niejednokrotnie wymuszone przez politykę zakupową największych graczy rynkowych - tłumaczy Maciej Ptaszyński, prezes PIH w rozmowie z Radiem Zet.
Drobni przedsiębiorcy nie mają takiej siły negocjacyjnej, jak wielkie sieci. To sprawia, że klienci rezygnują z zakupów w osiedlowych sklepikach na rzecz większych placówek, gdzie ceny produktów są znacznie niższe.
Okres przedświąteczny szczególnie uwypukla tę nierówność. Dyskonty prześcigają się w promocjach, oferując atrakcyjne obniżki na najpopularniejsze produkty, takie jak masło czy ryby. Dla małych sklepów takie działania są nieosiągalne – nie mogą pozwolić sobie na sprzedaż ze stratą.
Przykładem jest masło, które stało się symbolem wojny cenowej między sieciami handlowymi. To właśnie ono często przyciąga klientów, którzy w okresach wzmożonych zakupów wybierają tańsze alternatywy.
Agresywne kampanie marketingowe i masowe promocje w dyskontach zachęcają konsumentów do udawania się do tych placówek. Mniejsi przedsiębiorcy nie mogą z nimi konkurować ani na polu marketingowym, ani pod kątem cen – dodaje Maciej Ptaszyński dla Radia Zet.
Mimo że klienci wybierają niższe ceny, często oznacza to kompromisy. W dyskontach asortyment nie zawsze obejmuje ulubione produkty konsumentów, a oferta bywa ograniczona w porównaniu z tym, co znajdziemy w małych, lokalnych sklepach.
Co dalej z małymi sklepami?
Obecne realia rynku handlowego prowadzą do marginalizacji małych sklepów. Ich właściciele tracą klientów, zyski, a w efekcie także możliwość utrzymania się na rynku. Przez to, że duże sieci dyktują warunki producentom, mali detaliści nie są w stanie oferować atrakcyjnych cen ani szerokiego wyboru produktów.
Znacząca część wiodących wytwórców konstruuje swoje polityki sprzedażowe z uwzględnieniem realiów współpracy z dyskontami, przez co segment niezależnych detalistów staje się coraz słabszy. To ogranicza konkurencyjność małych sklepów i zmniejsza dostępność ulubionych marek w atrakcyjnych cenach – wyjaśnia prezes PIH dla Radia Zet.
Jak podkreśla Ptaszyński, problem ten jest zgłaszany od lat, jednak z każdym rokiem staje się coraz bardziej widoczny. Klienci, kuszeni promocjami w dyskontach, rezygnują z lokalnych sklepów, nie zdając sobie sprawy, jak bardzo takie decyzje wpływają na rynek. Dalsze pogłębianie tej nierówności może oznaczać zniknięcie wielu małych sklepów, które od zawsze były częścią lokalnych społeczności.
Wysokie ceny w osiedlowych sklepach nie wynikają z chciwości przedsiębiorców, lecz z nierówności na rynku handlu detalicznego. Dyskonty, dzięki ogromnej przewadze negocjacyjnej, zmieniają zasady gry, przez co mali detaliści nie są w stanie konkurować z ich ofertą. Jeśli sytuacja się nie zmieni, małe sklepy mogą na stałe zniknąć z polskiego krajobrazu handlowego.