Z powodu masowych kradzieży, zamykają sklepy stacjonarne. Miliardowe straty, strach klientów
Firma analityczna McKinsey nie pozostawia złudzeń. Wskaźnik rezygnacji pracowników handlu detalicznego w 2022 roku był o ponad 70% wyższy niż w innych branżach w USA. Dodatkowo według danych Korn Ferry przed 2020 rokiem rotacja pracowników zatrudnionych w niepełnym wymiarze godzin – którzy stanowią większość siły roboczej w sklepach – oscylowała wokół 75%. Od tego czasu wskaźnik wzrósł do 95%, co doprowadziło do niedoboru personelu w sklepach.
Przyczyny problemu
Skąd się bierze odpływ pracowników z jednej z największych branż w USA? Przecież jeszcze dziś nawet osiem milionów mieszkańców Stanów Zjednoczonych pracuje w sklepach. Niskie płace, nieregularny grafik, monotonia codziennych zadań i ciągłe niezadowolenie klientów, którzy są coraz bardziej roszczeniowi, to główne przyczyny zniechęcenia pracowników handlu. Sytuacji nie ułatwiła też pandemia Covid-19, która przed handlem postawiła nie lada wyzwania i wzmocniła trend ostatniej dekady. Sklepy musiały znaleźć sposoby na obniżenie kosztów i zwiększenie zysków przy mniejszej liczbie kupujących. Dla wielu, szczególnie małych marek, oznaczało to zmniejszenie zatrudnienia lub znalezienie innych sposobów na zarobienie pieniędzy.
– Sklepy stacjonarne w coraz większym stopniu pełnią w USA funkcję centrów logistycznych, ponieważ firmy tworzą hybrydowe usługi online i offline. To było o tyle istotne, bo już od pierwszych dni zamknięć związanych z pandemią właściciele sklepów musieli szukać sposobów, żeby minimalizować straty. Ludzie, którzy utknęli w domach, spędzali czas na zakupach online. Ktoś musiał im ten towar dostarczyć lub stworzyć miejsce bezpiecznego odbioru. Jednak kolejne miesiące to kolejne problemy jak np. te łańcuchami dostaw, które nakręcały kolejny kłopoty np. z brakiem produktów czy inflacją – opisuje Tomasz Niedźwiecki, twórca i prezes platformy TakeDrop.pl.
Większość problemów amerykańskich sklepów nie jest charakterystyczna tylko dla tego kraju. Sprzedawcy detaliczni na całym świecie mają trudności z przystosowaniem się do nowych nawyków zakupowych oraz przypływów i odpływów w gospodarce.
Miliardowe straty, zamykane sklepy, strach klientów
Jest też coś jeszcze, co powoduje, że praca w handlu stacjonarnym nie jest warta wynagrodzenia. Kryzys związany z kosztami życia doprowadziły do wzrostu liczby osób dopuszczających się nadużyć podczas zakupów oraz wprost przestępczości. Bo to kradzieże i rozboje spędzają sen z powiek pracowników sklepów.
Według National Retail Federation, amerykańskiego stowarzyszenia branżowego, prawie 80% firm odnotowało wzrost liczby „przemocy wśród klientów” w ciągu ostatnich pięciu lat. W ankiety przeprowadzonej przez Jacka L. Hayes International, firmę konsultingową, przedstawiciele wielkich sieci twierdzą, że w 2022 roku liczba zatrzymań złodziei sklepowych wzrosła o ponad 50%. Straty sklepów mogą wynosić nawet 100 miliardów dolarów rocznie.
Również w Polsce jest to wyraźny trend, a dane Komendy Głównej Policji są zatrważające. W pierwszym półroczu 2023 roku było o 40% więcej przestępstw kradzieży w sklepach niż w tym samym okresie w poprzednim roku. Natomiast wykroczeń związanych z kradzieżą było więcej o ok. 22%.
– Według policji w pierwszej kolejności sklepy tracą na żywności. Coś co nie jest przecież z reguły dodatkowo chronione. Choć bywały tygodnie, kiedy niektóre sieci doczepiały do niektórych produktów dodatkowe zabezpieczenia. Znane do tej pory z ubrań czy luksusowych produktów – mówi Tomasz Niedźwiecki z TakeDrop.pl i dodaje: – To właśnie droższa odzież i kosmetyki, ale również elektronika są w drugiej grupie najczęściej wykradanych. Właściciele sklepów stacjonarnych mają tak naprawdę dwa wyjścia. Albo jeszcze mocniej zabezpieczać eksponowany towar, co oczywiście generuje większe koszty albo postawić na sprzedaż on-line. Można np. kilka produktów z tej kategorii potraktować jako wabik. Prezentacja czy odbiór produktu? Również może odbyć się w punkcie, ale sama transakcja przez internet. Co istotne – dobra luksusowe są bardzo chętnie kupowane online, więc klienci nie muszą rezygnować ze swoich przyzwyczajeń. Mniej kradzieży to też niższe ceny, bo przecież gdzieś te straty trzeba było ukryć.
Warto podkreślić, że kradzieże w Polsce z reguły nie są tak spektakularne jak w niektórych miejscach w USA. Powszechny dostęp do broni to jedno, ale aby ukryć przestępstwo złodzieje posuwają się nawet do podpaleń. Tak było choćby w Atlancie, gdzie celem bandytów stał się jeden ze sklepów sieci Walmart. Był o tyle ważny dla lokalnej społeczności, bo w promieniu kilku kilometrów nie było innego miejsca, gdzie mogli zaopatrywać się tak kompleksowo. Jak firma postanowiła rozwiązać ten problem? W porozumieniu z lokalnymi władzami na terenie odnowionego sklepu powstanie… mały posterunek policji, który ma odstraszać potencjalnych przestępców.
Problem jest też w innych miastach jak np. w San Francisco. W ciągu ostatnich kilku lat dzielnica handlowa wokół Union Square straciła kilkunastu dużych sprzedawców detalicznych, ponieważ doniesienia o przestępczości i zażywaniu narkotyków w okolicy wzbudziły obawy dotyczące bezpieczeństwa zarówno sprzedawców jak i klientów. Dodatkowo puste biurowce powodują mniejszą liczbę kupujących.
Tak zrobiła choćby firma Nordstorm, która zamknęła swoją pięciopiętrową galerię handlową. Na podobny krok zdecydował się również Amazon Go, który dotychczasowych klientów skierował do innych lokalizacji, ale też zachęcał do zakupów przez internet.
– Ta epidemia przestępczości stanowi dodatkowe obciążenie dla tradycyjnych sprzedawców prowadzących biznes przy lokalnych ulicach. Oni już zmagają się z wyższymi kosztami utrzymania sklepów stacjonarnych w porównaniu z konkurentami z branży handlu elektronicznego. Zamknięcia sklepów powodują też to, że klienci zaczynają się przyzwyczajać do zakupów online i widzą, że coraz więcej produktów mogą kupić w sieci szybko i bez straty jakości. Wychodzą z założenia, że nie muszą ryzykować pobytem w nieprzyjemnym miejscu, a gdy galerie handlowe nie gwarantują dodatkowych rozrywek, bo zwiększa się liczba pustostanów, to tym bardziej wolą ten czas spędzić inaczej – zaznacza Tomasz Niedźwiecki.
Polskie prawo skusi…przestępców?
Wielu ekspertów amerykańskich o wzrost przestępczości obwinia zmianę przepisów. Tak wydarzyło się m.in. w stanie Kalifornia. Tzw. Propozycja 47, miała na celu zmniejszenie przeludnienia więzień poprzez podniesienie progu kradzieży, za którą złodziei czeka najsurowsza kara utraty wolności. Decyzja wywołała falę mniejszych rabunków, z którymi organy ścigania ani wymiar sprawiedliwości nie są w stanie sobie poradzić.
Co ważne również w Polsce szykowana jest taka zmiana. Od 1 października podwyższony zostanie próg – od 500 do 800 złotych – od której kradzież przestaje być wykroczeniem, a staje się przestępstwem.
– Chciałoby się zaśmiać i powiedzieć, że to “inflacyjna korekta”, ale sklepy stacjonarne stają się coraz bardziej bezbronne – zauważa Niedźwiecki.
źródło: Lightbe