Twoje dziecko siedzi w domu, a za żłobek i tak będziesz płacił. Luka w prawie teraz daje się we znaki
Żłobek nieczynny, a rodzice mają problem
Żłobek, klub dziecięcy, szkoła czy uczelnia - wszystkie placówki oświaty musiały zostać zamknięte na czas epidemii koronawirusa. Ale zawieszenie działalności takich miejsc było zarządzane na podstawie różnych rozporządzeń, a podstawą była specustawa, a konkretnie art. 28 i 29 ustawy z 2 marca 2020 r. o szczególnych rozwiązaniach związanych z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem COVID-19, innych chorób zakaźnych oraz wywołanych nimi sytuacji kryzysowych.
Żłobek nie musiał zostać zamknięty?
Rozporządzenie o tym, że należy zamknąć żłobek i klub dziecięcy, wydał minister rodziny, pracy i polityki społecznej. W ramach specustawy wojewoda może wydawać polecenia obowiązujące m.in. organy samorządu terytorialnego.
O ile jednak wojewoda miał prawo do wydania polecenia wójtom, to dalsze jego wykonanie przez adresatów musi mieć podstawę prawną, a tej w ustawie żłobkowej nie ma - mówi na łamach “DGP” Robert Kamionowski, radca prawny z kancelarii Peter Nielsen & Partners Law Office.
Ekspert zwraca uwagę, że wójt sprawuje nadzór nad żłobkami i klubami dziecięcymi, jednak w ramach warunków i jakości świadczonej opieki. Ale te przepisy nie oznaczają, że może zamknąć niepubliczny żłobek.
Zamknięcie żłobka podstawą do odszkodowania?
- Słuszne skądinąd decyzje wykonane zostały pospieszne, bez należytego przygotowania prawnego. W efekcie mamy do czynienia z luką w przepisach, która powinna być szybko usunięta - mówi dziennikowi Robert Kamionowski.
Ekspert podkreśla, że w konsekwencji rodzice i właściciele żłobków mogą próbować uzyskać odszkodowanie, ponieważ w mocno dyskusyjny sposób zostali pozbawieni możliwości prowadzenia działalności.
Jak podaje “DGP”, rząd zamierza rozwiązać ten problem w ramach projektu tarczy antykryzysowej. Znalazła się tam nowelizacja ustawy żłobkowej.
Więcej w “Dzienniku Gazecie Prawnej”.