Chciała wejść na pokład samolotu z butelką, kazali jej zapłacić 250 zł."Tani" przewoźnik znowu szokuje
Podróżowanie tanimi liniami lotniczymi wymaga znajomości zasad, ale niektóre sytuacje potrafią zaskoczyć nawet doświadczonych pasażerów. Jedna z nich miała miejsce podczas lotu Ryanaira, kiedy pasażerka została zmuszona do podjęcia nieoczekiwanej decyzji. Jak do tego doszło?
Zaostrzone kontrole – nowa rzeczywistość pasażerów?
Tanie linie lotnicze od dawna słyną z rygorystycznych przepisów dotyczących bagażu podręcznego . Jednak w ostatnim czasie kontrole na lotniskach stały się jeszcze bardziej szczegółowe. Przewoźnicy tłumaczą to koniecznością egzekwowania regulaminu, ale dla podróżnych oznacza to jedno – coraz więcej nerwowych sytuacji na bramkach.
Pasażerowie relacjonują przypadki, w których nawet
niewielka różnica w wymiarach bagażu
skutkowała dodatkowymi opłatami lub koniecznością jego nadania. Niektórzy mogliby zadać pytanie czy to jeszcze egzekwowanie zasad, czy już
strategia maksymalizacji przychodów
?
![ryanair 1.jpg](https://images.iberion.media/images/origin/ryanair_1_ce218f79f5.jpg)
Drobiazgowe przepisy i surowa reakcja personelu
Jedna z podróżnych Ryanaira doświadczyła tego na własnej skórze podczas lotu z Dublina do Londynu Stansted . Jak relacjonują brytyjskie media, kobieta miała ze sobą butelkę wielorazowego użytku , którą przypięła do pasa.
Z pozoru błahy detal okazał się problemem – pracownicy linii uznali to za naruszenie polityki bagażowej i nakazali schowanie butelki do plecaka. Choć pasażerka początkowo próbowała tłumaczyć, że kilka dni wcześniej nikt nie zwracał na to uwagi, ostatecznie podporządkowała się poleceniu.
To jednak nie zakończyło jej problemów. Gdy butelka znalazła się w plecaku, pracownik Ryanaira stwierdził, że bagaż przekracza dopuszczalne wymiary. W tym momencie kobieta musiała podjąć decyzję, która miała istotne konsekwencje.
Setki złotych butelkę wody? Takie sytuacje stają się codziennością
Przewoźnik dał jej trzy możliwości:
- wyrzucenie butelki ,
- rezygnacja z lotu ,
- dopłata za większy bagaż podręczny .
Ostatecznie kobieta zapłaciła 60 euro (ok. 250 zł) – dwukrotnie więcej niż kosztowała jej butelka . W komentarzu dla „Daily Mirror” Ryanair podkreślił, że pasażerka leciała w taryfie Basic, która pozwala na wniesienie tylko jednej sztuki bagażu podręcznego o wymiarach 40x20x25 cm.
Pasażerka chciała lecieć na pokład z dodatkową sztuką bagażu podręcznego, która nie zmieściła się w jej dopuszczalnym bagażu, w związku z czym została prawidłowo poproszona o uiszczenie opłaty – podkreślił przewoźnik w oficjalnym komunikacie.
![ryanair 2.jpg](https://images.iberion.media/images/origin/ryanair_2_6c9a67f2d5.jpg)
To kolejny przypadek, który pokazuje, jak restrykcyjna polityka bagażowa tanich linii może skutkować nieoczekiwanymi wydatkami. Czy Ryanair posunął się za daleko, czy tylko egzekwuje zasady?