"Efekt Marywilskiej". Coraz więcej małych przedsiębiorców chce się ubezpieczać
“Możemy mówić o efekcie Marywilskiej. Ludzie zaczęli zastanawiać się nad tym, czy warto się ubezpieczać” - relacjonuje rynkowe realia sektora ubezpieczeń Paweł Skotnicki, ekspert branżowy. Choć o precyzyjne liczby trudno, agencje i eksperci szacują, że mowa o odbiciu rzędu kilkunastu procent w skali tygodnia.
Efekt Marywilskiej. Tydzień wystarczył, by przedsiębiorcy ruszyli po ubezpieczenia
Półtora tysiąca punktów usługowych, w dużej mierze małych, czasami rodzinnych biznesów, zniknęło w nocy z soboty na niedzielę. Następstwa pożaru na północy Warszawy opisaliśmy już szczegółowo , tymczasem tysiące przedsiębiorców musi rozwiązywać swój problem finansowy, rzecz jasna przy pomocowym udziale państwa i sektora prywatnego - bo to ruszyło na wielką skalę (blisko 1 mln zł zebranych przez prywatne firmy, do tego odroczenie terminów płatności w ZUS itp.).
Pozostali przedsiębiorcy prowadzący punkty handlowe w całej Polsce z tragedii wyciągnęli wnioski, bo firmy ubezpieczeniowe przeżywają właśnie rynkową “hossę”.
Ludzie zaczęli zastanawiać się nad tym, czy warto się ubezpieczyć. Mowa zarówno o ich majątku prywatnym jak i przedsiębiorstwie. To jedyny pozytywny aspekt tego zdarzenia. Niektórzy przekonują się, że ubezpieczenie to nie jest zbytek, a realne zabezpieczenie – mówi Paweł Skotnicki, ekspert ubezpieczeniowy.
Marywilska 44. Jak ubezpieczają się Polacy?
Przedsiębiorcy handlujący na terenie Marywilskiej 44 , w wielu przypadkach, stracili wszystko; część z nich “zatowarowała” się na konkretne kwoty, płacąc z góry za określoną ilość towaru, który mieli nadzieję z zyskiem sprzedać. Jeśli ubezpieczyli sam towar, najpewniej otrzymają odszkodowanie i to ich problem nr 1. Osobnym jest ubezpieczenie stoiska (punktu handlowego) . Jedną z najkorzystniejszych opcji dla przedsiębiorców z Marywilskiej byłaby np. polisa typu business interruption - czyli rozwiązanie, w którym ubezpieczyciel wypłaca ubezpieczonemu regularną pensję , w sytuacji gdy ten nie może kontynuować biznesu z przyczyn od niego niezależnych, ale ta stosowana jest - jak opiniuje ekspert z serwisu subiektywnieofinansach.pl - wyjątkowo rzadko.
W minionym 2023 r. przedsiębiorstwa w Polsce przeznaczyły na ubezpieczenia szkód spowodowanych przez żywioły (a zatem grad, mróz, ogień) - łącznie blisko 6,67 mld zł . Z tej kwoty 5,5 mld zł dotyczyło sektora przedsiębiorstw niefinansowych, a reszta (0,8 mld zł) pracodawców i osób pracujących na własny rachunek. Ale - na co wskazują eksperci z rynku ubezpieczeniowego - większość osób prowadzących działalność w galerii handlowej, która spłonęła, nie posiadała ubezpieczenia swojej działalności, ani towaru, którym handlowali .
Paweł Skotnicki z Kancelarii Finansowej w Szczecinie przekonuje, że zwykle przedsiębiorcy działający w tym sektorze usług zdają sobie sprawę z tego, że ubezpieczona jest sama galeria, ale teraz - po tragedii na Marywilskiej - pytają o możliwości dodatkowego ubezpieczenia . Wzrost takich zapytań w sektorze MŚP szacuje się na kilkanaście procent w skali tygodnia .
Oczywiście podstawowe pytanie to koszty ubezpieczenia. Dla wielu osób to wciąż jest koszt, z którego nie widzą dla siebie oczywistego efektu. Chciałoby się powiedzieć, że to dobrze, bo nikomu nie życzymy, by ubezpieczenie było przydatne – mówi Skotnicki.
W Warszawie śledztwo trwa. Co z ubezpieczeniem handlowców?
Tymczasem w Warszawie śledztwo ws. ustalenia przebiegu zdarzeń trwa. Najbardziej prawdopodobna hipoteza to ta zakładająca podpalenie lub zaprószenie ognia na terenie galerii. Co to oznacza w potencjalnych przyszłych postępowaniach ubezpieczeniowych?
Dla najemców z Marywilskiej, o ile przyczyną pożaru nie będzie zaniedbanie właściciela hali, przyczyna pożaru jest drugorzędna. Z ubezpieczeniowego punktu widzenia nie ma znaczenia czy było to zaprószenie ognia przez osoby trzecie, eksplozja, uderzenie pioruna czy zwarcie. Efektem tych zdarzeń jest pożar, a od jego skutków można się ubezpieczyć: mury i
elementy stałe, nakłady adaptacyjne, wyposażenie, sprzęty, elektronika, rzeczy osobiste i środki obrotowe – relacjonuje stan prawny Paweł Skotnicki.
W kontekście propozycji na przyszłość dodaje, że “popełnienie tego samego błędu to już zaniedbanie”.
Jeżeli widzimy, że nikt się nie spodziewał pożaru, a on jednak wystąpił, to możemy zakładać, że to zdarzenie ma pewne prawdopodobieństwo wystąpienia w przyszłości. Koszt polisy to w większości przypadków kilkaset złotych na rok. Ten koszt można sobie odliczyć od podstawy opodatkowania – opiniuje.