Fatalne dane o transporcie. W ciągu ostatniej dekady zniknęło nawet 70 proc. połączeń
Od kilku lat, m.in. za sprawą planów zbudowania Centralnego Portu Komunikacyjny, do głównego nurtu debaty publicznej trafiło zagadnienie wykluczenia transportowego. W książce “Nie zdążę” Olga Gitkiewicz liczbę Polaków, którzy z powodu braków infrastrukturalnych mają problemy z dotarciem do szkoły, pracy czy lekarza, szacuje na 14 mln. Zaczęto sporo o tym mówić, ale ile faktycznie się robi? Nieco światła na to zagadnienie rzuca analiza przedstawiona przez Stowarzyszenie Wykluczenie Transportowe.
Transport publiczny - ciemna karta polskiej transformacji
Wykluczenie transportowe rozumie się najczęściej jako pozbawienie dostępu do transportu publicznego. O ile problem jest bagatelizowany w przypadku zmotoryzowanych dorosłych, tak trzeba zdać sobie sprawę, że dla wielu osób uczących się, ale też seniorów wyprawa do szkoły czy lekarza wiąże się z całodniowym wysiłkiem i porzuceniem jakichkolwiek innych aktywności. Często zresztą i to jest niemożliwe i polegać trzeba na organizowaniu transportu wieloosobowego we własnym zakresie.
Skala wykluczenia cyfrowego to jedna z najciemniejszych kart polskiej transformacji ustrojowej. W całym kraju na ogromną skalę dochodziło do umyślnego wygaszania zainteresowania transportem publicznym przez obniżanie jakości świadczonych usług, które cieszyły się dużym zainteresowaniem. Gdy zainteresowanie spadło, pojawiała się podstawa do likwidacji. W ten sposób Polacy dokonali masowej przesiadki do samochodów osobowych, kolej i połączenia autobusowe zostały rzucone na kolana, a w trzeciej dekadzie XXI wieku, gdy państwa zachodnie dyskutują, czy świadczyć dostęp do transportu publicznego za darmo, w Polsce debatuje się nad tym, czy w ogóle go świadczyć.
Bankructwo biura podróży. Dyrektor aresztowany, klienci pozostawieni sami sobieW ciągu ostatniej dekady zniknęło nawet 70 proc. linii autobusowych
Jak zwraca uwagę Iwona Budych, prezes Stowarzyszenia Wykluczenie Transportowe, złudne jest przekonanie, że najgorsze mamy już za sobą, które powszechne jest zwłaszcza w stosunku do kolei, choć nie tylko. Stopniowy regres zarówno infrastruktury kolejowej, jak i autobusowej obserwujemy od 2014 r. Porażające są zwłaszcza dane o dalekobieżnych liniach autobusowych, których przed dziesięcioma laty było blisko 208,5 tys. km, zaś w roku 2021 już tylko 62,5 tys. Niewiele lepiej jest z regionalnymi liniami - tam spadek długości dostępnych połączeń utrzymał się na poziomie 65 proc. od 2014 do 2021 r.
Znacznie lepiej jest na kolei, choć i tam dostrzegalne jest, że sytuacja poprawia się - choćby w obszarze czasu przejazdów - przede wszystkim w połączeniach pomiędzy dużymi, wojewódzkimi miastami. Obszary w największym stopniu dotknięte wykluczeniem transportowym, gdzie brakuje alternatyw, a konieczność dojeżdżania determinowana jest przez duże odległości pomiędzy miastami, pozostają w dużej mierze niezagospodarowane. Kolej rozwija się i podwyższa jakość świadczonych usług transportowych przede wszystkim na trasach, które już wcześniej działały, nie powstają zaś nowe. A to nie przekłada się na walkę z wykluczeniem transportowym.
Rośnie świadomość problemu, ale nie infrastruktura
W ocenie Budych problem dobrze ilustruje Funduszu Rozwoju Przewozów Autobusowych utworzony w 2019 r. Żadna z iteracji, choć mowa o środkach przeznaczanych na inwestycje o charakterze użyteczności publicznej, nie została wykorzystana w stu procentach. Część środków trafia w limbo, choć mogłyby zostać wykorzystane w celu zwalczania wykluczenia. Co ciekawe, najczęściej dochodzi do tego w województwach na wschodzie kraju, gdzie problem jest największy. O ile więc cieszy, że świadomość problemu rośnie, tak wciąż czekamy, aż znajdzie to odzwierciedlenie w rozwoju infrastruktury.