10. rocznica katastrofy smoleńskiej. Upamiętnienie zmarłych w cieniu epidemii
Katastrofa smoleńska w cieniu pandemii
Katastrofa smoleńska wstrząsnęła polskim społeczeństwem dokładnie 10 lat temu. 10 kwietnia 2010 r. pod Smoleńskiem rozbił się samolot wojskowy, na pokładzie którego znajdowało się 96 osób. Byli to członkowie polskiej delegacji, którzy zmierzali na uroczystości związane z 70. rocznicą zbrodni katyńskiej. Wszyscy pasażerowie zginęli, w tym m.in. prezydent Lech Kaczyński wraz z małżonką.
Dla wielu polityków i obywateli jest to ważny dzień, do upamiętnienia którego przywiązują dużą wagę. Jednak w związku z pandemią tegoroczne obchody musiały zostać ograniczone. Do Rosji nie poleciała polska delegacja, a większość uroczystości odbywa się w Warszawie.
„Rocznica przypada w okresie, kiedy musimy obywać się bez uroczystości, zwłaszcza bez organizowania religijnych obrzędów poświęconych naszym bliskim, za wyjątkiem sytuacji, w których jest to konieczne” - wyznała Magdalena Merta, wdowa po wiceministrze kultury i dziedzictwa narodowego Tomaszu Mercie.
Skromne obchody w Warszawie i Krakowie
Dokładnie o godz. 8:41 prezes PiS Jarosław Kaczyński złożył wieńce i oddał hołd ofiarom katastrofy lotniczej pod pomnikiem Lecha Kaczyńskiego oraz pod statuą wszystkich ofiar tragedii, które znajdują się na placu Piłsudskiego w Warszawie.
W uroczystości brali udział także m.in. wicemarszałek sejmu Elżbieta Witek, premier Mateusz Morawiecki, minister kultury Piotr Gliński, szef MON Mariusz Błaszczak oraz wiceszef ówczesnej Kancelarii Prezydenta Lecha Kaczyńskiego Jacek Sasin - podaje polsatnews.pl.
Z kolei w budynku sejmu kwiaty przy tablicach poświęconych ofiarom złożył marszałek senatu Tomasz Grodzki. Prezydent Andrzej Duda udał się do krypty pary prezydenckiej na Wawelu, aby uczcić ich pamięć.
Kontrowersyjne zgromadzenia w czasie pandemii
Tuż po zakończeniu uroczystości na placu Piłsudskiego Internet obiegły zdjęcia, z których wynika, że rządzący nie zawsze zachowywali między sobą odpowiedni dystans. Część polityków gromadziła się także w większych grupach. Podobne sytuacje miały miejsce w trakcie upamiętniania ofiar na Cmentarzu Powązkowskim – pisze tvn24.pl.
W sprawie nieprzestrzegania zasad obowiązujących w przestrzeni publicznej głos zabrała stołeczna policja. Na profilu w mediach społecznościowych funkcjonariusze oznajmili, że „w tym przypadku nie mamy do czynienia ze zgromadzeniem w trybie ustawy”.
Zdaniem policjantom zarówno przedstawiciele władz, jak i dziennikarze „wykonują swoje zadania wynikające z pełnionych funkcji” – czytamy w komunikacie.
Jako podstawę argumentacji policja wskazuje wyjątki od zakazów wprowadzonych na mocy zmiany ustawy z 2008 roku o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi, które obowiązują od 24 marca do 11 kwietnia.
Policjanci oświadczyli, że nowe zakazy „nie stosują się do spotkań i zebrań związanych z wykonywaniem czynności zawodowych lub zadań służbowych”.