Pracują jak woły, a zasłużonych pieniędzy nie dostają. Mimo, że nie naruszają budżetu
Z tego artykułu dowiesz się:
Czym jest dodatek covidowy
Jakie problemy z dodatkiem covidowym mają lekarze
Ile pieniędzy wypłacono w ramach dofinansowania
Lekarze niewystarczająco docenieni. Problemy z dodatkiem covidowym
Lekarze, pielęgniarki i diagności laboratoryjni to podmioty uprawnione do dodatku covidowego. Pieniądze otrzymuje bowiem każdy medyk, który został skierowany do zwalczania pandemii na mocy decyzji wojewody. Pracownicy, których oddziały przekształcono w placówki covidowe, mogą liczyć na dofinansowanie po spełnieniu kilku dodatkowych warunków, a dopłatę przyznaje im minister zdrowia bądź NFZ.
Mimo, że przepisy są powszechnie znane, to część dyrektorów szpitali ma poważne problemy z ich przestrzeganiem. Portal money.pl podaje, że lekarze z placówki na Mazowszu otrzymali kilkaset zamiast kilku tysięcy złotych w ramach dodatku. W innych mazowieckich szpitalach medycy nie dostają nadprogramowych pieniędzy wcale, choć powinni być wynagradzani kwotą, która stanowi 100 proc. ich pensji.
Z czego wynikają te rozbieżności? Część szefów placówek traktuje dodatek uznaniowo i przelewa pieniądze wybranym medyków. Nie zawsze są to lekarze, którzy spełniają kryteria uzyskania dodatku covidowego.
- Chociaż cały szpital jest placówką covidową, dyrektor płaci nam tylko za czas spędzony z pacjentami zakażonymi. Jeśli więc schodzę na zakaźną część izby przyjęć, wpisuję dokładną godzinę wejścia i wyjścia. Pod koniec miesiąca kadry skrupulatnie to podliczają i wypłacają mi 600 zł dodatku - przyznał lekarz ze szpitala położnego w rozmowie z Rzeczpospolitą.
Jednak na problemy z dodatkiem covidowym uskarżają się nie tylko lekarze z Mazowsza. Plaga niedociągnięć po stronie przełożonych ogarnęła także Lubelszczyznę. W jednym szpitalu lekarze usłyszeli, że nie otrzymają pieniędzy z uwagi na techniczne przeoczenia. - Według osoby z kadr, choć pracujemy z zakażonymi, nikt nie wykazuje tego w oficjalnych dokumentach, więc dodatku nie dostaniemy - skomentował jeden z poszkodowanych lekarzy.
Sprawa budzi poważne wątpliwości, ponieważ wypłacanie dodatków w żadnym stopniu nie wpływa na budżety poszczególnych szpitali. Renata Florek-Szymańska z Porozumienia Chirurgów Skalpel przyznała, że słyszała o wielu przypadkach naruszeń przepisów. Część dyrektorów nie wynagradza np. niektórych specjalistów, w tym chirurgów.
Dlaczego lekarze nie otrzymują pieniędzy?
Krzysztof Żochowski, wiceprezes Ogólnopolskiego Związku Pracodawców Szpitali Powiatowych i dyrektor szpitala w Garwolinie, stwierdził, że wybiórczość w przyznawaniu dodatków wynika prawdopodobnie z nieznajomości przepisów. Pomoc w uzyskaniu należnych pieniędzy zadeklarował już Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy (OZZL).
- Sytuacja jest zero-jedynkowa. Jeżeli ktoś pracuje choć przez chwilę z chorymi na COVID i spełnia kryteria podane przez ministerstwo, należy mu się 100 proc. dodatku do wynagrodzenia zasadniczego. Kwotę tę można pomniejszyć tylko w razie urlopu czy zwolnienia - oznajmił Żochowski.
Lekarze nie kryją rozczarowania praktykami niektórych dyrektorów. Tym bardziej, że kwestia dodatków covidowych wywołała w ubiegłym roku ogromną burzę. Senat zaproponował przyznanie nadprogramowych pieniędzy wszystkim lekarzom, a Sejm „przez pomyłkę” tę poprawkę przyjął. Izba niższa polskiego parlamentu szybko jednak naprawiła błąd, uchwalając nowelizację ustawy.
- Czym innym jest nie dostać pieniędzy, na które nikt nie liczył, a czym innym nie dostawać pieniędzy, o których bez przerwy słyszy się w zapowiedziach rządu i z telewizji. Ludzie czują się oszukani - stwierdził Damian Patecki, anestezjolog i współzałożyciel Porozumienia Rezydentów.
Jak dotąd NFZ wypłacił szpitalom ponad 603,5 mln zł na dodatki covidowe. Pieniądze trafiły do 85 420 pracowników medycznych z 490 placówek w całej Polsce (19 606 lekarzy, 40 127 pielęgniarek, 16 834 ratowników i 8853 pozostałych pracowników medycznych).