Nietolerancja i uprzedzenia wygrały z walką o lepsze jutro. Sąd Najwyższy miał związane ręce
Z tego artykułu dowiesz się:
-
Czy sprzedawca może odmawiać sprzedaży produktu nie podając powodu,
-
Czy sprawa drukowania plakatów LGBT jest tak ważna, że musiał zająć się nią Zbigniew Ziobro,
-
Jak działa TK i które sprawy są dla niego prioytetowe
Czy drukarz może powołać się na klauzulę sumienia?
Sąd Najwyższy utrzymał w mocy orzeczenie łódzkiego sądu ws. umorzenia postępowania wobec drukarza, który odmówił druku plakatów fundacji LGBT, podała PAP. Sąd Najwyższy nie ma w tej kwestii żadnego prawa głosu , tak samo jak nie ma możliwości kontroli prawidłowości orzeczeń wydanych przez TK.
Ustne uzasadnienie orzeczenia trwało aż 40 min i podczas niego głos zabrali wszyscy trzej członkowie składu sędziowskiego. Ci poddali pod wątpliwość, że Prokurator Generalny Zbigniew Ziobro okazał w tej sprawie bezstronność.
Sprawa dotycząca pracownika łódzkiej drukarni, który odmówił druku plakatów fundacji LGBT , została ponownie wszczęta w grudniu ubiegłego roku przez Sąd Apelacyjny w Łodzi. Wtedy sąd uchylił wszystkie dotyczące mężczyzny wyroki, a postępowanie zostało umorzone.
Stało się tak, ponieważ w czerwcu 2019 r. Trybunał Konstytucyjny wydał wyrok, w którym uznał za niekonstytucyjny przepis będący podstawą ukarania pracownika drukarni. Przepis, o którym mowa dotyczy umyślnej odmowy świadczenia usług bez uzasadnionej przyczyny.
Sprawy plakatów LGBT TK rozpatruje natychmiastowo, na inne trzeba czekać kilka lat
Wczoraj Izba Karna Sądu Najwyższego rozpoznawała apelację od tego wyroku wniesioną przez pełnomocnika Fundacji LGBT Business Forum na niekorzyść drukarza, który nie chciał wydrukować plakatów o tematyce LGBT.
W apelacji zarzucono, że decyzja dotycząca umorzenia postępowania nie była zgodna z prawem, ponieważ po pierwsze: rozpoznania sprawy w sądzie apelacyjnym dokonał sędzia, co do którego "istniały okoliczności wywołujące uzasadnione wątpliwości co do jego bezstronności".
Drugim zarzutem był fakt, że w składzie sędziowskim wydającym orzeczenie była osoba, która nie posiadała statusu sędziego i została powołana na stanowisko, które wcześniej zostało już obsadzone. Zarzut dotyczył Mariusza Muszyńskiego. SN wytłumaczył, że nie było innej możliwości niż umorzenie sprawy, nawet jeśli było ono niezgodne z przekonaniami sędziów.
- Nawet gdyby Sąd Najwyższy z pewnymi rzeczami nie zgadzał się, nie ma możliwości podważyć tego rodzaju rozstrzygnięcia - stwierdziła sędzia sprawozdawca Barbara Skoczkowska.
- Okoliczności wskazane w apelacji związane z rozpoznaniem sprawy przez sędziego sądu okręgowego delegowanego do orzekania w sądzie wyższej instancji (…), który rozpoczął kolejną delegację w tym sądzie dokładnie dwa dni po wydaniu wyroku w tej sprawie muszą rzeczywiście budzić uzasadnione wątpliwości co do jego bezstronności - przyznała.
Sędzia zauważyła też, że nigdy wcześniej nie podjęto żadnych działań legislacyjnych, które miałyby na celu usunięcie lub zmodyfikowanie zaskarżonego przepisu.
Przewodniczący składu sędziowskiego Waldemar Płóciennik także zabrał głos:
"Sami państwo oceńcie, czy dobre i sprawiedliwe było zaangażowanie ponadnormatywne Prokuratora Generalnego w tej jednej drobnej sprawie " - zauważył i zasiał wątpliwość pytaniami: “konsekwencją jest to, że nie mamy żadnej legislacji w tej mierze (...) Czy to jest dobre i słuszne, że kobieta na wózku wyrzucona ze sklepu musi szukać drogi cywilnej, bo Kodeks wykroczeń nie będzie reagował? Czy to jest dobre i słuszne, że niektóre orzeczenia TK zapadają w niezwykle krótkim czasie, a są sprawy, które trwają 3,5 roku bez żadnej decyzji?”.