Likwidują ponad dwadzieścia szkół. Tak wygląda "dramat edukacji"

Na pierwszy rzut oka wszystko wyglądało jak zwykła reorganizacja, ale za kulisami decyzji zapadły przesądzające o przyszłości wielu lokalnych społeczności rozstrzygnięcia. Z pozoru drobna zmiana może mieć zaskakująco duży wpływ na cały region. Co naprawdę dzieje się z polskimi szkołami?
Cisza w klasach, pustki w dziennikach. Polska edukacja lokalna powoli się wykrusza
Choć oficjalnie mówi się o „reorganizacji” czy „uporządkowaniu stanu prawnego”, rzeczywistość dla wielu społeczności lokalnych wygląda znacznie mniej neutralnie. Wyludniające się miejscowości, brak młodych rodzin i coraz bardziej odczuwalne konsekwencje niżu demograficznego prowadzą do sytuacji, w której szkoła przestaje być centrum życia lokalnego. W niektórych miejscach pozostała już tylko garstka uczniów – albo nie ma ich wcale.
Proces ten to nie tylko sucha statystyka. To także ciche dramaty mieszkańców, dla których likwidacja placówki oznacza często koniec jakiejkolwiek nadziei na utrzymanie społeczności lokalnej przy życiu. Szkoła to przecież nie tylko edukacja – to wydarzenia, festyny, zajęcia pozalekcyjne, poczucie przynależności. Co się stanie, gdy ta struktura znika?

Szkoły, które istnieją tylko na papierze. Problemy systemu, o których mówi się zbyt cicho
W niektórych przypadkach sytuacja wygląda wręcz absurdalnie. Placówki, które od dawna nie prowadzą realnej działalności edukacyjnej, nadal widnieją w rejestrach, generują koszty i zajmują budynki publiczne. To jednak nie tylko kwestia „papierologii”, ale również niewygodna prawda o tym, jak wiele samorządów przez lata unikało konfrontacji z rzeczywistością.
Na liście problemów znajdują się również dramatyczne braki kadrowe. Jak informuje Związek Nauczycielstwa Polskiego, w Polsce brakuje już około 11 tysięcy nauczycieli, a wielu pedagogów pracuje na więcej niż jeden etat lub dorabia zastępstwami. – Choć nauczyciel może pracować maksymalnie na 1,5 etatu, to nikt przecież nie zabroni dawać mu zastępstw doraźnych w sytuacjach kryzysowych – wskazywała „Rzeczpospolita”. Takie praktyki to dziś codzienność w wielu placówkach.
W tej układance są również emerytowani nauczyciele, którzy — mimo przejścia na zasłużony odpoczynek — są proszeni o powrót do pracy. Brak systemowych rozwiązań i długofalowej strategii kadrowej to kolejna warstwa problemu, który wybrzmiewa szczególnie mocno na terenach wiejskich i w mniejszych miastach.
24 szkoły znikają z mapy. W jednej z nich zostali tylko dyrektor, księgowa i sprzątaczka
Zgodnie z ustaleniami serwisu nowiny24.pl, Podkarpackie Kuratorium Oświaty pozytywnie rozpatrzyło 24 wnioski o likwidację szkół. W sześciu przypadkach nie uczęszczał do nich ani jeden uczeń. To oznacza nie tylko zmniejszającą się liczbę dzieci w regionie, ale także konieczność przekształceń, które długo były odwlekane.
Jak informuje Katarzyna Kwiatanowska-Rodkiewicz z Kuratorium Oświaty w Rzeszowie:
W większości z pozytywnie ocenionych wniosków, do szkół chodziło mniej niż 20 uczniów. W sześciu przypadkach do placówek nie uczęszczał ani jeden uczeń. Zdaniem kuratorium można więc mówić raczej o uporządkowaniu stanu prawnego, a nie faktycznej likwidacji szkoły.
(Źródło: nowiny24.pl)

Jeszcze mocniejsze słowa padły ze strony lokalnych władz. Dariusz Łapa, starosta przeworski, wyraził się wprost:
Nie wiem, dlaczego nasi poprzednicy trzymali na stanie taki twór. Pracują tam trzy osoby: dyrektor, księgowa i sprzątaczka. Budynek, w którym mieściły się obie szkoły, przekażemy gminie Sieniawa, zorganizuje tam szkołę podstawową.
(Źródło: nowiny24.pl)
Na liście likwidowanych jednostek znajdują się przede wszystkim szkoły podstawowe i punkty przedszkolne. Samorządy będą teraz zobowiązane zapewnić uczniom kontynuację nauki w innych placówkach o zbliżonym profilu. Czy jednak transport i odległość nie staną się kolejną barierą, która zniechęci rodziny do pozostawania w regionie?
Zamknięcie 24 szkół w województwie podkarpackim to nie tylko konsekwencja niżu demograficznego, ale również próba racjonalizacji funkcjonowania lokalnych struktur edukacyjnych. W wielu przypadkach placówki działały wyłącznie formalnie, bez uczniów i realnej działalności dydaktycznej. Choć dla samorządów oznacza to oszczędności, a dla kuratorium uporządkowanie stanu prawnego, to dla wielu społeczności lokalnych może to być symboliczny koniec pewnej epoki — szczególnie w małych miejscowościach, gdzie szkoła często pełniła funkcję integrującą lokalną społeczność.
Równolegle narastający problem braku nauczycieli i przeciążonej kadry pokazuje, że polski system oświaty wymaga nie tylko reorganizacji, ale długofalowych i strukturalnych działań.





































