Branża lotnicza w zapaści. LOT ma powody do zmartwień
LOT w poważnych tarapatach? Sytuacja narodowego przewoźnika jest bardzo niejasna. IATA, czyli Międzynarodowe Zrzeszenie Przewoźników Powietrznych, nie ma dobrych wiadomości - najwcześniej za 4 lata będziemy mogli mówić o powrocie do przedpandemicznej normalności. Oczywiście przyjmując najbardziej optymistyczny scenariusz. W tym wszystkim nasz narodowy LOT zdaje się zachowywać jak dziecko we mgle.
LOT podzieli los Alitalii?
Na tegorocznym niebie nie zobaczymy samolotów ponad 20 przewoźników, którzy nie wytrzymali kryzysu wywołanego przez koronawirusa i ogłosili bankructwo. Wśród nich znajdują się tacy giganci jak Virgin Australia, czy należące do niemieckiej Lufthasy linie Germanwings. A prognozy są coraz gorsze. IATA wskazuje, że najwcześniej w 2024 roku możemy się spodziewać powrotu liczby połączeń oraz ilości pasażerów do poziomu takiego, jaki był przed wybuchem pandemii. A to wszystko w bardzo optymistycznym wariancie. Warto przypomnieć, że w maju ta sama organizacja spodziewała się, że kryzys w branży potrwa 3 lata. Teraz zmienia zdanie. Wskazano również, że jeżeli nie uda się w najbliższych miesiącach pokonać wirusa, to kryzys lotniczy będzie trwał zdecydowanie dłużej.
Alexandre de Juniac - szef IATY wskazał, że wiele linii lotniczych nie poradzi sobie bez dofinansowania z państwowych kas. Na takie rozwiązania zdecydowały się czołowe europejskie linie lotnicze. Międzynarodowy, francusko-holenderski holding KLM-AIR France może liczyć na 7 mld euro z Paryża i 3,4 mld euro z Amsterdamu celowej dotacji - wskazuje Dziennik Gazeta Prawna. Po państwowe pieniądze rękę wyciąga także Lufthansa, która musiała niedawno pogrzebać swoje dziecko - Germanwings - dostanie ona z Berlina przelew opiewający na 9 mld złotych. W tej całej sytuacji dziwi bierność LOT-u. Czy w polskiej linii jest tak wspaniale, że doskonale poradzi sobie z podniesieniem się po koronakryzysie bez państwowych dotacji?
Jacek Sasin, minister Aktywów Państwowych, poza powtarzaniem frazesu, że "rząd nie dopuści do upadku narodowego przewoźnika", nabiera wody w usta. Nie mamy informacji o żadnych konkretnych planach, w jaki sposób ma to przebiegać i co nasze państwo ma do zaoferowania LOT-owi. Z drugiej strony także niechętnie udzielane są komentarze. Jak wskazuje DGP, przedstawiciele narodowego przewoźnika wskazują, że „zarząd linii pracuje nad obniżeniem bazy kosztowej”. Nie wiadomo jednak co to znaczy - nie ujawniono żadnych planów restrukturyzacji, czy cięcia kosztów.
LOT czy LOT 2.0?
Od pewnego czasu w kręgach związanych z branżą turystyczną i lotniczą coraz częściej mówi się, że PLL LOT pójdzie drogą kontrolowanej upadłości, tak jak w 2008 roku zrobiła to włoska Alitalia. Z bliżej niewyjaśnionych przez przedstawicielstwo LOT-u względów w maju tego roku została zarejestrowana nowa spółka - LOT Polish Airlines SA. Stara się ona teraz o przyznanie certyfikatów operatora lotniczego w Urzędzie Lotnictwa Cywilnego. Dzięki takiemu zabiegowi PLL LOT mógłby ogłosić bankructwo i niewypłacalność, a wszystkie aktywa zostałyby w ramach Polskiej Grupy Lotniczej (właściciela PLL LOT i LOT Polish Airlines) przeniesione do drugiej spółki, która mogłaby zacząć świadczyć usługi. Czy to realny scenariusz? – (...) Niestety w przypadku LOT-u od kilku lat wiemy bardzo niewiele. Cały proces informacyjny można by nazwać propagandą sukcesu, gdyż był podporządkowany jednemu celowi. Przekonywaniu opinii publicznej, że wybrana strategia ultra szybkiego rozwoju przynosi wspaniałe efekty – mówił jeszcze w czerwcu Marek Serafin, ekspert branżowego portalu Pasazer.com. Okazuje się, że te słowa są nadal aktualne.
Nie wiadomo w jaki sposób potoczą się losy narodowego przewoźnika. Ani rząd, ani linie lotnicze nie są zainteresowane podzieleniem się informacjami o stanie i kondycji finansowej "wpisanego w koło żurawia". Nie znany także sprawozdania finansowego LOT-u za 2019 roku, mimo, że za nami już połowa 2020 roku. Skąd LOT bierze pieniądze na bieżące funkcjonowanie i czy znajdą się one na kolejne miesiące działalności? Tego nie wie nikt. Warto także wskazać, że ceny w jakich LOT sprzedaje bilety na swoje loty są od wznowienia ruchu lotniczego mocno poniżej granicy rentowności. Nie ma także żadnych informacji o państwowym wsparciu dla przewoźnika. A przynajmniej oficjalnymi kanałami - eksperci twierdzą, że linia ratuje się pożyczkami od swojego właściciela - Polskiej Grupy Lotniczej. Informacja nie została potwierdzona przez przewoźnika.
<