Masowe protesty i okupacja siedziby Temu, sprzedawcy mają dość. Co z zamówionymi produktami?
Chińskie serwisy e-commerce’owe błyskawicznie podbiły zachodnie rynki. Najpierw AliExpress, a dziś Temu zyskują udziały w zawrotnym tempie, co widać także w Polsce. Aktualnie pod względem popularności ustępują już wyłącznie Allegro. Ogromne nakłady na promocję procentują, ale to nie oznacza, że Temu nie boryka się z problemami. Oprócz otwartej walki z Komisją Europejską, która chce ograniczyć masowy import detaliczny niskiej jakości produktów do UE, komplikuje się także sytuacja na rodzimym rynku. Praca w głównej siedzibie Temu w chińskim Guangzhou została sparaliżowana przez protesty sprzedawców, którzy twierdzą, że zmiany w regulaminie doprowadziły ich do podjęcia desperackich kroków.
Protesty przed siedzibą chińskiego giganta e-commerce, dziesiątki sprzedawców zaczęły okupować budynek
“South China Morning Post” informuje, że w ostatnich dniach pod siedzibą Temu w Guangzhou (Kanton), stolicy prowincji Guangdong, zgromadziły się tłumy, który protestowały w sprawie kontrowersyjnych decyzji zarządu serwisu . Choć liczbę uczestników protestów liczono w setkach, to są one symptomem poważniejszych problemów wynikających z agresywnej globalnej ekspansji firmy.
Dziesiątki uczestników przedarły się do środka siedziby, którą zaczęły okupować . Trzeba mieć na uwadze, że mówimy o kontynentalnych Chinach, gdzie podobne demonstracyjne okazywanie swojego niezadowolenia nie stanowią codzienności. Nie ma jednak doniesień o eskalacji napięć, a protesty zostały rozwiązane bez konieczności użycia siły. Osobną kwestię stanowią dalekosiężne konsekwencje - pamiętajmy, że w Chinach obowiązuje system punktowy dla obywateli, a zachowania oceniane negatywnie przez władze mogą potem wpływać na obniżenie zdolności kredytowej czy ograniczenia możliwości wyjazdu z kraju.
Dlaczego sprzedawcy Temu protestują?
Temu nie produkuje towarów dostępnych w serwisie. Jest jedynie serwisem e-commerce, jak Allegro czy Amazon, a to oznacza, że współpracuje ze sprzedawcami na określonych przez siebie warunkach, w zamian dostarczając platformę. O czym często się zapomina, Temu jest także dysponentem państwowych dotacji pokrywających koszty wysyłki , dzięki którym udaje się zdobywać zachodnie rynki. Nie zawsze jednak zasady są dla sprzedawców satysfakcjonujące. To właśnie niekorzystne dla partnerów zmiany w regulaminie serwisu, jakie zaszły w ostatnim czasie są przyczyną protestów.
Iskrą zapalną były nieproporcjonalne wysokie kary nakładane arbitralnie przez Temu za uchybienia sprzedawców w jakości obsługi klientów. Serwis wstrzymuje wypłaty środków sprzedawcom, jeśli dochodzi do pomyłek w wysyłce, spóźnień czy nieścisłości w opisie ofert, co później jest przyczyną reklamacji. Kary są drakońskie, podobnie jak gigantyczna jest skala operacji części sprzedawców. CNN przytacza historię firmy, której pracownicy twierdzą, że jest zdeseperowani - Temu wstrzymało wypłatę równowartości blisko miliona złotych, przez co sprzedawca nie może wypłacać pensji i pokrywać innych kosztów produkcji.
Skutki protestów dla osób kupujących na Temu
Temu ma być w trakcie rozmów ze sprzedawcami, którzy protesty przeprowadzili w pokojowej atmosferze i nie zachodziła przez nie konieczność interwencji chińskich służb. Problem jest jednak poważny. Co prawda nie wpłynie on najpewniej na już zamówione produkty, to jednak może spowodować znaczący odpływ sprzedawców w serwisie, co może sprawić, że Temu opustoszeje . Zwłaszcza że lwia część protestujących to sprzedawcy odzieży, którzy już teraz zapowiadają przeniesienie swoich ofert na konkurencyjne Shein.