Masowe zwolnienia w polskim mieście. Pracę ma stracić blisko 400 osób
Niepokojące wieści płyną z Radomia, gdzie aż cztery firmy zamierzają przeprowadzić zwolnienia grupowe. Problemy dotyczą przedsiębiorstw z branży metalurgicznej i odzieżowej, która przegrywa rywalizację z chińskimi towarami. Pracę ma stracić niemal 400 osób.
Trudna sytuacja w Radomiu
Powiatowy Urząd Pracy w Radomiu informuje, że 2024 r. zapowiedzi zwolnień grupowych zgłosiły cztery przedsiębiorstwa. Szczególnie trudna wydaje się sytuacja firmy odzieżowej B&M Clothing Company, która przegrywać ma rywalizację z tanimi chińskimi towarami.
Radomskie przedsiębiorstwo dopadł kryzys związany z zalewaniem rynku przez tanią produkcję z Chin, co doprowadziło B&M do upadłości - podaje radomska "Gazeta Wyborcza".
Pracę mają tam stracić aż 123 osoby . B&M Clothing Company to firma , która obecna jest na rynku już od 50 lat. Jej produkty trafiają nie tylko do polskich klientów, ale również do tych w innych krajach Europy oraz w Stanach Zjednoczonych.
Ucierpi również branża metalurgiczna
Nie lepiej jest również w przedsiębiorstwach z branży metalurgicznej. Zwolnienia grupowe dotkną także polskiego oddziału japońskiej firmy - TOHO Poland. Zakład przewiduje zwolnienie 115 osób w ciągu 24 miesięcy.
TOHO Group z przykrością informuje, iż po szczegółowej analizie podjęła decyzję o likwidacji zakładu w Radomiu. Decyzja ta spowodowana jest narastającą od kilku lat niesprzyjającą sytuacją makroekonomiczną, w szczególności wzrostem cen energii i surowców oraz wynikającym z niego spadkiem zamówień w połączeniu ze wzrostem kosztów operacyjnych - podano w komunikacie, cytowanym przez echodnia.eu.
ZOBACZ: Gigant handlowy zamyka sklepy w Polsce. Szykują się grupowe zwolnienia
TOHO Poland zajmuje się produkcją części metalowych, dostarczając je m.in. dla przemysłu motoryzacyjnego. W zakładzie wytwarzane są także plastikowe części łożysk.
Niepokojąca tendencja
Niepokojąca nie tylko z uwagi na reperkusje gospodarcze , ale również klimatyczne, jest tendencja przegrywania rywalizacji towarów produkowanych lokalnie z tymi sprowadzanymi z Chin.
System unijnych uprawnień do emisji CO2 (EU ETS) obciąża europejskich wytwórców, nie nakładając przy tym analogicznych obciążeń na importerów. To niedopatrzenie powoduje niemal wyłącznie szkody - zauważa “Dziennik Gazeta Prawna”.
Unia Europejska zdaje się dostrzegać problem nadmiernego śladu węglowego związanego z importem wielu marnej jakości towarów sprowadzanych z Państwa Środka. Do 2030 r. ceny importowanych towarów zostaną dostosowane proporcjonalnie do ich śladu węglowego.
Powstaje zachęta do importowania większej ilości dóbr zamiast wytwarzania ich w Europejskim Obszarze Gospodarczym. Po drugie, brak obciążeń dla importerów zmniejsza skuteczność samej polityki klimatycznej. Przecież przeniesienie emisji w inne miejsca nie zmniejsza globalnego ryzyka klimatycznego, bo Chiny czy Indie znajdują się na tej samej planecie - podsumowuje DGP.