Produkt uwielbiany przez Polaków może zniknąć ze sklepowych półek. Cała branża mówi o katastrofie
Miodu w tym roku jak na lekarstwo
Miodu jest w tym roku wyjątkowo mało. Na słabą kondycję całej branży pszczelarskiej zwracał uwagę prezes Wojewódzkiego Związku Pszczelarzy Józef Zysk w rozmowie z PAP. Przedstawiciel wyjawił, że miodu lipowego i gryczanego jest w 2020 r. tak niewiele, że pojawiają się problemy z odpowiednim zaopatrzeniem sklepu pszczelarskiego w Olsztynie, jak podaje Puls Biznesu.
Wyliczenia zaprezentowane przez prezesa wskazują na katastrofalną sytuację w branży. W najlepszym wypadku pszczelarzom udało się w tym roku zebrać między 1 a 2 kg miodu lipowego, co stanowi zaledwie "10-20 proc. tego, co w poprzednich latach", wyjawił Zysk. Wśród głównych przyczyn niedoborów miodu wskazał na zimne noce, w trakcie których lipa nie nektarowała, co sprawiło, że pszczoły nie miały dostępu do nektaru.
Miodu jest tak mało, że pszczelarze rozważają likwidację pasiek
Równie mało jak lipowego jest w tym roku miodu rzepakowego i mieszanego. "Miodu w ulach nie ma, a pszczele rodziny cierpią głód. Świadczy o tym to, że jest wiele czerwcu, ale nie wylęgają się z niego młode pszczółki. To jest tragedia", skomentował prezes WZP.
Bardzo słaby rok zbiorów miodu i trudna sytuacja finansowa w związku z pandemią spowodowały, że coraz więcej pszczelarzy rozważa zamknięcie pasiek. "Proszę, by się zastanowili i tego nie robili", zaapelował Zysk. Dotkliwe skutki niewielkich zapasów miodu można odczuć w cenie. Na wiosnę w Olsztynie za 0,9-litrowy słoik miodu trzeba było zapłacić 30 zł. Obecnie jego cena to ok. 34 zł, ale prezes przewiduje, że podwyżka będzie jeszcze bardziej dotkliwa, "ale co z tego, skoro niektórych miodów nie będzie za żadną cenę", podsumował.
<