Nagły koniec - ponad 1000 osób trafi na bruk. Pracownicy będą protestować
Zamknięcie fabryki Beko w Łodzi to cios dla 1100 pracowników, którzy nie spodziewali się takiej decyzji. Jak wygląda sytuacja w łódzkim zakładzie? Co mówią pracownicy, którzy poświęcili firmie lata swojego życia? Poznaj szczegóły protestu i planowanych rozmów.
Niespodziewany cios: "Dostaliśmy strzał w twarz"
Decyzja o zamknięciu fabryki Beko w Łodzi zaskoczyła pracowników, którzy jeszcze kilka tygodni temu słyszeli zapewnienia o planach zwiększenia produkcji. Firma ogłosiła, że do końca kwietnia przyszłego roku zakończy działalność w Łodzi oraz wrocławskiej fabryce lodówek, co oznacza zwolnienia dla łącznie 1,8 tys. osób, z czego 1,1 tys. to pracownicy z Łodzi.
Nikt nie spodziewał się, że nasze zakłady zostaną zlikwidowane. Niczego nie przeczuwaliśmy. Przedstawiano nam świetlaną przyszłość, a list od zarządu o zamknięciu zakładów był dla nas ogromnym szokiem – mówi PAP Dorota Popławska, pracownica Beko.
Podobne nastroje panują wśród wielu pracowników, którzy zareagowali na wieść o zamknięciu protestem, przychodząc do pracy w czarnych koszulkach.
Pracownicy w czarnych koszulkach – symbol żałoby i protestu. Co dalej z pracownikami?
W poniedziałek załoga Beko w Łodzi wyraziła swoje niezadowolenie i smutek, przychodząc do pracy w czarnych koszulkach. To symboliczny gest protestu, który może przerodzić się w bardziej zdecydowane działania.
Na razie zaczęliśmy od czarnych strojów, ale jeśli warunki odejścia nie będą dla nas korzystne, będziemy strajkować – zapowiada Paulina Szrenik z działu jakości.
Dla wielu pracowników, takich jak Szrenik czy Dorota Popławska, zamknięcie fabryki to nie tylko utrata pracy, ale także koniec wieloletniego związku z firmą.
To są ludzie, którzy pracują w tym miejscu po dwadzieścia kilka lat. Dla niektórych to całe życie. Gdzie teraz taki człowiek ma znaleźć pracę? – zastanawia się Sebastian Graczyk, szef NSZZ "Solidarność" w zakładach Beko.
Związek zawodowy "Solidarność" zapowiedział negocjacje z władzami Beko, które mają rozpocząć się 23 września. Przedstawiciele pracowników będą walczyć o korzystne warunki odejścia, a także o pomoc w znalezieniu nowej pracy i wsparcie psychologiczne.
Musimy zadbać o jak najbardziej bezbolesne rozstanie. Ważna będzie odprawa, ale też pomoc w szukaniu pracy – podkreśla Graczyk.
Beko deklaruje chęć współpracy z pracownikami oraz lokalnymi instytucjami, aby zapewnić im jak najlepsze warunki przejścia do nowej sytuacji zawodowej.
Nikogo nie zostawimy bez pomocy, także przy przekwalifikowaniu czy wsparciu psychologicznym – zapewnia Zygmunt Łopalewski, dyrektor ds. komunikacji Beko Europe.
Co dalej z łódzkim zakładem Beko?
Produkcja w łódzkiej fabryce ma zostać zakończona do końca kwietnia 2025 roku. Decyzja o zamknięciu zakładów tłumaczona jest zmieniającym się rynkiem, słabym popytem na produkty wytwarzane w Polsce oraz nierentownością produkcji. Pracownicy czują się jednak oszukani – jeszcze niedawno słyszeli o planach zwiększenia zamówień i pracy na trzy zmiany.
Obecne zakłady Beko przy ul. Dąbrowskiego w Łodzi to miejsce z długą historią. Wcześniej fabryka należała do firmy Indesit, która produkowała tu kuchenki od 1999 roku. W szczytowym okresie zatrudniano ponad 2,5 tys. osób, co czyniło zakład ważnym pracodawcą w regionie.
Zamknięcie fabryki Beko w Łodzi to trudny czas dla jej pracowników. Wielu z nich, z wieloletnim stażem, stoi teraz przed niepewną przyszłością. Pracownicy zapowiadają protesty, a rozmowy ze związkami zawodowymi mają na celu wynegocjowanie jak najlepszych warunków odejścia. Beko z kolei obiecuje wsparcie, ale czy to wystarczy, by złagodzić rozgoryczenie wśród pracowników? Czas pokaże.