Ogromne nagrody w środku pandemii. Pracownicy ministerstw nie mogą narzekać
Z TEGO ARTYKUŁU DOWIESZ SIĘ:
-
Dlaczego premier zdecydował się zawiesić nagrody dla budżetówki
-
Które ministerstwa otrzymały najwyższe premie
-
Jak nagradzani byli pracownicy poprzednich rządów
Nagrody zamrożone na czas pandemii
- To nie jest czas na nagrody, premie, podwyżki - mówił w kwietniu 2020 r. premier Mateusz Morawiecki. I obietnicy zamierzał dotrzymać. Pod koniec listopada zapadła decyzja o wstrzymaniu wszystkich trzynastych pensji i nagród dla pracowników budżetówki.
Wirtualna Polska, która dotarła do oficjalnego pisma szefa rządu, relacjonuje, że zaoszczędzone w ten sposób pieniądze rząd zamierza wykorzystać na zakup szczepionek na koronawirusa i udzielanie dalszej pomocy przedsiębiorcom. „ Blokada powinna dotyczyć w szczególności planowanych wydatków wraz z pochodnymi na: wynagrodzenia osobowe, uposażenia, dodatkowe wynagrodzenia roczne, dodatkowe uposażenia roczne, nagrody roczne ”, czytamy w komunikacie premiera.__
Nagrody już zostały rozdane. Resort rozwoju najhojniej obradowany
Jednak Fakt dotarł do informacji, jakoby nagrody zostały przyznane zanim premier wystosował polecenie. Według doniesień dziennika rozdano łącznie aż 15,5 mln zł. Gazeta informuje, że największą hojnością wykazała się Jadwiga Emilewicz, gdy zarządzała resortem rozwoju (listopad 2019 - wrzesień 2020 r.). Jej podwładni mieli otrzymać nagrody o łącznej wartości 12 mln zł. - Dostali je tylko urzędnicy, którzy wykonywali bardzo ciężką pracę przy tarczach antykryzysowych - skomentowała była szefowa resortu na łamach Faktu. Emilewicz doceniła pracę 946 osób, a uśredniona kwota nagrody wynosi 12,6 tys. zł.
Na drugim miejscu w rankingu najbardziej docenionych pracowników znaleźli się urzędnicy Ministerstwa Zdrowia, do których trafiły nagrody w wysokości 1,17 mln zł. Dodatkowe 547 tys. zł otrzymali pracownicy Narodowego Funduszu Zdrowia. Wiceminister zdrowia Waldemar Kraska twierdzi, że nagrody zostały sfinansowane dzięki „ wygenerowanym oszczędnościom ” i trafiły do osób, które mają na swoim koncie „ szczególne osiągnięcia i ponadprzeciętną dyspozycyjność związaną z realizacją zadań związanych z pandemią ”. Takich osób było w sumie 349. Średnia wysokość premii to 3361 zł.
Jeszcze przed rekonstrukcją rządu i połączeniu dwóch edukacyjnych resortów ówczesny minister nauki i szkolnictwa wyższego Wojciech Murdzek rozdał nagrody na łączną kwotę 1,02 mln zł. Z informacji Faktu wynika, że najniższa premia wyniosła 700 zł, a najwyższa - aż 15 tys. zł.
Na finansowe wsparcie od przełożonych mogli liczyć także pracownicy Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji (212,1 tys. zł), jednak resort nie udostępnił szczegółowych informacji na temat liczby beneficjentów. Ministerstwo Spraw Zagranicznych w ramach premii rozdysponowało 205,3 tys. pomiędzy 64 pracowników (średnia kwota nagrody to 3005 zł). Niewiele mniej rozdało Ministerstwo Aktywów Państwowych (204,4 zł). Nagrody trafiły do 61 osób, a uśredniona kwota wyniosła 3350 zł. Zlikwidowane już Ministerstwo Cyfryzacji zdążyło wynagrodzić 15 pracowników na łączną sumę 15 tys. zł (średnia - 3750 zł). Nagrody nie ominęły także 5 osób zatrudnionych w Ministerstwie Klimatu, które rozdało w sumie 10,7 tys. zł (średnia - 2140 zł). W innym artykule prezentujemy dokładne wyliczenia na temat premii w resorcie rolnictwa.
Nagrody w poprzednich latach
Nagrody przyznawane pracownikom budżetówki to temat, który znajduje się w ogniu krytyki już od paru lat. Przyjrzyjmy się zatem, jak swoich pracowników doceniał premier Donald Tusk, a jak Beata Szydło.
Wprost podaje, że w latach 2010-2015 Tusk bardzo niechętnie wynagradzał pracowników. - Jeśli nie jesteśmy w stanie zagwarantować podwyżek ludziom, to nie możemy dawać nagród sobie - tłumaczył wówczas premier. Z grafiki Faktu wynika, że w 2011 r. nagrody rzędu 12 tys. zł otrzymali tylko minister Igor Ostachowicz i rzecznik prasowy rządu Paweł Graś. Rok później na identyczny dodatek mógł liczyć tylko szef KPRM Tomasz Arabski. Donald Tusk nigdy nie przyznał sobie nagrody.
Tymczasem Beata Szydło wykazała się większą hojnością. W 2016 r. ministrowie otrzymali dodatkowo po 7,18 zł, a wiceministrowie - 5,7 tys. zł. W 2017 r. budżet na nagrody został zwiększony, dzięki czemu premie poszczególnych pracowników wahały się między 36,9 tys. zł a 65,1 tys. zł. Najwyższe stawki trafiły do Elżbiety Witek, Henryka Kowalczyka, Beaty Kempy i samej Beaty Szydło.
Trzy lata temu na nagrody dla ministrów, wiceministrów, urzędników Kancelarii Prezesa Rady Ministrów i wojewodów przeznaczono łącznie 6 mln zł, co wywołało ogromny skandal. W trakcie burzliwej debaty w Sejmie Beata Szydło zasłynęła ze stwierdzenia: „ te pieniądze im się po prostu należały ”. Chcąc wyciszyć sprawę, Jarosław Kaczyński wydał polecenie, aby nagrody zostały przekazane na działalność Caritas. Newsweek donosi, że na obietnicach się skończyło - oficjalnie potwierdzono tylko 4 wpłaty, których powinno być ponad 140.