Nawet 40% komputerów za 2 lata może trafić na złom. Powstała petycja
Choć może się wydawać, że Windows 10 ujrzał światło dzienne stosunkowo niedawno, to od premiery pierwszej wersji minęło ponad 7 lat. To oznacza, że jego dziesięcioletni okres jego wsparcia nieubłaganie zmierza ku końcowi, co już teraz budzi sprzeciw użytkowników. Wygląda na to, że Microsoft czekają spore przeszkody w realizacji harmonogramu.
Problem długowiecznych odsłon Windowsa
Można odnieść wrażenie, że w pracach nad kolejnymi wersjami swojego systemu operacyjnego Microsoft zawsze jest ofiarą własnego sukcesu. Tworzy albo wersje bardzo krytycznie oceniane przez użytkowników i przez to całkowicie są one przez nich pomijane (Vista, 8/8.1), albo systemy przyjmowane ciepło (Windows XP, Windows 7), z których użytkownicy nie chcą rezygnować, odmawiając aktualizacji do nowszych wersji.
Wszystko wskazuje na to, że do tej drugiej grupy należy zaliczyć także Windowsa 10. Choć ma on już 7 lat i przez ten czas znacznie ewoluował, to jego ostatnia duża aktualizacja, 22H2 będzie otrzymywała wsparcie (pomniejsze poprawki i łatki bezpieczeństwa, bez nowych funkcji) już „tylko” przez niecałe dwa lata – do 14 października 2025. To nie podoba się zadowolonym użytkownikom „dziesiątki”, którzy postanowili się zorganizować.
Nowy Windows ma być małą rewolucją. Możliwy znaczny spadek cen komputerów i przejście na model subskrypcyjnyPetycja na rzecz Windowsa 10
Jak zauważył Martin Brinkmann z Ghacks.net, powstała już bowiem petycja mająca nakłonić CEO Microsoftu, Satyę Nadellę by wydłużyć wsparcie dla Windowsa 10. Inicjatywa wyszła od działającej w USA i Kanadzie federacji organizacji non-protfit Public Interest Research Group. W petycji zwraca się uwagę przede wszystkim na to, że koniec wsparcia dla Windowsa 10 oznacza konieczność wymiany milionów komputerów na nowe:
Decyzja Microsoftu o zakończeniu wsparcia dla systemu Windows 10 może spowodować największy w historii wzrost liczby niepotrzebnych komputerów. Nowa wersja rygorystycznych wymagań sprzętowych ich systemu operacyjnego może spowodować, że 40% używanych komputerów pozostanie w tyle.
Argument ten jest uzasadniony – o ile pomiędzy Windowsem 7 oraz 8.x a Windowsem 10 różnice w wymaganiach sprzętowych były stosunkowo niewielkie, tak w przypadku Windowsa 10 i 11 są one już kluczowe.
Najnowsza wersja systemu wymaga bowiem modułu TPM, który znajduje się w przeciętnych konsumenckich procesorach zaledwie od kilku lat. Bez niego aktualizacja do Windowsa 11 jest niemożliwa, co sprawia, że na milionach urządzeń bez TPM-u po 2025 roku będzie działał niewspierany i pozbawiony łatek bezpieczeństwa Windows 10.
Nie ma wątpliwości, że Windows 11 miał stymulować rynek i zachęcać konsumentów do kupna nowego komputera z obsługą sprzętowej kryptografii czy takiegoż szyfrowania. Problem w tym, że działające bez zarzutu maszyny z Windowsem 10 stoją dziś w biurach, instytucjach, szkołach czy szpitalach, a ich wymiana to ogromne przedsięwzięcie, na które wielu organizacji zwyczajnie nie stać.
Co dalej z Windowsem?
Petycja nie precyzuje, jak długo Microsoft miałby świadczyć wsparcie dla Windowsa 10. Sama korporacja jak dotąd nie ustosunkowała się do inicjatywy. Nie oznacza to jednak, że przedsięwzięcie nie ma szansy na choćby częściowy sukcesie – przy kryzysie WannaCry Microsoft złamał się i zaktualizował od dawna niewspieranego Windowsa XP.
Z drugiej strony przyszły rok zapowiadany jest dla rynku PC jako szczególnie ważny, m.in. za sprawą popularyzacji na pecetach architektury ARM oraz premiery „odświeżonego” Windowsa. System roboczo nazywany Windowsem 12 może skupiać się właśnie na kompatybilności z ARM, co zapowiada kolejny sprzętowy skok w rozwoju, znacznie większy niż z Windowsa 10 na 11.