Kolejki do hospicjów to umieralnia. Druzgocący raport NIK
NFZ i w ogóle polska służba zdrowia od lat wymaga gruntownej przebudowy. Mimo zapewnień kolejnych władz, że te zajmą się sprawą, wciąż nie doczekaliśmy się sprawnie i właściwie działającego systemu opieki zdrowotnej. Polacy potrafią w kolejkach do lekarzy specjalistów oczekiwać latami, a wężyki chorych oczekujących do hospicjów to apogeum problemu.
Sprawę przebadała Najwyższa Izba Kontroli, która niestety nie ma dobrych wieści. Pacjenci umierają w oczekiwaniu na swoją kolej do hospicjów. Tylko w 10 skontrolowanych przez Izbę placówkach w latach 2015 - 2018 mieliśmy do czynienia ze śmiercią 763 pacjentów. Ci oczekiwali na swoje miejsce w hospicjach, ale niestety śmierć była szybsza.
NFZ wykłada za mało na hospicja. Powodem zapisy w kontrakcie
Problemami są przede wszystkim mała liczba miejsc w hospicjach, niskie sumy przeznaczane na działalność placówek, ale także bardzo wąska grupa chorób, która uprawnia pacjentów do korzystania z opieki. Dostęp do opieki hospicyjnej i paliatywnej, czyli całościowej opieki nad nieuleczalnie chorymi, mają głównie chorzy na nowotwory. Ci stanowią aż 90% składu osobowego w hospicjach.
Mało kto z chorobą nienowotworową, jak donosi portal Superbiz.se.pl, ma szansę na dostanie się do hospicjum. Rocznie takich osób umiera (sic!) 45 tys. osób, które nie mają nawet szans na uzyskanie właściwej pomocy. Liczba miejsc w hospicjach powinna wynosić od 80 do 100 na 1 mln mieszkańców. Choć w ostatnich latach sytuacja się poprawia, to wciąż w 10 skontrolowanych przez NIK hospicjach brakowało ich aż 443.
Najgorsze jest to, że NFZ samo ma związane ręce. Fundusz nie może wykraczać bowiem poza limity określone w kontraktach. Obejście tychże możliwe jest wyłącznie w wypadku świadczeń, które ratują życie. Te natomiast nie dotyczą hospicjów, które nie zajmują się leczeniem, a opieką nad nieuleczalnie chorymi, zapewniając pacjentom godne warunki w ostatnich dniach życia.