Nie ładuj telefonu na lotnisku! Ekspert ds. cyberbezpieczeństwa mówi jak się pilnować w sezonie wakacyjnym
Zbliża się sezon wakacyjny, a więc okres naszej wzmożonej obecności na lotniskach. Dostępność połączeń lotniczych, z jakiej możemy obecnie korzystać jest również niestety niemałą pożywka dla złodziei. Do tej pory byliśmy najczęściej ostrzegani o tym, aby nie zostawiać walizek bez opieki, bo może je ktoś ukraść, bo obsługa lotniska uzna je za materiał wybuchowy i przekaże do utylizacji, za którą to jeszcze my zapłacimy.
Od niedawna na lotniskach, ale też np w galeriach handlowych czeka na nas jeszcze inne zagrożenie. Hakerzy coraz częściej czyhają bowiem na nasze dane osobowe zawarte w telefonach czy tabletach. Raport IBM X-Force z 2019 r. pokazuje wyraźnie, że branża transportowa była drugim najczęściej atakowanym sektorem w 2018 r. przez hakerów.
Zagrożenie na jakie możemy się narazić po podłączeniu do do portu USB w miejscu publicznym opisał Caleb Barlow, ekspert ds. cyberbezpieczeństwa, w wywiadzie udzielonym magazynowi Forbes. Barlow użył dosyć mocnych słów i osobom mniej zaznajomionym z technologią i cyberbezpieczeństwem wytłumaczył, że podłączenie się do publicznego portu USB jest jak znalezienie na skraju drogi szczoteczki do zębów i włożenie jej do ust.
Może pomóc klasyczna ładowarka z wejściem do kontaktu
Wiceprezes X-Force Threat Intelligence w IBM Security wytłumaczył, że jest kilka sposobów na zabezpieczenie się przed możliwością kradzieży danych z naszego urządzenia mobilnego. Jednym z nich jest klasyczny sposób ładowania, za pomocą podłączenia ładowarki bezpośrednio do kontaktu, nie zaś tylko do publicznego portu USB.
Juice-Jack Defender także jest dobrym filtrem
Innym wymienionym przez eksperta sposobem jest zakupienie specjalnej wtyczki typu Juice-Jack Defender, którą zakłada się pomiędzy kablem do ładowania urządzenia, a portem USB. Takie rozwiązanie pozwoli na spokojnie ładować smartfona lub tableta, a wtyczka zabezpieczy nas przez możliwością wejścia hakerów do naszych danych.
Własny powerbank
Dużo bezpieczniejsze według Barlow’a jest także posiadanie własnego akumulatora, którym jest powerbank. Chociaż urządzenie typu powerbank także wymaga ładowania, to zainstalowanie w nim złośliwego oprogramowania, które potem zainfekuje nasz smartfon jest, póki co, niemal niemożliwe na tak szeroką skalę, aby wykorzystywać je do polowania na podróżnych.
Ekspert radzi również, aby uważać np. na kable pozostawione przy portach USB, niby przez zapominalskich podróżnych. Podłączenie się do publicznego portu za pomocą nieznajomych akcesoriów również może być groźne dla naszego telefonu.