Niemcy: Pracodawca nie chciał płacić Polakom. 4 dni koczowali w lesie
Kurierzy z Polski pracujący w Niemczech zagrali swojemu pracodawcy na nosie. Choć początkowo policja brała ich za złodziei, to oni padli ofiarami nieuczciwości.
Z tego artykułu dowiesz się:
Dlaczego Polacy koczowali w lesie
Jaki jest finał tej sprawy
Polski sposób na niemieckiego pracodawcę
"Nie masz cwaniaka nad Warszawiaka" - śpiewał niegdyś Stanisław Grzesiuk. Okazuje się, że nie tylko Warszawiaka charakteryzuje szczególny spryt, ale silny on jest w ogóle w Polakach. Przekonała się o tym firma Lohof Transport z Eisenach w Turyngii.
Kurierzy z Polski pracowali w firmie od kwietnia. Po tym, jak pracodawca nie wypłacił im pieniędzy, odeszli i zostali wyrzuceni z kwater pracowniczych. Za kartę przetargową wzięli kluczyki do aut.
Mężczyźni przez cztery dni koczowali w lesie, a dodatkowo były pracodawca nasyłał na nich policję. Jak opowiadają Polacy, wmawiał funkcjonariuszom, że ukradli im samochody. Mimo, że niemiecka firma nie zapłaciła Polakom, wynagrodzenie miało otrzymać 30 innych pracowników, którzy pochodzili z Mołdawii, Niemiec i Rosji.
Oszukani w Niemczech
Sprawę nagłośniła "Gazeta Wyborcza" oraz media społecznościowe. O sytuacji trzynastu pokrzywdzonych Polaków dowiedział się GLS - firma kurierska, której podwykonawcą był niemiecki przedsiębiorca.
Ostatecznie firma GLS wynajęła hotel polskim pracownikom oraz doszła z nimi do porozumienia. W rozmowie z "Deutsche Welle" pan Wojciech, jeden z pokrzywdzonych, powiedział, że sprawa będzie zamknięta dopiero wtedy, gdy otrzyma swoje wynagrodzenie.
Z kolei portal gazeta.pl zapytał właściciela niemieckiej spółki, dlaczego pieniędzy nie otrzymali Polacy. GLS również nie zna odpowiedzi na to pytanie, ale dodaje, że przyczyną miały być kłopoty finansowe. Ostatecznie kurierski gigant zdecydował się zakończyć współpracę z podwykonawcą.
Byłeś świadkiem ciekawego zdarzenia? Masz interesujące zdjęcia lub filmik? Podziel się z nami wysyłając na [email protected]