PFR wymusza zwrot pieniędzy z tarczy. Firmy nie chcą o tym słyszeć, będą się odwoływać
Polski Fundusz Rozwoju rozdysponował pieniędzmi z tarczy antykryzysowej, a teraz chce, żeby firmy je zwracały. PFR zasłania się dostrzeżeniem błędów, natomiast prawnicy mówią wprost: formularz od PFR-u mógł być skonstruowany wadliwie.
Z tego artykułu dowiesz się:
-
Dlaczego PFR żąda zwrotu pieniędzy
-
Czy wina leży po stronie przedsiębiorców
-
Co doradzają prawnicy i jak sprawę chce rozwiązać PFR
PRF żąda zwrotu pieniędzy z tarczy
Podczas pierwszej fali pandemii koronawirusa rząd wypłacał pieniądze przedsiębiorcom w ramach tarczy antykryzysowej. Subwencje trafiały do mikro-, małych i średnich przedsiębiorstw.
Firmy miały dwa warianty otrzymania pieniędzy: spłacić lub nie zamykać działalności przez dwanaście miesięcy i przyjąć fundusze jako bezzwrotne. Maksymalnie można było uzyskać do 75 proc. subwencji. Średnia kwota wypłaconych pieniędzy w ramach tarczy antykryzysowej wynosiła dla małych i średnich firm 69 tys. zł, natomiast dla mikroprzedsiębiorstw - 576 tys. zł.
Jak informuje wyborcza.biz, PFR nagle nakazał, aby przedsiębiorcy uwzględniali także firmy partnerskie i powiązane. Wcześniej należało tylko wskazać skalę biznesu. Jak się okazuje, PFR nie poinformował o tym przedsiębiorców.
W efekcie PFR wzywa przedsiębiorców do zwrotu otrzymanych pieniędzy z tarczy. Katarzyna Burkowska z biura rachunkowego w rozmowie z wyborcza.biz podkreśla, że na swoim biurku ma masę pism od PFR do firm o zwrot subwencji.
PFR sam sobie winien?
PFR odbija pałeczkę i mówi, że wielokrotnie informował przedsiębiorców o zachodzących zmianach. Paweł Borys, prezes PFR tłumaczy, że jeśli ktoś się zorientował i wycofał wniosek, urząd mu go anulował. Dodaje, że obecnie takiej możliwości nie ma i zasłania się Komisją Europejską.
Z kolei serwis prawo.pl informuje, że PFR wypłacił pieniądze (61 mld zł łącznie), aż 348 tys. podmiotów. Wezwanych do oddania pieniędzy zostało 2 proc., czyli ok. 7 tys. firm. Co mają zrobić w tej sytuacji?
Prawnicy w rozmowie z portalem podkreślają, że przedsiębiorcy nie powinni bać się dorgi sądowej. Bartosz Wojtaczka, radca prawny z kancelarii Ostrowski i Wspólnicy tłumaczy, że wina niekoniecznie stoi po stronie przedsiębiorców.
Z kolei Zbigniew Karaś z kancelarii Karaś i Wspólnicy dodaje, że to wnioski przygotowane przez PFR były wadliwe. - Automatycznie klasyfikowały mikroprzedsiębiorcę z obrotem powyżej 2 mln euro rocznie jako posiadającego status małego lub średniego przedsiębiorcy - wyjaśnił mecenas.
PFR nie składa broni i zapowiada, że może iść przedsiębiorcom na rękę i ewentualnie rozłożyć konieczność spłaty subwencji na raty. Ma być to forma nieoprocentowanego kredytu.
Byłeś świadkiem ciekawego zdarzenia? Masz interesujące zdjęcia lub filmik? Podziel się z nami wysyłając na redakcja@biznesinfo.pl