Pielęgniarki bez podwyżek? Pomysł zaskakuje i to w szczycie pandemii koronawirusa
Jak wskazuje "Gazeta Wyborcza", od nowego roku mogą zajść zmiany w sposobie wynagradzanie pielęgniarek i położnych. Obecnie Narodowy Fundusz Zdrowia wypłaca szpitalom pieniądze z konkretnym przeznaczeniem na podwyżki dla personelu. Są to inne środki niż te, które szpitale otrzymują na obsługę administracyjną czy usługi medyczne. Oznacza to, że pieniędzy z budżetu "płacowego" nie można przeznaczać na cele inne, niż podwyżki dla pielęgniarek i położnych, które wywalczyły podwyżki w wysokości 400 złotych na przestrzeni lat 2015-2018.
Wywalczonych podwyżek nie będzie?
Najnowsza propozycja Adama Niedzielskiego, nowego ministra zdrowia, a poprzednio prezesa NFZ jest zaskakująca - informuje "GW". Ministerstwo Zdrowia chce zmienić zasady wypłacania świadczeń. W myśl nowej propozycji, szpitale miałyby otrzymywać z centrali jeden przelew. W tym "wspólnym worku" znalazłyby się pieniądze na usługi medyczne, wypłaty i koszta administracyjne. "Gazeta Wyborcza" wskazuje, że ten pomysł kładzie się bladym strachem wśród pielęgniarek. Żywią one obawy, że taki sposób rozliczania spowoduje "łatanie dziur" w innych sektorach szpitalnej działalności, zamiast realnie przełożyć się na pensje i podwyżki.
– Uważamy za skandaliczne, że Ministerstwo Zdrowia działania te podejmuje nie dość, że w okresie pandemii COVID-19 i kulminacji zachorowań, to jeszcze ma dla naszej grupy zawodowej specyficzny, nieoczekiwany prezent z okazji Roku 2020 ogłoszonego Światowym Rokiem Pielęgniarek i Położnych. Można tylko pogratulować Ministrowi wyczucia miejsca i terminu dla wdrożenia takich zmian – pisze na łamach "GW" Ogólnopolski Związek Zawodowy Pielęgniarek i Położnych.