Wyszukaj w serwisie
biznes finanse technologie praca handel Eko Energetyka polska i świat
BiznesINFO.pl > Polska i Świat > Polska na niebezpiecznej ścieżce. Gwarancje dla Netanjahu wymuszone przez USA?
Marcin Śliwa
Marcin Śliwa 10.01.2025 18:14

Polska na niebezpiecznej ścieżce. Gwarancje dla Netanjahu wymuszone przez USA?

Duda, Netanjahu
fot. Piotr Molecki, East News

Zarówno polski prezydent jak i rząd odmawiają podporządkowania się nakazowi aresztowania Benjamina Netanjahu, wydanemu przez trybunał w Hadze. Można zakładać, że dzieje się tak pod wpływem Stanów Zjednoczonych, jednak w obecnej sytuacji geopolitycznej taki ruch budzi uzasadnione obawy. „Według obowiązującego w Polsce prawa, o wykonaniu nakazu aresztowania wydanego przez Międzynarodowy Trybunał Karny decyduje sąd, a nie politycy” – zaznacza profesor Włodzimierz Wróbel.

Polska wyjęta spod prawa międzynarodowego

Zaplanowana na 27 stycznia uroczystość 80. rocznicy wyzwolenia byłego niemieckiego nazistowskiego obozu w Auschwitz-Birkenau wywołuje liczne napięcia na długo przed jej rozpoczęciem. Choć na pierwszy plan powinny wysuwać się wyłącznie aspekty pamięci historycznej i oddania hołdu ofiarom Zagłady, deklaracja polskiego rządu o zapewnieniu ochrony premierowi Izraela Benjaminowi Netanjahu, wywołała poważne kontrowersje. Chodzi o nakaz aresztowania premiera Izraela, wydany przez Międzynarodowy Trybunał Karny, którego polski rząd oraz prezydent nie zamierzają uszanować. 

Sprawę dodatkowo komplikują Stany Zjednoczone, które właśnie wprowadzają ustawę, zgodnie z którą, gdyby Polska — chcąc działać zgodnie z prawem międzynarodowym — jednak zatrzymała Netanjahu, naraziłaby się wówczas na… sankcje USA. Dlaczego ta wielowątkowa sprawa jest tak niejednoznaczna i co na jej temat mówi polskie prawo?

Nadchodzi czas wielkich obietnic. Znamy datę wyborów prezydenckich

Wyjątkowo niebezpieczny precedens

Międzynarodowy Trybunał Karny w Hadze sądzi w przypadku zbrodni takich jak ludobójstwo, zbrodnie przeciwko ludzkości, zbrodnie wojenne oraz agresja jednego państwa na drugie. Objęci nakazem aresztowania są między innymi Władimir Putin oraz premier Izraela Benjamin Netanjahu. Nakaz aresztowania Netanjahu ma związek z zarzutem popełnienia zbrodni wojennych w Strefie Gazy, a także z wcześniejszymi oskarżeniami dotyczącymi operacji wojskowej przeciwko Hamasowi. Ta terrorystyczna organizacja dokonała ataku na Izrael w październiku 2023 roku, zabijając około 1,2 tys. izraelskich obywateli i uprowadzając blisko 250 zakładników.

Konflikt zbrojny, który rozpoczął się po tym incydencie, doprowadził do śmierci szacunkowo 45,5 tys. Palestyńczyków. Te liczby nie uwzględniają jednak rozróżnienia pomiędzy cywilami a bojownikami.

Tymczasem najpierw prezydent Andrzej Duda skierował do premiera Tuska prośbę o formalne zapewnienie Netanjahu ochrony przed aresztowaniem, a następnie premier Donald Tusk zapewnił, że do zatrzymania premiera Izraela w Polsce nie dojdzie. Dlaczego? 

Według oficjalnej informacji przekazanej przez Centrum Informacyjne Rządu, 27 stycznia 2025 roku Polska zagwarantuje wolny i bezpieczny udział w obchodach dla całej delegacji izraelskiej. Premier Donald Tusk zaznaczył, że priorytetem jest możliwość swobodnego uczestnictwa szefa rządu Izraela w ceremoniach rocznicowych. W uchwale przyjętej przez Radę Ministrów zaznaczono, że ten gest wynika z przekonania o obowiązku szczególnej troski o zaproszonych gości przybywających w tak symbolicznym celu.

Zapewnienie bezpiecznego udziału przywódcom Izraela w uroczystościach 27 stycznia 2025 roku, polski rząd traktuje jako wpisujące się w oddanie hołdu narodowi żydowskiemu, którego miliony Córek i Synów stało się ofiarami Zagłady dokonanej przez III Rzeszę – napisano w uchwale, którą rząd przyjął 9 stycznia. 

Zrzut ekranu 2025-01-10 181136.png
Źródło: uchwała nr 3 Rady Ministrów/ 9 stycznia 2025 r.

Krytykę wobec decyzji władz w Warszawie wyraził już prof. Piotr Hofmański – były prezydent MTK i były sędzia tego sądu. Hofmański przyznał, że w świetle prawa międzynarodowego państwo członkowskie trybunału powinno wykonać nakaz aresztowania, a jego zignorowanie może nie tylko obniżyć autorytet Polski na arenie światowej, ale też podważyć sens funkcjonowania samego trybunału. Taka sytuacja stanowi bowiem wyjątkowo niebezpieczny precedens w Europie i stawia pod znakiem zapytania realne możliwości ścigania osób podejrzewanych o najpoważniejsze zbrodnie.

W mediach społecznościowych sytuację z punktu widzenia polskiego prawa tłumaczy również prof. Włodzimierz Wróbel - polski prawnik, profesor nauk społecznych i wykładowca Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Jeżeli Międzynarodowy Trybunał Karny wydał nakaz aresztowania określonej osoby, to zwraca się do państwa, w którym osoba ta akurat przebywa, z osobnym wnioskiem o jej aresztowanie. Zgodnie z Kodeksem postępowania karnego,  taki wniosek trafia do Ministra Sprawiedliwości, który ma obowiązek przekazać go do właściwego sądu okręgowego (art. 611g  § 1 k.p.k.). Wtedy, zgodnie z art. 611j  § 1 k.p.k., sąd ma obowiązek zastosować tymczasowe aresztowanie – pisze prof. Wróbel.

Jak zauważa profesor, od tej bezwzględnej zasady jest wyjątek - jeżeli aresztowanie byłoby „sprzeczne z zasadami porządku prawnego Rzeczpospolitej Polskiej", sąd (a nie Minister, czy Premier) wstrzymuje się od wydania decyzji i przekazuje akta sprawy z powrotem Ministrowi Sprawiedliwości, który wyjaśnić ma sprawę z Międzynarodowym Trybunałem Karnym (art. 611m k.p.k.).

Ewentualne zatrzymanie oskarżonego o zbrodnie wojenne Benjamina Netanjahu nie stoi jednak w sprzeczności z zasadami porządku prawnego Rzeczpospolitej Polskiej.

Wniosek: według obowiązującego w Polsce prawa, o wykonaniu nakazu aresztowania wydanego przez Międzynarodowy Trybunał Karny decyduje sąd, a nie politycy – konkluduje profesor. 

Amerykanie wskazują, kogo obowiązuje prawo

Atmosferę podgrzewają również informacje, które napływają zza oceanu. W Stanach Zjednoczonych Izba Reprezentantów przegłosowała bowiem projekt ustawy, który zakłada nałożenie sankcji na osoby współpracujące z Międzynarodowym Trybunałem Karnym w Hadze w sprawach dotyczących ścigania obywateli USA i ich sojuszników. Chodzi w tym również o premiera państwa, które uznawane jest za strategicznego sojusznika USA, czyli Izraela.  

Krótko mówiąc, Amerykanie ogłaszają, że prawo międzynarodowe nie będzie obowiązywało ani ich, ani tych, których wskażą. Propozycja ta w poprzednim roku nie znalazła wystarczającego poparcia w Senacie kontrolowanym wówczas przez Demokratów, jednak dziś istnieje duże prawdopodobieństwo, że Republikanie doprowadzą w końcu do jej przyjęcia.

Jeśli zatem zarówno leżąca w środku Europy i należąca do Unii Europejskiej Polska, jak i starające się o utrzymanie pozycji światowego hegemona Stany Zjednoczone, zupełnie oficjalnie ignorują wyroki MTK w Hadze, oznacza to, że być może właśnie nadchodzą czasy, których prawo międzynarodowe przestaje obowiązywać, a rację będzie miał wyłącznie ten, kto jest silniejszy. Innymi słowy, na globalnej arenie prawo międzynarodowe właśnie wypierane jest przez prawo dżungli. 

Polskie stanowisko można tłumaczyć niechęcią do stawania w opozycji do Stanów Zjednoczonych w sytuacji, gdy Rosja staje się coraz groźniejsza, a ze Wschodu ciągle napływają informacje o chorych ambicjach Putina, któremu marzy się odbudowa dawnej strefy wpływów z czasów ZSRR. Mimo to, udział Rzeczypospolitej w ustanawianiu podobnych precedensów w obecnej sytuacji geopolitycznej budzi uzasadnioną dyskusję o racjonalność takich działań. Nawet, a może przede wszystkim, jeśli są one dyktowane przez rzekomo największego gwaranta polskiego bezpieczeństwa, który – podobnie jak człowiek, który lada chwila stanie na jego czele - staje się coraz bardziej nieobliczalny.