Prezes NBP przekonuje, że "inflacja jest przejściowa". W ciągu 10 lat mamy przegonić Włochy
Prezes NBP Adam Glapiński zabrał głos w sprawie braku podwyżek stóp procentowych mimo powszechnej drożyzny. Jego zdaniem inflacja jest determinowana przez czynniki zewnętrzne, a ingerencja nie jest konieczna. Jest przekonany, że nasz kraj jest na prawidłowej ścieżce rozwoju, a Polacy już niebawem będą mogli cieszyć się z wypłat w wysokości ponad 11,9 tys. zł. To już kolejna obietnica w tym tonie na przestrzeni ostatnich tygodni.
Z tego artykułu dowiesz się:
-
Co prezes NBP mówi o tempie rozwoju polskiej gospodarki
-
Kiedy pracownicy w Polsce mają zarabiać ponad 11,9 tys. zł
-
Jaką propozycję przedstawił w tym zakresie Jarosław Kaczyński
Prezes NBP: nie ma potrzeby ingerować w stopy procentowe
Prezes NBP Adam Glapiński od dłuższego czasu mierzy się z krytyką związaną z brakiem reakcji względem stóp procentowych , które od ponad roku są na rekordowo niskim poziomie. Część ekspertów liczyła na to, że inflacja skłoni Radę Polityki Pieniężnej (RPP) do zrewidowania swojego stanowiska. Nic bardziej mylnego.
- Inflacja jest podwyższona przez czynniki zewnętrzne i w dużej mierze przejściowe, więc nie ma przesłanek do zmiany stóp procentowych - oznajmił prezes NBP w rozmowie z portalem salon24.pl.
Szybki szacunek inflacyjny z czerwca wskazuje, że wzrost cen wynosił 4,4 proc. w porównaniu z majem . Prezes NBP zaznaczył, że ponad połowa czerwcowej inflacji wynika z podwyżki cen paliw, wywozu śmieci i prądu.
Jednak Adam Glapiński zapewnił, że jeśli ostateczna lipcowa projekcja będzie wymagała interwencji, to RPP “odpowiednio zareaguje”. Z kolei, gdy tylko wzrost cen będzie napędzany czynnikami popytowymi, a mocny wzrost gospodarczy będzie się utrzymywał, to RPP podniesie stopy procentowe.
To właśnie we wzroście gospodarczym prezes NBP pokłada ogromne nadzieje. Jest przekonany, że tempo rozwoju Polski będzie tylko przyspieszało i Polska dogoni bogatsze kraje Europy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Prezes NBP obiecuje drugie Włochy, a prezes PiS drugą Słowenię
Prezes NBP wskazywał, że biorąc pod uwagę realną siłą nabywczą wynagrodzeń (parytet siły nabywczej), w przeciągu dekady “przegonimy Włochy”. Co to oznacza w praktyce?
Zdaniem Adama Glapińskiego za 10 lat Polak będzie mógł liczyć na średnią pensję wyższą niż Włoch, który już teraz zarabia 2 640 euro miesięcznie. Ta stawka z pewnością wzrośnie, a więc uśrednione wynagrodzenie w Polsce będzie wynosiło co najmniej 11 908 zł w 2031 r.
Czy po dogonieniu Włoch Polska dalej będzie prężnie się rozwijała? - Do dzisiejszego poziomu niemieckiego dojdziemy za jakieś 20-25 lat, ale oni będą prawdopodobnie dalej z przodu - szacuje prezes NBP.
Mniej śmiałe obietnice w tym zakresie złożył pod koniec czerwca prezes PiS Jarosław Kaczyński. W trakcie wystąpienia na Podlasiu przekonywał, że za 10 lat Polska stanie się drugą Słowenią, a średnia pensja będzie wynosiła 9,6 tys. zł.
Tymczasem zarówno plany prezesa NBP, jak i prezesa PiS mogą być trudne do zrealizowania, ponieważ według danych Eurostatu z 2020 r. Polska znajduje się na końcu europejskiego rankingu uśrednionych zarobków. Na 30 sklasyfikowanych państw zajęliśmy odległe 22. miejsce. Portal slaskibiznes.pl podaje, że średnie zarobki w Polsce wynosiły 863 euro miesięcznie, co stanowi zaledwie 40 proc. średniej unijnej.
Byłeś świadkiem ciekawego zdarzenia? Masz interesujące zdjęcia lub filmik? Podziel się z nami wysyłając na redakcja@biznesinfo.pl