Żarty się skończyły, Europa wstrzymuje oddech. Decyzja Trumpa zachwieje gospodarczym porządkiem świata

Nadszedł “dzień wyzwolenia Ameryki”. Tak szumnie określił 2 kwietnia Donald Trump. Jak na tak wiekopomne wydarzenie, niewiele o nim wiadomo. Administracja prezydenta, jak i on sam przez ostatnie tygodnie, wysyłała sprzeczne komunikaty dotyczące ważnej zmiany w polityce handlowej USA. Jedno jest pewne — Europa może mieć powody do nerwowości. Co może się wydarzyć już za kilka godzin?
Donald Trump niedługo odkryje karty
W środę 2 kwietnia podczas uroczystej ceremonii w Ogrodzie Różanym Donald Trump ogłosi ważną decyzję, która wiele zmieni nie tylko w gospodarce Ameryki, ale odbije się również na wielu zagranicznych rynkach, w tym również na polskim. To może być wielki zwrot w wojnie handlowej między Stanami a Europą. Unia Europejska już szykuje się na najgorszy scenariusz.
Rzeczniczka Białego Domu — Karoline Leavitt, Trump przekazała, że zapowiadane rozporządzenie prezydenta ma być kresem dekad nieuczciwych praktyk handlowych, które “zdzierały z Ameryki i amerykańskich robotników, wydrążyły klasę średnią i zniszczyły serce kraju”. Wszystko to, to wielkie i dumnie brzmiące hasła, ale co tak naprawdę się za nimi kryje? Obszerny plan dotyczący polityki celnej, który najprawdopodobniej będzie najbardziej agresywnym działaniem jeśli chodzi o nakładanie ceł, które zainicjował amerykański prezydent.

Cła wzajemne mogą zachwiać światową gospodarką
Do tej pory członkowie amerykańskiej administracji, a nawet sam Donald Trump podawali różne wersje nowej polityki celnej USA. Sekretarz ds. handlu — Howard Lutnick przekazał, że każdy kraj otrzyma inną taryfę, natomiast sekretarz skarbu, Scott Bessent zasugerował, że cła zostaną nałożone na tak zwaną "parszywą piętnastkę", czyli partnerów handlowych USA, którzy notują największe nadwyżki w wymianie handlowej ze Stanami. Prezydent natomiast upiera się przy wersji z cłami wzajemnymi zgodnymi z zasadą “cokolwiek oni pobierają od nas, my będziemy pobierać od nich”.
Do tej pory amerykański rząd nałożył cła na aluminium, stal i samochody, oraz podwyższył taryfy na wszystkie towary importowane z Chin. Kolejne rozporządzenie już widnieje na horyzoncie. Donald Trump zapowiedział już kolejne taryfy, tym razem na zagraniczne leki, drewno oraz półprzewodniki. Z kolei we wtorek dziennik "Washington Post" powołując się na różne źródła, poinformował o tym, że amerykańska administracja przygotowuje się do objęcia 20-procentowym cłem większości importowanych do USA towarów.
W Białym Domu panuje chaos, a słowem, które towarzyszy ostatnio urzędnikom i politykom jest “niepewność”. Oni sami nie wiedzą, co się wydarzy w ich własnym kraju. W ubiegłym tygodniu do Waszyngtonu zjeżdżały delegacje handlowe z krajów europejskich jednak i im nie przekazano żadnych konkretnych informacji. Wiele wskazuje na to, że wojna handlowa może wkrótce eskalować, a UE ma już w zanadrzu plan awaryjny, o czym poinformowała szefowa Komisji Europejskiej — Ursula Von der Leyen.
Tam UE może odpowiedzieć na nowe cła Trumpa
Nakładanie nowych ceł zdaje się być czymś w rodzaju obsesji prezydenta USA. Można odnieść wrażenie, że głównie tym zajmuje się ostatnio amerykańska administracja. Donald Trump ogłosi ostateczną wersję planu nowych taryf we środę 2 kwietnia o godzinie 15:00 czasu waszyngtońskiego, czyli o tym jak “odrodzenie Ameryki” przełoży się na interesy Europy i Polski dowiemy się tuż po godzinie 21:00.
Nałożenie 20-procentowych ceł wstrząśnie światową gospodarką, która w wielu dziedzinach jest zależna od USA. Można również spodziewać się znaczącego osłabienia pozycji Światowej Organizacji Handlu (WTO). We wtorek w Parlamencie Europejskim Ursula Von der Leyen odniosła się do tych planów i nie szczędziła słów krytyki.
Cła to podatki, które będą płacone przez ludzi. Cła to podatki dla Amerykanów na artykuły spożywcze i leki. Cła tylko napędzą inflację, co jest dokładnym przeciwieństwem tego, co chcemy osiągnąć. Amerykańskie fabryki zapłacą więcej za komponenty produkowane w Europie. To będzie kosztować utratę miejsc pracy. Stworzy biurokratyczne monstrum nowych procedur celnych. To będzie koszmar dla wszystkich importerów z USA. A dziś nikt tego nie potrzebuje — ani w USA, ani w Europie — przekazała szefowa KE.
Unia Europejska od dawna prowadzi debatę dotycząca reakcji na kolejne cła nakładane przez Donalda Trumpa. Ze słów Von der Leyen wynika, że szefowie unijnych państw i rządów są w stałym kontakcie, a UE jest nastawiona raczej na negocjacje niż ostrą konfrontację, jednakże odpowiedź na wypadek bardziej agresywnych działań amerykańskiej administracji jest już ustalona. “Nie chcemy odwetu, ale mamy silny plan, jeśli będzie to konieczne” — zadeklarowała szefowa KE.





































