Rekordowa sprzedaż polskich jabłek. Nie jest to jednak powód do radości
Polska jest jednym z głównych eksporterów jabłek, dostarczamy je do 67 krajów. Z danych przedstawionych przez Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa wynika, że w 2021 r. znacznie zmieniły się trendy w eksportowaniu tego towaru za granicę.
Według danych podanych przez portal „sad24.pl”, w 2021 r. z Polski wyeksportowano ponad 900 tys. ton jabłek . Dla porównania, w 2020 r. było to ponad 600 tys. ton. Mogłoby się wydawać, że wzrost zainteresowania polskim produktem na poziomie 300 tys. ton powinien być zadowalający dla właścicieli sadów. Nic bardziej mylnego.
W strukturze odbiorców polskich jabłek przodują kraje Unii Europejskiej , do których łącznie trafiło ponad 500 tys. ton owoców. Jednakże pod względem pojedynczych odbiorców, najwięcej z nich dotarło do Niemiec, Egiptu i Białorusi .
Nie ma się z czego cieszyć
Choć pod względem liczbowym w 2021 r. wyeksportowaliśmy znacznie więcej jabłek niż w analogicznym okresie roku 2020, to nie jest to powód do radości. Okazuje się, że eksportowaliśmy je po znacznie niższej cenie.
Jak podaje portal „pulsbiznesu.pl”, ceny jabłek są na alarmująco niskim poziomie , nieadekwatnym do kosztów energii i robocizny.
W rozmowie z „Polską Agencją Prasową”, prezes stowarzyszenia Agroekoton dr inż. Mirosław Korzeniowski stwierdził, że ceny polskich jabłek od lat są na niepokojąco niskim poziomie, a wzrost cenowy spowodowany przez pandemię COVID praktycznie zniknął.
Brak pracowników
Dr inż. Korzeniowski zwrócił uwagę na fakt, że w polskich sadach brakuje rąk do pracy . Do 2021 r. polskich sadowników wspierali głównie pracownicy z Ukrainy i Białorusi , których teraz brakuje. Jest to spowodowane atakiem Rosji na Ukrainę i nieobecnością młodych mężczyzn.
Co będzie za 5-10 lat?
W rozmowie z PAP, dr inż. Korzeniowski podkreślił, że wszechobecna mechanizacja i automatyzacja dosięgnie również sady. "To jest dłuższa perspektywa, ale jest to światowy trend. Nowe technologie, zwłaszcza cyfryzacja , docelowo mogą pomóc, ale to jest perspektywa 5–10 lat, żeby robotyzacja wkroczyła w większej skali do polskiego ogrodnictwa ” - zaznaczył.