Revolut podnosi opłaty. Konkurencja na rynku jednak rośnie
Z tego artykułu dowiesz się:
-
Jakie zmiany wprowadza od kwietnia Revolut
-
Z jakimi zmianami użytkownicy musza się liczyć już w najbliższych dniach
-
Co ma do zaoferowania konkurencja
Revolut wprowadza niekorzystne zmiany w cenniku
Revolut to istniejące od ponad pięciu lat brytyjskie przedsiębiorstwo świadczące usługi bankowe. Oferuje m.in. usług związane z kryptowalutami, płatności peer-to-peer, czy wymianę walut.
Jeszcze w lutym przedsiębiorstwo informowało użytkowników o zmianach w cenniku, niekorzystnych zmianach. Zaczną one obowiązywać od 23 kwietnia tego roku, czyli za nieco ponad miesiąc.
Zmiany mają dotyczyć m.in. opłat za korzystanie z bankomatów w planie Standard. Obecnie jak przypomina serwis Prnews.pl obowiązuje limit bezpłatnych miesięcznych wypłat do kwoty 800 zł. Gdy ów limit zostanie przekroczony, naliczana jest prowizja w wysokości 2 proc.
W związku z planowanymi na kwiecień zmianami ma pojawić się nowy warunek, w związku z którym w ciągu miesiąca będzie można dokonać pięciu wypłat z bankomatów . Obydwa limity będą funkcjonowały niezależnie od siebie, co oznacza, że opłata zostanie naliczona, gdy użytkownik przekroczy jeden z limitów, nawet jeśli nie przekroczy drugiego. Ponadto pojawić ma się kwota minimalnej prowizji w wysokości 5 zł. Użytkownik dokonujący wypłat powyżej wspomnianych limitów zapłaci większą z dwóch kwot: 5 zł lub 2 proc. wypłacanej kwoty.
Druga istotna zmiana, która zostanie wprowadzona pod koniec przyszłego miesiąca dotyczy przelewów międzynarodowych. Obecnie Revolut oferuje dwa rodzaje takich przelewów – przelewy transgraniczne, a także płatności SWIFT i dla każdego z nich obowiązują dwa osobne limity. Od kwietnia mają one zostać połączone w ramach jednej kategorii, która będzie nosić nazwę „płatności międzynarodowe”. Opłaty z tego tytułu mają wahać się od 1,5 zł do 25 zł w zależności od ilości przelewów i kraju odbiorcy. W planach Standard i Plus wszystkie przelewy międzynarodowe będą płatne.
Jak zauważa Bankier.pl to kolejne w ostatnim czasie zmiany w ofercie przedsiębiorstwa. W połowie zeszłego roku obniżono bowiem limit bezpłatnej wymiany walut (do 5 tys. zł), a także podniesiono prowizję (do 1 proc.) za transakcje tego typu wykonywane w weekendy. Z kolei na początku tego roku Revolut poinformowało, że od 18 marca przestaną być obsługiwane lokalne rachunki w polskiej walucie.
- Z przykrością informujemy, że od 18 marca 2021 r. lokalne dane konta PLN, których używasz do otrzymywania płatności lokalnych, nie będą już dostępne. Od dziś, aby otrzymywać płatności, musisz używać swojego numeru IBAN (międzynarodowego numeru rachunku bankowego), który zaczyna się od ‘LT’. Numer IBAN możesz znaleźć w swojej aplikacji w zakładce ‘Konta’ na ekranie głównym, dotykając symbolu kraju obok swojego salda - informował przed kilkoma tygodniami Revolut.
Użytkownicy nie mają więc powodów do zadowolenia. Jest jednak dla nich dobra wiadomość – na Revolut świat się nie kończy. Bankier.pl zwraca uwagę, że rynek fintechów się rozrasta i klienci ceniący sobie transgraniczne transakcje mają w czym wybierać.
Jeśli nie Revolut to co?
Portal wskazuje tu m.in. popularny e-kantor Cinkciarz, który pod koniec zeszłego roku wprowadził do swojej oferty w wersji fizycznej i wirtualnej kartę wielowalutową, którą można uznać ze bezpośrednią konkurencję dla propozycji Brytyjczyków . Konstrukcja pakietu oparta jest na dwóch „portfelach”, z czego pierwszy może służyć do wymiany walut (nie jest połączony z kartą), a drugi stanowi źródło pieniądza dla karty. Przenoszenie środków pomiędzy portfelami jest darmowe i natychmiastowe.
Karta wielowalutowa w wersji fizycznej wydawana jest gratis. Klienci nie ponoszą opłat także za prowadzenie 20 rachunków walutowych i transakcje bezgotówkowe. Jeśli zaś chodzi o wypłaty z bankomatów, to pierwsze dwie wypłaty w miesiącu są na terenie Europy bezpłatne, podczas gdy w pozostałych krajach można za darmo wypłacić maksymalnie 800 zł w ciągu miesiąca (kolejne transakcje są obarczone opłatą w wysokości 2 proc. wypłaty).
Bankier.pl zwraca również uwagę na swoistego weterana na rynku fintechów, czyli działające od ponad dekady Transferwise, które od miesiąca funkcjonuje w nowej odsłonie pod nazwą Wise. Portal przypomina, że w pierwszych latach firma koncentrowała się wokół międzynarodowych przekazów pieniężnych, ale później poszerzyła swoją ofertę m.in. o karty wielowalutowe czy rachunek płatniczy.
Obecnie wirtualny portfel Wise pozwala przechowywać 56 walut i dokonywać pomiędzy nimi transakcji wymiany . Portfel można zasilić na kilka sposobów, np. przelewem z rachunku bankowego bez dodatkowych kosztów (w 10 walutach – dostępny jest m.in. brytyjski i europejski IBAN). Wise w odróżnieniu od innych firm pobiera jednak opłaty za przewalutowanie środków i nie posiada limitu darmowych operacji.
Portal informuje również o produkcie Trejdoo, operatora internetowego kantoru wymiany walut, a mowa o wielowalutowej karcie Igoria Card. Użytkownicy mogą liczyć na fizyczną i wirtualną kartę przeznaczoną do zakupów online. Wydanie pierwszej karty fizycznej jest bezpłatne. Karcie towarzyszy wielowalutowe konto z obsługą 17 walut oraz platforma do wymiany środków. Za wymianę walut, ręcznie w kantorze i automatycznie podczas płatności kartowej, nie jest pobierana opłata. Wypłata z bankomatu w Polsce kosztuje 2 zł, zaś za granicą od 1 proc. (w UE, Szwajcarii, Norwegii, Turcji i Izraelu) do 2 proc. (pozostałe kraje), minimalna stawka wynosi 5 zł.