Skandal w Niemczech. Król szparagów nie pozwalał opuścić farmy pracownikom, wśród uwięzionych setki Polek i Polaków
Niemcy wdrożyli radykalne obostrzenia, aby zahamować rozwój pandemii na terenie farmy szparagów. Zakażonych jest łącznie 130 osób, w tym Polacy i Rumuni. Pracownicy przebywają na „roboczej kwarantannie” i pilnuje ich ochrona. Po interwencji konsula część z nich opuściła farmę. Zatrudnieni zarzucają „królowi szparagów”, że zbagatelizował pierwsze infekcje koronawirusem.
Z tego artykułu dowiesz się:
-
Jakie kroki podjęli Niemcy
-
Co wydarzyło się na farmie Thiermanna
-
W jakiej sytuacji znaleźli się pracownicy
Niemcy wprowadzają miejscowy lockdown. Koronawirus na farmie szparagów
Niemcy uchodzą za jednego z największych producentów szparagów na świecie. Co roku do Niemiec przyjeżdżają tysiące pracowników z zagranicy. Część z nich znalazła zatrudnienie na farmie w Kirchdorf w Dolnej Saksonii, którą zarządza Thiermann, potocznie nazywany „królem szparagów”. Pracownicy spodziewali się ciężkiej pracy, ale nie radykalnego uziemienia.
Na początku maja farma Thiermanna stała się bowiem ogromnym ogniskiem koronawirusa. Portal money.pl donosi, że pracuje tam między 900 a 1100 osób, przede wszystkim Polacy i Rumuni. Zakażonych jest w sumie 130 osób.
W związku z tym Niemcy postanowili zrobić wszystko, aby zahamować rozwój pandemii. Około 870 pracowników trafiło na „roboczą kwarantannę”. Jedna z zatrudnionych zdradziła, że wszyscy znaleźli się w potrzasku. Na farmie pojawiła się nawet ochrona, która ma pilnować przestrzegania reżimu sanitarnego.
Zatrudnieni, na których Niemcy nałożyli „roboczą kwarantannę”, zarzucają Thiermannowi, że zignorował doniesienia o pojawieniu się koronawirusa na farmie. Z relacji pracowników wynika, że pierwsze przypadki SARS-CoV-2 wykryto 18 kwietnia. Tymczasem pozostałe osoby zostały wysłane na testy dopiero na początku maja.
Jednak środki zapobiegawcze nie powstrzymały koronawirusa. Mareike Rein, rzeczniczka powiatu Diepholz, przyznała, że nie można było stwierdzić, którzy mieszkańcy mieli bezpośredni kontakt z zakażonymi. W rezultacie Niemcy wprowadzili lokalny lockdown.
Zwykli obywatele są tak samo uziemieni, jak pracownicy sezonowi. Niemcy nie mogą opuszczać miejsca zamieszkania, chyba że jadą do pracy. Oburzeni mieszkańcy dają upust swoim emocjom na portalach społecznościowych. Niemcy uszczypliwie „dziękują” Thiermannowi i deklarują, że już nigdy nie kupią jego szparagów.
Konsul wkracza do akcji
Trudna sytuacja na farmie nie umknęła uwadze konsula Pawła Jaworskiego. Deutsche Welle donosi, że po jego interwencji ok. 30 osób opuściło miejsce pracy. W dalszym ciągu nie wiadomo, ilu z nich to Polacy.
- Cieszę się, bo wywalczyłam swoje - przyznała jedna z zatrudnionych na farmie. Mimo że część pracowników oficjalnie zakończyła kwarantannę to „król szparagów” nie pozwalał im na wyjazd.
Mimo kwarantanny, którą nałożyła lokalna inspekcja sanitarna, pracownicy nadal zbierali szparagi. - Nie dość, że zarabiamy mniej, niż powinniśmy, to jeszcze trzymają nas pod kluczem - skarżyła się kobieta. Niemcy oferują im ponad 6 euro za godzinę pracy, tymczasem za zakwaterowanie i wyżywienie muszą wnosić opłatę 9,80 dziennie.
Po interwencji konsula „król szparagów” miał anulować koszty zakwaterowania na dwa tygodnie. Dzięki temu poszkodowani zatrudnieni będą mogli zaoszczędzić ok. 140 euro. Ma to być zachęta, aby pozostali na farmie. - Jesteśmy wykończone tym stresem - przyznała pracowniczka, która z nadzieją czeka na poniedziałkowe badanie. Jeżeli test okaże się negatywny, będzie mogła opuścić Niemcy.
Byłeś świadkiem ciekawego zdarzenia? Masz interesujące zdjęcia lub filmik? Podziel się z nami wysyłając na redakcja@biznesinfo.pl