Prokuratura będzie mogła przejąć majątek na podstawie domniemania, że pochodzi on z przestępstwa - takich zmian w przepisach chce Ministerstwo Sprawiedliwości. Aby odzyskać zabrane dobra, to obywatel będzie musiał udowodnić, że zdobył go w sposób legalny, na przykład przez dostarczenie faktur VAT potwierdzających zakup.
Zbigniew Ziobro - w jednej osobie minister sprawiedliwości i prokurator generalny - może mieć problemy. Zarząd Stowarzyszenia Prokuratorów "Lex Super Omnia" złożył w czwartek doniesienie na prominentnego polityka obozu rządzącego. Chodzi o wydanie 2,3 mln złotych na delegacje, których nie było.Skąd wzięły się te pieniądze? Jak tłumaczy Gazeta Wyborcza, chodzi o rozporządzenie sprzed niemal 3 lat. To weszło w życie w grudniu 2016 roku i dotyczyło "delegowania prokuratorów do Prokuratury Krajowej". Dzięki temu prawu 29 prokuratorów pobierało dodatki mieszkaniowe, jakby byli w delegacji, choć w istocie się w tych nie znajdowali. Jak wysokie były owe dodatki? Mowa o 2,7 tys. złotych co miesiąc.
Donald Tusk pytany przez TVN24 o głośną ostatnio sprawę "hejterów" działających w Ministerstwie Sprawiedliwości, powiedział że ta sprawa nie jest tylko specyfiką jednego ministerstwa. Według szefa RE nie można ulec złudzeniu, że sprawa Piebiaka jest tylko odizolowanym incydentem. "Przecież z tym zorganizowanym - jak to się dzisiaj mówi - hejtem, czyli z tą mową nienawiści mamy do czynienia już od kilku lat" - mówił Tusk. "Jednym z pierwszych takich najbardziej klasycznych przypadków, były wyczyny Jacka Kurskiego. Zresztą sam byłem wielokrotnie ofiarą tej metody myślenia, tego sposobu działania" - zaznaczył, co cytuje PAP.
Zbigniew Ziobro to polityk, na którego zwróciły się oczy Polaków w momencie, kiedy wybuchła afera dotycząca farm trolli zakładanych przez ludzi z Ministerstwa Sprawiedliwości. Na początku tygodnia Onet.pl poinformował o wielkiej akcji oczerniania sędziów przeciwnych reformom sądownictwa przeprowadzanym przez PiS. Akcją miał koordynować wiceminister sprawiedliwości Łukasz Piebiak. Szybko okazało się, że nie tylko on był zaangażowany w tę akcję, a dodatkowo pracował w resorcie.W środę do dymisji podał się także sędzia Jakub Iwaniec powiązany z ministerstwem. To efekt ujawnienia kolejnych niewygodnych dla władzy faktów w sprawie. Wszystko zaczęło się, kiedy "sypać" zaczęła "Emi" - Emilia Sz., kobieta prywatnie związana z jednym z sędziów z KRS, która w sieci rozprzestrzeniała niewygodne informacje na temat sędziów przeciwnych reformom PiS. Jak przyznaje, zdała sobie sprawę ze szkody, jaką wyrządziła i chce naprawić swoje błędy.
Gazeta ustaliła, że śledztwo w sprawie podżegania do zabójstwa Zbigniewa Ziobry Dolnośląski Wydział ds. Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej we Wrocławiu. Na jego wniosek sąd wydał właśnie europejski nakaz aresztowania S., który w 2018 r. trafił do aresztu w Holandii za handel dopalaczami, ale wyszedł i zniknął. Śledczy mają jednak człowieka, któremu S. zlecił zabójstwo - pisze "Rzeczpospolita". Według informacji zawartych na portalu "Rp" handlarz dopalaczami zdecydował się na tak drastyczną ofertę ze względu na chęć Zbigniewa Ziobry do walki z substytutami narkotyków, jakimi są dopalacze. Minister sprawiedliwości zapowiadał nie raz, że sprawiedliwość dopadnie wszyskich dealerów, nawet jak działają oni w sieci. Jan Krzysztof S., bo tak nazywa się boss mafii dopalaczowej, miał stracić przez działania ministra bardzo dużo pieniędzy. Sprawa chęci zabójstwa szefa resortu sprawiedliwości wyszła na jaw całkim przypadkiem, gdy warszawska policja robiła nalot z powodu podejrzenia o handlu dopalaczami. W czerwcu 2018 r. doszło do rozbicia grupy, którą zarządzał Jan Krzysztof S., jednak udało mu się wtedy zbiec. Przechwycono wtedy ponad 120 kg substancji psychoaktywnych.