To już katastrofa. Stany Zjednoczone ogłosiły nałożenie 104 proc. cła

"Do państw na całym świecie – przynieście swoje najlepsze oferty, a prezydent Trump was wysłucha" – taką rekomendację wydała rzeczniczka Białego Domu Karoline Leavitt państwom objętym sankcjami w Dzień Wyzwolenia. Nie wszyscy chcą się w ten sposób podporządkować, jednak i na to prezydent ma pomysł. Niepokorni zostali właśnie ukarani nowymi, znacznie wyższymi niż pierwotne stawkami celnymi.
Dzień Wyzwolenia, czyli MAGA stosowana. Co Donald Trump chce osiągnąć cłami?
Oficjalnie celem wprowadzenia nowych ceł przez administrację Donalda Trumpa ma być wskrzeszenia produkcji na terenie USA. Prezydent chce zniwelować różnice w kosztach, oferowaną przez m.in. rynki azjatyckie i spełnić swoją główną obietnicą wyborczą daną jeszcze przed pierwszą kadencją – przywrócić Ameryce wielkość.
Mniej oficjalnie nawet w obozie Republikanów nie ma zgody co do tego, co tak naprawdę chce osiągnąć Trump. Dzisiejsze amerykańskie wydanie Business Insidera przywołuje wypowiedzi kilku republikańskich polityków, którzy zgadzają się tylko co do jednego – konsekwencje będą bolesne.


Gdy pierwsze państwa już idą na ustępstwa, Chiny i UE planują wprowadzenie ceł wzajemnych
Prezydent zdaje się przekonany, że deficyt w wymianie handlowej to zjawisko jednoznacznie negatywne. Oznaczać ma, że jedno państwo jest eksploatowane, wykorzystywane przez drugie. Pomija przy tym, że najbogatsze rynki siłą rzeczy najwięcej konsumują, trudno więc, aby USA zachowywały wyrównany bilans np. z Wietnamem. Ponadto amerykańskie deficyty w wymianie widoczne są w produkcji, jednak zgoła inaczej jest w segmencie usług, gdzie USA – m.in. za sprawą usług finansowych i internetowych – ma ze światem nadwyżki.
Relacja ta ma być jednak najbardziej problematyczna z największym gospodarczym konkurentem zaoceanicznego hegemona – z Chińską Republiką Ludową. Na tym froncie wojna celna właśnie zaczęła dramatycznie eskalować.
USA nakładają kolejne cła na Chiny, łącznie to już 104 proc. W tle wypowiedź o "chińskich wieśniakach"
Pierwotnie, w Dzień Wyzwolenia, Donald Trump nałożył na Chiny wysoką, 34-procentową stawkę tzw. ceł wzajemnych. Trzeba pamiętać, że uznanie ich a wzajemne było czysto arbitralne i uwzględniało przede wszystkim właśnie deficyt USA w handlu z Chinami i swoistą rekompensatę, niż faktyczną stawkę ceł stosowanych rzekomo przez ChRL.
Stawka w wys. 34 proc. bez wątpienia jest bardzo wysoka, jedna z najwyższych wprowadzonych przez Trumpa, ale nie najwyższa. Wietnam płaci już 46 proc. cła, Kambodża – 49 proc.
W odróżnieniu od państw z Półwyspu Indochińskiego Chiny są jednak dalekie od przystępowania do negocjacji z USA, obniżania własnych opłat celnych czy deklarowania zwiększenia zamówień na amerykańskim rynku. Wręcz przeciwnie, kierownictwo KPCh szybko po Dniu Wyzwolenia zdecydowało o wprowadzeniu symetrycznych środków – 34 proc. cła.
Dziś Amerykanie odpowiedzieli, nakładając na Chiny dodatkowe 50 proc. Łącznie chiński eksport do USA jest odtąd objęty stawką celną w wysokości 104 proc. O kwotach, jakie musi odtąd dopłacać do swojego eksportu Państwo Środka, niech świadczy to, że cały chiński eksport do Stanów w 2023 r. wyniósł 501,22 mld dol. Decyzję ogłosiła Karoline Leavitt, rzeczniczka Białego Domu:
Kraje takie jak Chiny, które podejmują działania odwetowe i próbują podwoić swoje złe traktowanie Ameryki, popełniają gigantyczny błąd. Prezydent Trump ma kręgosłup ze stali. Ameryka nie ugnie się i nie złamie się pod jego przywództwem. Prezydent Trump kieruje się silnym przekonaniem, że Ameryka musi być w stanie produkować podstawowe towary dla naszych obywateli i eksportować je do reszty świata.
Napięcia pomiędzy mocarstwami są podsycane przez wypowiedzi wiceprezydenta J.D. Vance'a, który komentując wczoraj nowe cła na antenie Fox News, użył w pogardliwym tonie sformułowania "chińscy chłopi" w odniesieniu do Chin:
Pożyczamy pieniądze od chińskich chłopów, aby kupować rzeczy, które ci chińscy chłopi produkują.
Wypowiedź została rzecz jasna dostrzeżona jednoznacznie krytycznie odebrana przez słynącą z oszczędności i ostrożności dyplomację chińską. Lin Jan, rzecznik chińskiego MSZ, powiedział:
To zdumiewające i godne pożałowania, że wiceprezydent wygłasza tak ignoranckie i lekceważące uwagi. Presja, groźby i szantaż nie są właściwym sposobem robienia interesów z Chinami.





































