Trump oficjalnie oświadczył, co zrobi podczas inauguracji Bidena. Pierwsza taka decyzja od 150 lat
Z tego artykułu dowiesz się:
Co ogłosił Trump
Co wydarzyło się na Kapitolu
Jakie mogą być konsekwencje tych wydarzeń dla ustępującego prezydenta
Trump nie weźmie udziału w inauguracji Bidena
Trump to pierwszy prezydent USA od lat, który nie będzie obecny na ceremonii zaprzysiężenia nowej głowy państwa. Assosiated Press przypomina, że identyczna sytuacja miała miejsce w 1869 r., kiedy Andrew Johnson nie pojawił się na inauguracji Ulyssesa Granta.
O swojej decyzji Trump poinformował na Twitterze. „Do wszystkich, którzy pytali: nie przyjdę na inaugurację 20 stycznia”, czytamy we wpisie. Tego dnia rozpocznie się kadencja Demokraty Joe Bidena. W drugim wpisie Trumpa na ten temat czytamy: „Zostałem uznany za persona non grata na uroczystościach inauguracyjnych. […] Szczerze mówiąc, i tak zbiega się to z moim czasem na herbatę o 11:00 w Mar-a-Lago” (kurort na Florydzie).
Jak na razie nie wiadomo, jakie plany na ostatnie dni prezydentury ma Trump. AFP nieoficjalnie ustaliła, że głowa państwa opuści Waszyngton kilka dni przed 20 stycznia i uda się do posiadłości na Florydzie. Agencja podaje, że w inauguracji będzie uczestniczył natomiast wiceprezydent Mike Pence.
Polsat News podaje, że prezydent-elekt bezzwłocznie zareagował na wpis Trumpa. - To dobrze, że ustępującego prezydenta USA Donalda Trumpa nie będzie na mojej inauguracji - oznajmił Biden. Polityk jest przekonany, że amerykańskie służby staną na wysokości zadania, aby ceremonia przebiegała bez zakłóceń.
Trump w ogniu krytyki po ataku na Kapitol. Będzie impeachment?
Po protestach, które ogarnęły Waszyngton w środę 6 stycznia, Trump nie schodzi z ust całego świata. Bodźcem do eskalacji zachowania demonstrantów na ulicach była bowiem jego przemowa przed białym domem. - Nigdy się nie poddamy i nigdy nie ustąpimy. […] Nasze państwo ma dość i nie będziemy tego dłużej znosić - mówił do wielotysięcznego tłumu zwolenników.
Zdaniem Trumpa oraz jego entuzjastów listopadowe wybory prezydenckie zostały „sfałszowane i skradzione”. W ferworze walki trumpiści uderzyli na Kapitol, w którym odbywało się posiedzenie parlamentu w sprawie zatwierdzenia prezydentury Bidena. Część demonstrantów wdarła się do środka. Bilans zdarzeń jest tragiczny - zginęło pięć osób, w tym jeden policjant.
Z uwagi na ogromne zagrożenie budynek ewakuowano, a obrady przerwano. NBC News donosi, że w czwartek 7 stycznia Kongres potwierdził zwycięstwo Joe Bidena. To dało asumpt do kolejnego ataku niezadowolonego Trumpa, który w dalszym ciągu podważa wynik elekcji.
„Chociaż całkowicie nie zgadzam się z wynikiem wyborów, a fakty są po mojej stronie, to jednak 20 stycznia nastąpi [w Białym Domu - przyp. red.] przewidywana zmiana. Zawsze mówiłem, że będziemy kontynuować naszą walkę o to, by liczono tylko głosy legalne. Oznacza to koniec najwspanialszej pierwszej kadencji w historii prezydentury, ale to dopiero początek naszej walki o ponowne uczynienie Ameryki wielką!”, czytamy w oficjalnym oświadczeniu Republikanina, które cytuje portal gazeta.pl.
Po szturmie na Kapitol Demokraci wezwali do usunięcia Trumpa z funkcji prezydenta USA. W tym celu należałoby uruchomić 25 poprawkę do Konstytucji Stanów Zjednoczonych. Alternatywną metodą odgórnego skrócenia kadencji Trumpa mogłoby być postawienie prezydenta w stan oskarżenia i wdrożenie procedury impeachmentu.
CNN podaje, że drugi scenariusz jest bardziej prawdopodobny - szefowa Izby Reprezentantów Nancy Pelosi stoi na stanowisku, że Trump musi odpowiedzieć za „działania wywrotowe” i podżeganie do zamieszek. Byłby to już drugi impeachment względem miliardera z Nowego Jorku. Pierwszy raz Trump został postawiony w stan oskarżenia w grudniu 2019 r. z uwagi na działania, które miały skłonić władze Ukrainy do oczerniania Bidena. Udało mu się utrzymać stanowisko.