Barbara Łukasiak dla BiznesInfo: „Polska to nie tylko wódeczka i pierogi”
Założycielka polskiej marki: „Polakom się chce”. Dlaczego należy inwestować w polskie produkty? Jak polskie marki walczą z chińskimi gigantami? Na co stawiają Polacy: cena czyni cuda czy jakość? Na jakich rynkach już jesteśmy? I jak na polskie marki patrzą zagraniczni klienci?
Polska to Kapitał: Barbara Łukasiak
Dariusz Dziduch, redaktor naczelny: Od pewnego czasu prowadzi Pani własną markę Fovere, która produkuje panele akustyczne. I co najciekawsze, produkuje je w Polsce. Skąd pomysł na taką firmę?
Barbara Łukasiak, założycielka Fovere i dyrektor handlowy Muraspec: Pomysł wyszedł z rynku, z potrzeby. Akustyka jest przydatna wszędzie, nawet u nas w mieszkaniach, w domach czy w biurach, hotelach. Po szpitale nawet i urzędy. To nie jest coś, co ja wymyśliłam jako produkt, tylko ja ten produkt zauważyłam na rynku. Pomyślałam, dlaczego Polacy również nie mogliby go produkować? Zrobiliśmy to od podstaw, czyli od kłaczków poliestru, które musieliśmy połączyć, stworzyć kolor, stabilność, trudno palność. I oczywiście akustykę.
To jest takie moje dziecko, moja córeczka. Chociaż mam dwóch synów [śmiech]. Produkujemy to w 100 proc. w Polsce — na wyłączność — i z tego, co się, na razie, orientuję, to jesteśmy jedynym producentem na polskim rynku. Nasz kraj ma ogromny potencjał i jest bardzo dobrze odbierany na rynku zachodnim czy ogólnie rzecz biorąc na rynkach światowych. Polscy twórcy są bardzo doceniani za ambicję, za kreatywność, za pracowitość też. Nam się chce.
Czy Pani zdaniem istnieje realna możliwość, że w wyniku geopolitycznych zawirowań oraz wzrastających kosztów produkcji w odległych lokalizacjach, nastąpi powrót przemysłu do Europy, w tym również do Polski?
Rzeczywiście, przez chwilę rozważałam możliwość skorzystania z innych rynków, jednak szybko doszłam do wniosku, że skala ryzyk przewyższa potencjalne korzyści kosztowe. Mowa tu o ryzyku jakościowym, ekologicznym, bezpieczeństwa produktu, a także niepewności związanej z łańcuchem dostaw. Te czynniki, zwłaszcza w obliczu aktualnej sytuacji geopolitycznej i globalnych napięć, sprawiają, że przewaga cenowa staje się mniej istotna.
Nie można ignorować tego, co wydarzyło się podczas pandemii COVID-19 – wielu przedsiębiorców zapewniało, że ich produkty nie pochodzą z Chin, a gdy kryzys transportowy doprowadził do zatrzymania dostaw, nagle okazało się, że jednak są od nich zależni. To unaoczniło skalę problemu i zmusiło wiele firm do przemyślenia strategii sourcingu.
W mojej branży – aranżacji wnętrz i budownictwie – różnice cenowe między rynkiem lokalnym a dalekowschodnim są na poziomie, który wciąż jest akceptowalny dla inwestorów. Dodatkowo obsługujemy wiele dużych korporacji, które kładą ogromny nacisk na zrównoważony rozwój, ekologiczny ślad węglowy oraz zgodność z europejskimi, a w naszym przypadku polskimi normami certyfikacyjnymi. Dla nich transparentność i pewność pochodzenia produktu mają kluczowe znaczenie, dlatego coraz częściej decydują się na lokalne rozwiązania, zamiast ryzykować współpracę z odległymi rynkami o mniej przewidywalnych standardach.