Kolejny polski zakład bankrutuje. Rekordowe zarobki górników
Jedna z najdłużej notowanych spółek na warszawskiej giełdzie ogłosiła upadłość, choć jeszcze jakiś czas temu Donald Tusk alarmował, że trzeba ją ratować za wszelką cenę. Wtedy jednak nie był premierem, a dużo łatwiej o takie deklaracje, gdy jest się w opozycji. Polski przemysł znów rozczarował, ale średnie wynagrodzenie pobiło historyczny rekord. I to dzięki… górnikom.
Portfel BiznesInfo: podsumowanie tygodnia
Padł rekord… średniego wynagrodzenia
W listopadzie średnie wynagrodzenie w Polsce wykręciło nowy historyczny rekord — jak wynika z danych GUS, w ubiegłym miesiącu przeciętna płaca w firmach zatrudniających co najmniej 10 osób przekroczyła 8 478 zł brutto. Tym samym było ono o 10,5 proc. wyższe niż rok temu i najwyższe w historii danych, bijąc rekord z marca tego roku. Realny wzrost średniego wynagrodzenia, czyli taki, który uwzględnia inflację, wyniósł 5,5 proc. w skali roku.
Jak podaje GUS, ten historyczny rekord zawdzięczamy przede wszystkim wypłatom premii i nagród świątecznych z okazji Dnia Górnika, które wliczają się do wynagrodzeń. Górnicy mogą też pochwalić się najwyższym średnim wynagrodzeniem spośród wszystkich branż — w listopadzie wyniosło ono 18 365 złotych brutto, ale trzeba wziąć pod uwagę, że ta imponująca suma zawiera wspomniane premie i nagrody.
Produkcja przemysłowa w czarno-białych barwach
Górnicy cieszą się premiami, ale kondycja polskiego przemysłu nie daje zbyt wielu powodów do radości. W listopadzie produkcja przemysłowa w Polsce spadła o 1,5 proc. w skali roku. Spadek w porównaniu do poprzedniego miesiąca był jednak znacznie większy — wartość produkcji sprzedanej przemysłu spadła aż o 5,4 proc. w porównaniu do października.
Polski przemysł po raz kolejny rozczarował, bo wprawdzie analitycy spodziewali się spadku produkcji w skali roku, ale dość symbolicznej, bo zaledwie o 0,2 proc., a nie o 1,5.
O tym, jak słaba jest koniunktura polskiego (i ogólnie też europejskiego) przemysłu może świadczyć fakt, że wartość produkcji sprzedanej w Polsce była też niższa niż 2 lata wcześniej, czyli w listopadzie 2022 roku.
„Śmieciówki” nie zostaną oskładkowane
O planach oskładkowania umów zlecenia mówi się już od wielu lat, a początkowo reforma miała wejść w życie już w 2020 roku, ale plany pokrzyżowała pandemia. Co więcej, objęcie składkami ZUS umów cywilnoprawnych jest jednym z kamieni milowych, które Komisja Europejska postawiła Polsce, a od ich realizacji zależy czy dostaniemy wszystkie środki, jakie są nam przypisane w ramach Krajowego Planu Odbudowy.
Warto przypomnieć, że rząd Donalda Tuska początkowo zakładał, że już od 1 stycznia 2025 roku wszystkie umowy zlecenia i o dzieło będą objęte obowiązkowymi składkami ZUS.
Do tak ważnej zmiany — zarówno z perspektywy zatrudnionych, jak i pracodawców — miało więc dojść już za kilka dni. Jak się jednak okazuje — minister funduszy i polityki regionalnej Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz — w poniedziałkowym wywiadzie udzielonym Faktowi zdradziła, że do reformy umów cywilnoprawnych jednak nie dojdzie. Pełczyńska-Nałęcz powiedziała, że Donald Tusk podjął decyzję, wedle której reforma nie będzie realizowana. Pani minister zapytana o to, czy Polska dostanie wszystkie należne środki z KPO, skoro nie wykona jednego z kamieni milowych postawionych przez Komisję Europejską, odpowiedziała dość wymijająco — „naszą rolą jest przedstawienie tej decyzji Komisji i rozmowa na temat tego jakie inne reformy korzystne dla polskiego rynku pracy (zamiast oskładkowania umów cywilnoprawnych) będą realizowane i uznane za część KPO”. Czy Komisja Europejska zgodzi się na taką zmianę? Tego już nie wiadomo.
Kolejny bankrut
To już koniec — w ubiegły czwartek sąd ogłosił upadłość jednej z najdłużej notowanych na warszawskiej giełdzie spółek. Mowa o Rafako, które na GPW było notowane od 1994 roku i w tym roku obchodziło trzydziestolecie obecności na giełdzie. Raciborska Fabryka Kotłów miała poważne problemy finansowe już od lat, a zarząd spółki pod koniec września złożył wniosek o ogłoszenie upadłości z powodu braku możliwości spłaty zobowiązań. Spółka jest zadłużona łącznie na ponad 1,4 mld złotych, a największe problemy miała z powodu nieprawidłowego wykonania największego kontraktu w swojej historii — budowy bloku energetycznego dla elektrowni w Jaworznie, na zlecenie Tauronu.
Co ciekawe, na początku grudnia pojawiły się doniesienia medialne mówiące o tym, że rząd uratuje Rafako, doprowadzając do kontrolowanej upadłości, a następnie przejęcia udziału w akcjonariacie przez jedną ze spółek Skarbu Państwa. Dzięki temu Rafako mogłoby kontynuować działalność, udałoby się też uratować ok. 900 miejsc pracy. Warto przypomnieć, że w styczniu ubiegłego roku Donald Tusk, gdy był jeszcze w opozycji, a premierem był Mateusz Morawiecki, apelował o natychmiastowe ratowanie polskiego Rafako. Teraz gdy stoi na czele rządu, niechętnie zabiera głos w sprawie upadającego zakładu.
Informacje o tym, że rząd jednak uratuje Rafako doprowadziły do gwałtownego wzrostu akcji spółki — kurs poszybował w górę o 95 proc. w ciągu dwóch dni. Z każdym kolejnym dniem było już tylko taniej, a po zeszłotygodniowym ogłoszeniu upadłości kurs spadł do 15 groszy za akcję, czyli do historycznych minimów.
Rafako zadebiutowało na giełdzie w marcu 1994 roku z kursem 37,50 zł za akcję (po denominacji).
Co dalej z Rafako? W najgorszym i na ten moment niestety najbardziej prawdopodobnym scenariuszu spółka przestanie istnieć, a jej akcje zostaną wycofane z giełdy po 6 miesiącach od decyzji o upadłości.
Co dalej z podatkiem Belki?
Kto pamięta wyborcze obietnice szybkich zmian w podatku Belki, czyli 19 proc. podatku od zysków kapitałowych? Zysków zarówno z giełdy, jak i lokat bankowych czy oprocentowanych rachunków oszczędnościowych. Przypomnę tylko, że podatek Belki został wprowadzony „na chwilę” ponad 20 lat temu, bo w 2002 roku przez rząd Leszka Millera, gdy ministrem finansów był Marek Belka.
Propozycję zmian i ulg w podatku Belki mieliśmy poznać jeszcze w lutym tego roku, ale nic konkretnego ze strony ministerstwa finansów się nie pojawiło.
Teraz minister Andrzej Domański obiecuje, że konkretne propozycje zmian w podatku od zysków kapitałowych mają pojawić się w pierwszej połowie przyszłego roku. Ma on też nadzieję, że wejdą w życie w 2026 roku. Tak więc — lepiej późno niż wcale?