biznes finanse technologie praca handel Eko Energetyka polska i świat
Obserwuj nas na:
BiznesINFO.pl > Polska i Świat > Miliony Polaków żyją w ubóstwie. Tak chcą im pomóc
Patryk Wołosz
Patryk Wołosz 13.05.2025 11:06

Miliony Polaków żyją w ubóstwie. Tak chcą im pomóc

Sejm przegłosował zmianę w kodeksie pracy. To ważna informacja dla osób szukających zatrudnienia. Rynki odetchnęły z ulgą. Stany Zjednoczone doszły do porozumienia z Chinami. Rosja chce negocjować z Ukrainą. Donald Tusk apeluje „Świat czeka”.

Portfel BiznesInfo: podsumowanie tygodnia

Ratunek dla poszukujących pracy

Do tej pory w wielu przypadkach informacja o zarobkach na proponowanych stanowiskach jest przez pracodawców pilniej strzeżona niż szyfr do sejfu. Zmiany w Kodeksie mają to zmienić. Ma być przejrzyście i bardziej fair. Sejm przegłosował zmiany w Kodeksie pracy, które zmierzają w stronę większej przejrzystości płac. Co się zmienia?

Pracodawcy będą musieli wreszcie podawać wynagrodzenie – albo konkretną stawkę, albo widełki – zanim kandydat zdecyduje się w ogóle wysłać CV. Do tego dochodzi obowiązek uwzględniania neutralnych kryteriów, w tym równości płci. Ale uwaga – to ma działać tylko w jedną stronę. Pracodawca nie będzie mógł już zapytać, ile kandydat zarabiał wcześniej. I dobrze. Bo skoro dziś potrafię więcej, to dlaczego mam być zakładnikiem stawki sprzed trzech lat?

Jest też bat na nieuczciwych – grzywny sięgające 30 tysięcy złotych za brak informacji o pensji lub próbę jej obniżenia po zatrudnieniu. To wszystko wpisuje się w szerszy, europejski plan: dyrektywę o transparentności wynagrodzeń. Czas na jej wdrożenie mija dopiero w 2026 roku, więc Polska teoretycznie mogła jeszcze czekać. Dobrze, że nie czeka – bo system, w którym kandydat dowiaduje się o pensji dopiero w momencie rozmowy z rekruterem lub jeszcze później, to po prostu wadliwy relikt.

Czy to rewolucja? Nie, to raczej ostrożne badanie gruntu niż skok na głęboką wodę. Pierwotny projekt ustawy był znacznie ambitniejszy – zakładał jawność płac również wewnątrz firmy – ale posłowie postanowili go nieco przytemperować. Finalnie mamy wersję „kompromisową”, chociaż i tak nie wszyscy byli zachwyceni. Konfederacja chciała projekt wyrzucić do kosza, ale przepadła w głosowaniu.

Na wejście w życie nowych przepisów trzeba jeszcze poczekać – realnie zmiany zobaczymy dopiero pod koniec 2025 roku. Do tego czasu – wiadomo – może wydarzyć się wszystko.

Stało się!

USA i Chiny znowu zasiadają przy jednym stole. Taryfowe napięcia na linii USA-Chiny zostały zażegnane i wygląda na to, że obie strony mogą odetchnąć z ulgą. W ostatnim czasie relacje gospodarcze pomiędzy tymi krajami przypominały jazdę bez trzymanki – raz góra, raz dół. Chociaż częściej dół.

Zaczęło się od przepychanki taryfowej rozpętanej przez Donalda Trumpa, który uznał, że świat zbyt długo korzystał na amerykańskiej gościnności. Postanowił więc wprowadzić gigantyczne, zaporowe cła na chińskie towary. W tle pojawiły się deklaracje o obronie interesów narodowych i potężny deficyt handlowy Stanów Zjednoczonych. Efekt?

Światowe giełdy zaczęły wpadać w panikę, inwestorzy nerwowo szukali rozwiązań, a relacje USA z Chinami malowały się w ponurych barwach. Kiedy w kwietniu Amerykanie uderzyli 145-procentowym cłem, Pekin odpowiedział swoimi taryfami. Przyszłość zapowiadała się równie gorąco. Ale teraz coś się zmienia. 10 maja w Genewie spotkali się przedstawiciele obu stron – i nie skończyło się na kurtuazyjnych uściskach dłoni. Chiński wicepremier usiadł do rozmów z sekretarzem skarbu USA, Scotem Bessentem oraz przedstawicielem handlowym Jamiesonem Greerem. I co ciekawe – zamiast wzajemnych oskarżeń, padły słowa takie jak „postęp”, „reset” i „produktywność”. Donald Trump, zawsze skory do ostrych komentarzy, po pierwszym etapie rozmów brzmiał prawie jak dyplomata. Na swoim profilu na Truth Social stwierdził, że rozmowy były owocne i wiele uzgodniono. A sekretarz skarbu dodał, że problemy z gigantycznym deficytem handlowym mogą wreszcie znaleźć drogę do rozwiązania. Czy to oznacza koniec gospodarczej wojny i początek nowego etapu?

Trwałe porozumienie na horyzoncie, a decyzja o wspólnym stole — i to z konkretnymi ustaleniami — daje nadzieję na to, że dwie największe gospodarki świata zdołają dojść do trwałego konsensusu. Bo o ile retoryka siły może działać w kampanii wyborczej, to w światowej gospodarce najlepiej sprawdza się… zdrowy rozsądek.

Pewne zmiany zaszły już teraz. Cła mają spaść: Waszyngton obniży swoje z 145 do 30 proc., Pekin — z 125 do 10 proc. Na razie to tylko 90-dniowe zawieszenie broni w wojnie celnej, ale rynki już reagują — dolar rośnie, kontrakty w USA idą w górę. Sekretarz skarbu USA mówi wprost: nikt nie chce gospodarczej zimnej wojny. Sektorowe taryfy jednak zostają, a temat zakupów amerykańskich towarów przez Chiny dopiero się rozgrzewa. Ale przynajmniej świat na moment może odetchnąć.

Polacy żyją w skrajnym ubóstwie

I to aż 2,5 miliona osób — wynika z ubiegłorocznego raportu Szlachetnej Paczki. Dla porównania Warszawa liczy niespełna milion 900 tys. mieszkańców. Aż pół miliona dzieci dorastało w domach, gdzie brakuje pieniędzy na jedzenie, ciepło, leki, czy zeszyty do szkoły. Co 15. Polak codziennie walczy o przetrwanie, mając do dyspozycji mniej niż 30 złotych na dzień. A problem narasta. Problem, który jest marginalizowany i spychany na boczne tory debaty publicznej.

A ubóstwo to przecież nie tylko brak pieniędzy. To także wykluczenie społeczne, trudności w dostępie do edukacji, usług zdrowotnych, kultury. To brak perspektyw i wiary w to, że może być inaczej. A co najgorsze – bieda bardzo często się dziedziczy. Kolejne pokolenia powielają ten sam schemat, bo nikt nie pokazał im innej drogi.

Właśnie z tym chce się zmierzyć Wrocław. Miasto rusza z projektem „Wrocławska Wygrana Rodzina” – który ma przerwać łańcuch dziedziczenia biedy. Wsparcie otrzyma 16 rodzin z trzech wrocławskich dzielnic: Ołbina, Placu Grunwaldzkiego i Przedmieścia Oławskiego. Mowa o rodzinach, które od lat zmagają się z trudnymi warunkami – niskimi zarobkami, bezrobociem, problemami zdrowotnymi, przemocą czy nałogami. W ramach projektu dostaną konkretne wsparcie: doradców zawodowych, psychologów, asystentów rodziny, a także warsztaty dotyczące komunikacji czy budowania relacji. Wszystko po to, by stworzyć dzieciom szansę na lepsze życie – inne niż to, które znają z domu.

Program będzie trwał do 2027 roku, a jego budżet to prawie 3 miliony złotych – z czego większość pochodzi z funduszy europejskich. To ambitne przedsięwzięcie, ale też bardzo potrzebne. Bo jeśli chcemy mówić o realnej zmianie, musimy zacząć właśnie tam – gdzie bieda od lat wpisana jest w codzienność.

Świat czeka…

Wygląda na to, że relacje między Ukrainą a USA wreszcie wchodzą na spokojniejsze tory. Podpisano w końcu umowę o współpracy w dziedzinie metali ziem rzadkich, a prezydent Zełenski nie kryje zadowolenia — mówi o historycznym momencie i nowych możliwościach dla obu krajów.

„Z zadowoleniem przyjęliśmy (z Donaldem Trumpem) ratyfikację przez Radę Najwyższą umowy o partnerstwie gospodarczym, prawdziwie historycznego dokumentu, który otwiera wiele nowych możliwości współpracy. Omówiliśmy potrzebę dalszych wysiłków na rzecz pokoju, w tym konkretne kroki, które można podjąć” — napisał na Telegramie Zełenski.

W mediach społecznościowych Zełenski podkreślił, że Ukraina wciąż liczy na pokój i jest
gotowa do rozmów — byle druga strona, czyli Rosja, rzeczywiście chciała negocjować.

„Potwierdziłem również, że Ukraina jest gotowa do negocjacji w dowolnym formacie. Ale aby tak się stało, Rosja musi pokazać, że jest poważna w kwestii zakończenia wojny, zaczynając od pełnego i bezwarunkowego zawieszenia broni” — oznajmił prezydent Ukrainy.

Na stole leży propozycja 30-dniowego zawieszenia broni, ale tylko pod warunkiem, że Moskwa pokaże dobrą wolę. I właśnie — niespodziewanie — z rosyjskiej strony padły słowa, które mogą oznaczać przełom. Władimir Putin zapowiedział, że jest gotów wrócić do rozmów.

Kiedy? Już 15 maja. Gdzie? W Stambule. Brzmi poważnie, choć nie po raz pierwszy słyszymy podobne deklaracje. W odpowiedzi premier Donald Tusk przypomniał, że świat czeka. Nie tylko Ukraina potrzebuje wytchnienia. W krótkim wpisie zaznaczył: to moment, by Rosja jasno pokazała, czy chce pokoju, czy tylko gra na czas. Ukraina jest gotowa — i to bez żadnych warunków. Tusk twierdzi, że propozycja Kremla jest skutkiem apelu, który wybrzmiał podczas niedawnej wizyty przywódców w Kijowie. Donald Tusk, prezydent Francji, kanclerz Niemiec, premier Wielkiej Brytanii i prezydent Ukrainy wspólnie zaapelowali do Moskwy o natychmiastowe, bezwarunkowe zawieszenie broni na 30 dni i rozpoczęcie rozmów pokojowych. Apel poparło 30 światowych liderów, którzy dołączyli do spotkania online z Kijowem. Wśród nich był także prezydent USA Donald Trump.

„W odpowiedzi na nasz apel Rosjanie zaproponowali rozmowy pokojowe rozpoczynające się 15 maja. Świat jednak czeka na jednoznaczną decyzję o natychmiastowym i bezwarunkowym zawieszeniu broni. Ukraina jest gotowa. Żadnych więcej ofiar!” — napisał.

Pora na ruch Moskwy.

Powiązane
BiznesINFO.pl
Obserwuj nas na: