W Biedronce dojdzie do strajku? Pracownicy maja trzy postulaty
Do władz grupy Jeronimo Martins trafiła petycja pochodząca od pracowników sieci Biedronka. Zawarto w niej trzy postulaty, które mają się przełożyć na polepszenie ich sytuacji. Na odpowiedź JM ma dwa tygodnie – po upływie tego terminu może dojść do strajku.
Petycja pracowników Biedronki
Jak donosi interia.pl, petycję podpisało 4 tys. pracowników, co stanowi tylko 5 proc. wszystkich osób pracujących w Biedronkach. Mimo to według Gabrieli Kaim z Komisji Zakładowej NSZZ Solidarność w sieci, wynik jest dobry.
Na ustosunkowanie się do postulatów kierownictwo Jeronimo Martins otrzymało od Solidarności w Biedronce dwa tygodnie. Po upływie tego czasu pracownicy rozpoczną spór zbiorowy, co może doprowadzić do strajków.
Oszuści kradną zniżki z karty Moja Biedronka. Klienci powinni uważaćTrzy kluczowe postulaty
Sformułowano trzy postulaty, których realizacja ma pozwolić dostosowaniu warunków i skali zatrudnienia do faktycznych potrzeb. Tak mówi o nich przewodnicząca Solidarności w Biedronce:
Każdy, kto robi zakupy w Biedronce widzi, że na zmianach jest za mało pracowników. Nie są w stanie równocześnie obsługiwać kas, układać towaru na półkach i przygotowywać wypieków
Głównym postulatem jest zwiększenie zatrudnienia do takiego stopnia, w którym pracownicy mogliby sprostać stawianym przez JM obowiązkom w ciągu zmiany. Kluczowe jest nie tylko powiększenie personelu, ale też wprowadzenie takich warunków, które zmniejszyłyby odpływ pracowników. Spółce zarzuca się nieprzedłużanie umów na czas określony i zleceń.
Pracownicy Biedronki mają długą listę żądań. „Nasza cierpliwość już się kończy”
Kolejny postulat dotyczy zbiorowych podwyżek, tak aby odpowiadały one ilościom obowiązków stawianych przed pracownikami i podniosły ich ogólną stopę życiową. Trzeci postulat dotyczy działów mięsnych – ich pracownicy nie otrzymują w tej chwili żadnych dodatków, związek chce to zmienić.
Lista zarzutów pod adresem Jeronimo Martins jest dłuższa. Właściciel Biedronki ma pozostawać głuchy na głos pochodzący od zatrudnionych w Biedronkach i jedynie pozorować z nimi dialog, który nie prowadzi do żadnych rozwiązań. „Nasza cierpliwość już się kończy” – podsumowuje Gabriela Kaim.
Źródło: interia.pl