Wyszukaj w serwisie
biznes finanse technologie praca handel Eko Energetyka polska i świat
BiznesINFO.pl > Twój portfel > Pracy raczej masowo tracić nie będziemy. Czeka nas jednak inny, również potężny problem
Maria Glinka
Maria Glinka 10.11.2020 01:00

Pracy raczej masowo tracić nie będziemy. Czeka nas jednak inny, również potężny problem

Wzrost cen a rynek pracy w 2020 r.
MARCIN SMULCZYNSKI/East News

Wzrost cen najwyższy w Europie

Tegoroczny wzrost cen to pokłosie pandemii, która zaburzyła standardowe funkcjonowanie gospodarki. Według prognoz Unii Europejskiej wskaźnik inflacji w Polsce będzie najwyższy spośród wszystkich państw członkowskich. Uśredniony wzrost cen w Polsce wyniesie 3,6 proc. Zgodnie z analizą UE na drugim miejscu uplasują się Węgry z wynikiem 3,4 proc.

Wzrost cen kojarzy się przede wszystkim z drożyzną w sklepach. To odczucie jak najbardziej zrozumiałe przy założeniu, że zarobki utrzymują się na stałym poziomie. Warto jednak pamiętać o pośrednim wpływie inflacji na działanie firm, a w rezultacie – także na domowe wydatki.

Wzrost cen nie zawsze musi być niekorzystny

Wzrost cen niesie za sobą również zwiększenie przychodów firm. W czasie inflacji przedsiębiorca nie musi się bowiem martwić o sprzedanie większej ilości towaru celem podreperowania wyniku i obiera strategię oferowania produktów po wyższej cenie. To wpływa pozytywnie na kondycję finansową spółek, ale pod warunkiem, że koszty nie są zamrożone – np. wynagrodzenia pracowników.

Wariant ten tłumaczył w rozmowie z portalem money.pl Piotr Bujak, główny ekonomista PKO BP. - W sytuacji kryzysowej chcemy uniknąć redukcji zatrudnienia i obniżania wynagrodzeń. Szansa na to jest tym większa, im bardziej pozytywnie na przychody przedsiębiorstw działa wzrost cen. Jeśli firma ma szansę poprawić swój wynik dzięki wzrostowi cen, to nie musi ciąć zatrudnienia i wynagrodzeń – przyznał ekspert.

Z kolei w przypadku spadku cen, czyli deflacji, zmniejszają się przychody. Wielu pracodawców decyduje się wtedy na redukcję zatrudnienia, co niejednokrotnie okazuje się zabiegiem niewystarczającym dla przetrwania spółki.

Zatem jeżeli wzrost cen poprawia sytuację firm to można być spokojnym o przyszłe zatrudnienie. Umiarkowana inflacja to dobry znak dla domowych finansów, ponieważ nawet, gdy czasowo nasza pensja pozwala na zakup mniejszej liczby produktów niż wcześniej, to przynajmniej w dalszym ciągu mamy pracę.

1. Narodowa kwarantanna tuż tuż. Znamy już możliwą datę lockdownu2. Kupił cukierki w Biedronce. Kiedy je rozpakował zobaczył okropny widok, który odbiera apetyt3. 500 plus do przemeblowania, rząd zaplanował zmiany. Znamy już szczegóły

Inflacja a zadłużenie przedsiębiorstw

Inflacja ma także pozytywny wpływ na zadłużenie przedsiębiorstw, które w okresie czasowej nadwyżki jest niżej wyceniane. A niższa wartość długów może mieć również wpływ na decyzje firmy w zakresie zatrudnienia.

- Umiarkowana inflacja jest amortyzatorem szoków w gospodarce, umożliwia w miarę bezbolesne przeprowadzenie dostosowań. Kiedy rosną ceny, zarówno dług publiczny, jak i dług sektora prywatnego przedsiębiorstw waży mniej – tłumaczył Bujak. Ekspert wskazuje, że kraje o umiarkowanej inflacji dużo płynniej przejdą przez kryzys na rynku pracy, który jest jednym ze skutków nadejścia koronawirusa. - Będzie im też łatwiej wychodzić z podwyższonego zadłużenia, czyli redukować relację długu sektora publicznego czy prywatnego do PKB – ocenił ekonomista z PKO BP.

Ile powinien wynosić umiarkowany wzrost cen? Portal money.pl podaje, że cel inflacyjny NBP to 2,5 proc. z możliwością odchylenia do 1 pkt. proc. w górę bądź w dwóch. Zatem najbardziej optymalnie byłoby, gdyby wskaźnik oscylował w granicach progu 2,5 proc. w każdym miesiącu.

- Można powiedzieć, że umiarkowana inflacja wynosi między 2,5-3,5 proc., czyli znajduje się w górnej połowie dopuszczalnego przedziału. I jesteśmy akurat na takim poziomie – wyznał Bujak. Mimo wyższych cen w sklepach, które stanowią bez wątpienia duże wyzwanie, można być zatem spokojnym o stabilne zatrudnienie.