Zabawki dla dzieci przebadane. Wyniki zaskakują, ostrzeżenie dla rodziców
Millenialsi wychowujący dzieci mają szansę na odbycie małej podróży sentymentalnej. Rynek zalały znane z ich dzieciństwa zabawki, jednak w nowych, współczesnych odsłonach, tj. naszpikowane czujnikami i bezustannie wysyłające i odbierające dane z internetu. Wzbudza to uzasadnione zastrzeżenia dotyczące prywatności i bezpieczeństwa dzieci.
Naukowcy przeanalizowali elektroniczne zabawki łączące się z internetem
Tamagotchi to zabawka znana z lat 90., jednak dziś przyjęła nową, znacznie bardziej zaawansowaną technicznie postać: działa na niej prosty system operacyjny, w SoC wbudowane są moduły komunikacji radiowej, co sprawia, że mamy do czynienia już nie ze zwykłą zabawką, lecz tak naprawdę z prymitywnym smartfonem. Podobnie jest z innymi elektronicznymi zabawkami, które zyskują popularność w całej Europie, jak głośnik Toniebox czy inteligentny długopis Tiptoi.
Serwis naukawpolsce.pl zwraca uwagę na badania przeprowadzone przez naukowców z Uniwersytetu w Bazylei. Przeanalizowali oni, w jaki sposób działają wspomniane zabawki, i w jaki sposób chronią prywatność, a więc i bezpieczeństwo dzieci. Zbadane zostało także, czy ich producenci stosują choćby podstawowe standardy bezpieczeństwa informacyjnego, jak szyfrowanie danych i protokołów. Wyniki powinny zwrócić uwagę rodziców: na 12 sprawdzonych zabawek większość nie oferowała nawet elementarnej ochrony.
Zobacz też: Unia Europejska zajrzy do naszych telefonów. Ujawniono nowy projekt: inwigilacja i cenzura?
Netflix podnosi ceny w Polsce. Podwyżki w nowym cenniku sięgają 200 złBrak szyfrowania, naruszenia RODO, dane na zewnętrznych serwerach i podejrzane uprawnienia
Problemów jest mnóstwo i są naprawdę zróżnicowane. Podstawowy zarzut jest taki, że często zabawki wysyłają dane na serwery producentów, także w postaci niezaszyfrowanej. Nawet urządzenia, które działają offline, mogą robić to, gdy są np. podłączane do internetu w celu aktualizacji. Jeśli wykorzystywane są protokoły, które nie oferują szyfrowania, to naruszane jest RODO - każdy może nasłuchiwać i przejąć wrażliwe dane dot. dziecka.
Zobacz: UE ureguluje rynek smartfonów. Urządzenia się zmienią, choć konsumenci tego nie chcą
Inny zarzuty wysunięto wobec coraz popularniejszej integracji zabawek z ChatGPT. Zdarza się, że urządzenia automatycznie usuwają historię pytań w celu zwolnienia pamięci, przez co rodzic nie może sprawdzić, o co pytały dzieci. Kolejny problem to aplikacje, z którymi paruje się zbawki - często żądają one uprawnień, które są zupełnie nieuzasadnione w świetle tego, do czego służy zabawka. Jest to metoda charakterystyczna złośliwego oprogramowania i drastycznie zwiększa pole do nadużyć, także wobec dzieci.
Dane bezbronne jak dzieci - takie praktyki na większą skalę doprowadziłyby do katastrofy
Oprócz wspomnianego Tamagotchi i długopisu Tiptoi naukowcy przeanalizowali jeszcze takie zabawki, jak mobilny robot z kamerą i mikrofonem, Kidibuzz, czyli smartfon dla dzieci z wszytą niskopoziomową kontrolą rodzicielską, pod uwagę wzięto także aplikację Arduino. Wszystkie te urządzenia mają niewątpliwe walory edukacyjne i mogą mieć pozytywne wpływ na rozwój dziecka.
Problem w tym, że ich producenci, być może z wyjątkiem Arduino, skrajnie zaniedbali mechanizmy ochrony komunikacji i danych, które są wykorzystywane w wartościowych celach edukacyjnych. W ocenie naukowców sytuacja jest tak zła, że gdyby dorośli w takim stopniu ignorowali np. konieczność szyfrowania komunikacji, to na naszych kontach bankowych szybko nie ostałaby się ani złotówka. Mimo to nie przeszkadza nam, że właśnie w taki sposób postępujemy z danymi dzieci.