Niemcy ostrzegają już teraz, po pandemii koronawirusa przyjdzie kolejna. Żadne państwo się nie wywinie
Jest pandemia koronawirusa, będzie pandemia długów. Zadłużenie głównym problemem najbliższych lat
Zadłużenie to największy problem, z którym będą musiały zmierzyć się rządy poszczególnych państw tuż po tym, jak uda im się wygrać walkę z koronawirusem. Wszystko dlatego, że pandemia wymusza restrykcje, obostrzenia wymagają nakładów finansowych, a finanse państwa nie są nieograniczone. Każdy kraj, który stara się efektywnie przeciwdziałać, łoży na dotacje dla przedsiębiorców i już teraz rezerwuje miliardy w budżecie na odbudowę gospodarki po koronawirusie. I zaciąga długi.
Według Banku Światowego koszty pandemii należy podzielić na trzy kategorie: 12 proc. to całkowite koszty śmiertelności, 28 proc. to wydatki poniesione z tytułu nieobecności pracowników, a 60 proc. to cena, jaką płacą państwa za fakt, że obywatele starają się uniknąć infekcji i przestają być aktywnymi uczestnikami relacji handlowych (np. zmniejszenie popytu na paliwo czy ograniczona mobilność społeczna hamująca turystykę). Choć koronawirus może nie być aż tak śmiercionośny jak np. ebola to zadłużenie zaciągnięte w jego wyniku będzie bez wątpienia ogromne.
Zadłużenie osiągnie po pandemii poziomy sprzed 75 lat
Ile zatem będzie nas kosztowała pandemia? Pesymistyczne wyliczenia zaprezentował Bank Światowy i Międzynarodowy Fundusz Walutowy (MFW). Z ich najnowszego raportu wynika, że światowy PKB spadnie w tym roku o 11 mld euro. Deutsche Welle podaje, że spełnienie tego czarnego scenariusza oznaczałoby „najgorszą recesję” od Wielkiego Kryzysu, który miał miejsce w latach 1929-1933 i objął praktycznie cały świat i większość gałęzi gospodarki.
Główna ekonomistka MFW Cita Gopinath przyznała, że zadłużenie i gospodarcze trudności po pandemii nie ominą żadnego kraju. Koronakryzys, który ciągnie się od później wiosny 2020 r., pociągnie za sobą wzrost wartości długu publicznego w stosunku do PKB do poziomu rekordowego od czasów II wojny światowej. Wyliczenia przewyższą nawet kryzys finansowy z 2008 r.
Koronawirus inny niż wszystkie epidemie. Ucierpi światowa gospodarka i kraje rozwijające się
Tym, co odróżnia pandemię koronawirusa od innych plag, z którymi mieliśmy dotychczas do czynienia, jest przede wszystkim zasięg geograficzny. Dr Arkadiusz Sieroń z Uniwersytetu Wrocławskiego wskazuje, że wysoko śmiercionośny wirus ebola rozprzestrzeniał się wyłącznie w krajach słabo rozwiniętych, podczas gdy SARS-CoV-2 dotyka cały świat , w tym kluczowych gospodarczych graczy: Chiny, Włochy, Koreę Południową, Hiszpanię, USA i Francję. Są to kraje, które odpowiadają za 45,5 proc. światowej gospodarki według PKB mierzonego parytetem siły nabywczej.
Dlatego też w perspektywie globalnej ekonomiści snują różne scenariusze, choć w żadnym z nich na próżno szukać pozytywnych wyliczeń. IMF ocenia, że wartość światowej gospodarki spadnie o 4,4 proc., a w 2021 r. nastąpi ożywienie do 5,4 proc. – pod warunkiem, że nie dojdzie do kolejnego lockdownu. Natomiast Bank Światowy prognozuje, że spadek globalnego PKB wyniesie w 2020 r. 5,2 proc. i będzie podobny do tego, który zaobserwowano po epidemii hiszpanki w latach 1918-1920.
Zdaniem Banku Światowego kraje wysoko rozwinięte odnotują nawet 7-proc. spadek, zaś kraje biedniejsze - 2,5-proc. W rezultacie państwa biedniejsze popadną w jeszcze większe uzależnienie finansowe względem bogatszych partnerów. Według prognoz PKB USA ma się zmniejszyć o 6,1 proc., a strefy euro - nawet o 9,1 proc.
Metody niwelowania zadłużenia w ocenie ekspertów
Jak poradzić sobie z tą trudną sytuacją? Ekonomiści wskazują, że po pandemii zadłużenie powinno być niwelowane poprzez rygorystyczne instrumenty oszczędnościowe. I zwracają uwagę, że należy powstrzymać się od jednej strategii, która może przynieść odwrotne rezultaty od zamierzonych.
Tym, co w ocenie ekonomistów nie zlikwiduje zadłużenia, a wprowadzi powszechny chaos jest dodruk pieniędzy. Jest to najprostszy instrument minimalizowania skutków recesji. Jednak w ten sposób pieniądz nie trafia dla realnej gospodarki, a na rynki finansowe.
Obrót derywatami, czyli pochodnymi instrumentami finansowymi, które zależą od kursów akcji, rentowności obligacji czy wysokości stóp procentowych, jest dziesięć razy wyższy niż wartość całego światowego PKB (która według Banku Rozrachunków Międzynarodowych w Bazylei wynosi 63 mld dolarów). Zatem jeżeli doszłoby do „pęknięcia bańki”, tak jak w 2008 r., to dokładanie pieniądza przyniosłoby więcej szkód niż korzyści. A zadłużenie nie zostałoby zniwelowane.