Zamówił grzańca na Gubałówce. Cena za kubeczek powala na kolana. "W Szwajcarii już taniej"
Ceny w miejscowościach wypoczynkowych nigdy nie były przesadnie niskie. Z czasem jednak zaczęły odstraszać urlopowiczów od przyjazdu do najpopularniejszych i najbardziej zatłoczonych kierunków turystycznych. Jeden z internautów pokazał, ile zapłacił za dwa grzańce na Gubałówce. “Rachunek grozy” wywołał falę komentarzy.
Drożyzna w Zakopanem. Zimowa stolica Polski tylko dla bogaczy?
Czasy niskich cen minęły, choć w podhalańskich i nadbałtyckich kurortach popularnych wśród polskich i zagranicznych turystów nigdy nie można było mówić o taniości. Wraz z upływem lat miejsca, które gremialnie uznano za “obowiązkowe punkty na turystycznej mapie Polski”, zaczęły padać ofiarami komercjalizacji i drożyzny. To jednak nie zniechęca niektórych do podróżowania.
W sezonie wakacyjnym tłumy oblegają plaże nad polskim morzem, natomiast w okresie świąteczno-noworocznym oraz podczas ferii ciągną do Zakopanego, nazywanej zimową stolicą Tatr. W każdym z tych miejsc potrzebują zasobnych portfeli. Standardem stały się już drogie hotele i pamiątki. Sporo trzeba zapłacić również za jedzenie. Okazuje się jednak, że wcale nie trzeba się wybrać do renomowanego lokalu, by spotkać się z “rachunkiem grozy”.
Rosjanie kupują nowe samochody na potęgę. To był rekordowy rok Nawet 600 zł dofinansowania na prąd. Polacy mają czas do końca styczniaKupił grzańca na Gubałówce, cena zwala z nóg
Jak zawsze w grudniu ogromne kontrowersje wzbudzały ceny na jarmarkach bożonarodzeniowych w Polsce. I tak samo jak w minionych latach, w 2024 roku znów było bardzo drogo. W styczniu natomiast oblężenie przeżyje Zakopane, do którego ponownie zjadą tłumy turystów, nie bacząc na wysokie ceny w lokalach gastronomicznych.
W ostatnim czasie jeden z użytkowników TikToka o nazwie @mmarkowski48 wybrał się na Gubałówkę. W znajdującej się tam restauracji zakupił dwa grzańce, za które przyszło mu zapłacić niewyobrażalną kwotę. Nagranie z rachunkiem zamieścił w internecie.
Gubałówka, dwa grzańce, rachunek grozy— powiedział na nagraniu.
Z materiału wynika, że autor nagrania musiał zapłacić 110 złotych za dwa kubki o pojemności 0,5 litra. Oznacza to, że jeden kosztował aż 55 złotych. Przykładowo, na jarmarku bożonarodzeniowym w Warszawie za grzane wino płacono od 20 do 30 zł, a w Krakowie 400 ml korzennego trunku kosztowało 40 zł.
"Rachunek grozy" podzielił internautów
Przedstawiony przez internautę “rachunek grozy” wywołał lawinę komentarzy. Pod wpisem rozwinęła się gorąca dyskusja. Niektórzy internauci są zdania, że gość restauracji nie powinien się oburzać, skoro znał ceny przed zakupem. "Nie widziałeś cennika przed zakupem?", "Znając cenę, dlaczego się dziwisz?" – pisali internauci. W odpowiedzi autor wpisu wyjaśnił, że cena za grzańce nie była wyeksponowana, lecz znajdowała się w mało widocznym miejscu – "nabazgrana" poniżej lady, na wysokości pasa.
Część użytkowników platformy społecznościowej była wyraźnie niezadowolona z drożyzny panującej na południu Polski. “Serio, 110 zł za małe kubeczki?”, “Ile?? Porażka, w życiu bym tyle nie zapłaciła” - dodali inni internauci.
Niektórzy zauważyli, że w zagranicznych kurortach ceny są już niższe. "Na jarmarku w Zurychu taniej" – pisano w komentarzach. Przypomnijmy, że na jarmarku w Berlinie mały grzaniec kosztował 5 euro, czyli około 21 zł, natomiast w Pradze 100 koron czeskich, czyli 17 zł. Z kolei w Zurychu ceny wahają się w granicach 6-7 franków szwajcarskich, czyli 27-32 zł.