Złe wieści dla kierowców: zapłacą więcej. Jest data, to ostatni moment
Eksperci nie mają wątpliwości — już niedługo ceny paliw poszybują w górę. Kiedy i o ile więcej będą musieli zapłacić kierowcy? Szczególnie podrożeje jeden rodzaj benzyny, ale na tym nie koniec. Analitycy wskazują jedną przyczynę podwyżek. Lepiej wcześniej się na to przygotować?
Ostatni moment na skorzystanie z “niskich cen” na stacjach
Tańsze paliwo na długi weekend? To niestety nie żadna promocja, a zapowiedź nadchodzących podwyżek. W czwartek, 7 listopada, średnia cena benzyny bezołowiowej 95 wynosiła 6,06 zł/l, oleju napędowego 6,11 zł/l, natomiast autogazu – 3 zł/l. Zdaniem analityków z Reflex, taki cennik ma ulec zmianie po 11 listopada. Ile zapłacą kierowcy?
Zobacz też: Do obiegu wchodzi nowa moneta. Lepiej nie płacić nią w sklepie
Ważne zmiany w PKO BP. Dotyczą wszystkich posiadaczy kart płatniczychPodwyżki cen paliwa już w przyszłym tygodniu
Taki scenariusz zakładają również eksperci portalu e-petrol.pl. Ich zdaniem, z powodu wzrostu cen hurtowych paliwa, które miały miejsce na początku miesiąca, już za kilka dni podwyżki odczują również indywidualni klienci. Najbardziej mają zostać podniesione ceny oleju opałowego i napędowego — ceny hurtowe wzrosły bowiem o 3,17 proc. i 1,94 proc. Już w przyszłym tygodniu za litr oleju napędowego mamy zapłacić o 5-10 gr więcej.
W górę poszybować ma również cena benzyny bezołowiowej 95. Eksperci przewidują wzrost o około 3-5 gr/l. Kierowcy mają zapłacić więcej również za diesela — od 6,07 do 6,19 zł za litr. Ceny autogazu mają natomiast wzrosnąć do 3,04-3,12 zł/l.
Analitycy mają jednak również dobrą wiadomość. W stosunku rocznym, ceny paliw na stacjach są obecnie niższe, niż w listopadzie 2023 roku.
Wyższe ceny paliw to “efekt Trumpa”?
Obniżki cen odnotowane w zeszłym tygodniu nie miały więc długofalowych skutków. Eksperci obu portali przyznają, że taki stan rzeczy to reakcja światowego rynku na wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych. Jak podkreśla serwis e-petrol, zwycięstwo Donalda Trumpa może zmniejszyć popyt na paliwa i negatywnie wpłynąć na wzrost gospodarczy, co wzbudza niepewność inwestorów. Z jednej strony prezydent USA jest bowiem za zwiększeniem krajowego wydobycia ropy, jednocześnie jednak może prowadzić bardziej protekcjonistyczną politykę handlową.
Nie przegap: Nieformalny szczyt na Węgrzech. Spięcie Zełenskiego z Orbanem