Wyszukaj w serwisie
biznes finanse technologie praca handel Eko Energetyka polska i świat
BiznesINFO.pl > Technologie > Zuckerberg ogłasza zmiany na Facebooku. "Powrót do korzeni ws. wolności słowa"
Maciej Olanicki
Maciej Olanicki 08.01.2025 08:29

Zuckerberg ogłasza zmiany na Facebooku. "Powrót do korzeni ws. wolności słowa"

Donald Trump, Mark Zuckerberg
Fot. domena publiczna

Ci, którzy uważali, że Facebook przez nieskuteczną moderację stał się wysypiskiem niskiej jakości treści i wylęgarnią cyberprzestępczości, powinni zapiąć pasy. Mark Zuckerberg opublikował film, w którym zapowiada gruntowne zmiany i "powrót do korzeni, jeśli chodzi o wolność słowa". Co to oznacza w praktyce i jaką rolę odegrał w decyzji Donald Trump?

Mark Zuckerberg: Facebook wraca do korzeni

W ostatnim czasie informowaliśmy, że Facebook planuje uruchomienie fikcyjnych profili użytkowników, za którymi stać będzie sztuczna inteligencja. Ich rolą ma być angażowanie użytkowników w większą aktywność, która jest monetyzowana dzięki reklamom. Już wówczas pojawiły się obawy, że serwis całkowicie już zaleją armie klonów i botów. "Nasi prawdziwi użytkownicy opuszczają platformę, więc zamiast nich wypełnimy społeczność fałszywymi" - padały komentarze.

We wtorek (7 stycznia) Mark Zuckerberg zamieścił na swoim koncie na Facebooku film, w którym zapowiada jeszcze dalej idące zmiany, które obejmą także Instagram. Moderacja serwisu, która słynie ze swojej nieskuteczności i ograniczania się do ukrywania tylko tych wpisów, które są krytyczne wobec Meta, otrzyma nowe dyspozycje. De facto na Facebooku dozwolona będzie dezinformacja.

Skandaliczna decyzja Facebooka. Polacy zostali pozbawieni praw Znana polska firma pozywa Google. Domaga się gigantycznego odszkodowania

Zezwolenie na dezinformację, ukrywane tylko najbardziej rażące naruszenia

Mark Zuckerberg mówi o "powrocie do korzeni ws. wolności słowa". Sformułowanie to kryje pozbawienie i tak szczątkowej już moderacji możliwości usuwania czy ukrywania tych treści, które zostały negatywnie zweryfikowane pod względem zgodności z intersubiektywną prawdą. W rezultacie w kwestiach politycznych każdy będzie mógł napisać o życiu politycznym dowolną informację, a moderacja nie usunie jej, nawet jeśli stanowi ona siermiężne kłamstwo.

W mocy pozostają zapisy regulaminu dotyczące dyskryminacji czy mowy nienawiści, nadal ukrywane będą treści nawołujące do przemocy itd. Przynajmniej tak stanowić będzie regulamin, bo doskonale wiemy, że deklarowane zasady niewiele mają wspólnego z praktyką. Różnica polega na tym, że nie będą obsługiwane zgłoszenia treści w kategorii "oszustwo lub fałszywe informacje". Rozluźnione i uproszczone mają zostać zasady dyskusji m.in. o migracjach, gender, automatycznie ukrywane będą tylko najbardziej rażące naruszenia, a usuwanie ma być ostatecznością.

Mark Zuckerberg wie, skąd wieje wiatr

Mark Zuckerberg uzasadnia zmiany zbyt dużą złożonością systemów moderacji, co miało przekładać się na dużą liczbę tzw. fałszywych flag - sytuacji, kiedy treść była cenzurowana, mimo że nie naruszała regulaminu. "Nawet 1 proc. marginesu błędu oznacza miliony ludzi" mówi założyciel Facebooka, diagnozując, że na Facebooku pojawiło się "zbyt wiele cenzury". Zamiast niej wprowadzone zostaną notatki społeczności, takie same, jak w serwisie X należącym do Elona Muska.

Tak dochodzimy do prawdziwych przyczyn zmian. Wszystko wskazuje na to, że Mark Zuckerberg chce, aby Facebook był taki, jakiego życzyłby sobie Donald Trump. Już w połowie grudnia przekazał on 1 mln dol. na rzecz funduszy zarządzanych przez Trumpa, który wcześniej określał Facebooka jako serwis "antytrumpowski", a relacje z Zuckerbergiem miał napięte. To się zmienia także za sprawą nominacji - w poniedziałek ogłoszono, że do zarządu Meta dołączą John Elkann i Charlie Songhurst, biznesmeni mający silnie powiązania z Donaldem Tumpem.