Biały Dom potwierdza: pomoc dla Ukrainy wstrzymana. Płyną pierwsze komentarze z Polski

Choć prezydent Ukrainy wyraził gotowość do wznowienia rozmów z Amerykanami o umowie na eksploatacje ukraińskich złóż, administracja Trumpa jest temu niechętna. Teraz zapadła kolejna decyzja, która ma uderzyć w Ukrainę – cios jest tym bardziej dotkliwy, że wycelowano nie w gabinety, lecz bezpośrednio we front.
Zełenski chce rozmów, ale stawia warunki. Amerykanie najpierw chcą dostępu do złóż
Piątkowe spotkanie w Waszyngtonie przeszło do historii, jednak trudno powiedzieć, aby od tego czasu wydarzyło się coś, co załagodziłoby nastroje amerykańsko-ukraińskie. Chęć wznowienia negocjacji wyraził Wołodymyr Zełenski, jednak nie spotkało się to z zainteresowaniem USA.
Jak powiedział amerykański sekretarz skarbu, warunkiem sine qua non jest, to, aby przed przystąpieniem do negocjacji pokojowych podpisać umowę na eksploatację ukraińskich złóż przez USA. Zełenski domaga się natomiast gwarancji bezpieczeństwa tu i teraz.


Merkantylizm na dobre wrócił do łask, Zełenski obawia się, że zostanie z niczym
Zełenski może obawiać się, że zostanie zdradzony – zaakceptuje rozłożoną na dekady eksploatacje ukraińskich złóż, a w zamian otrzyma wątpliwą obietnicę osiągnięcia pokoju na nieznanych jeszcze warunkach.
Nie brakuje zresztą komentarzy, że mowa nie o warunkach pokoju, lecz warunkach kapitulacji. W takich okolicznościach Amerykanie przeszli do bardziej brutalnych środków niż połajanki w Gabinecie Owalnym.

Drastyczna decyzja administracji Trumpa – pomoc zbrojeniowa dla Ukrainy wstrzymana. Co dalej?
Źródła "Wall Street Journal" donoszą, że USA całkowicie wstrzymały pomoc militarną trafiającą na Ukrainę. Są to już doniesienia oficjalne, udało się uzyskać potwierdzenie służb prasowych Białego Domu. Łącznie zamrożono 3,85 mld dol.
Przypomnijmy, że w dużej części pomoc zbrojna dla Ukrainy płynie do Ukrainy już w postaci techniki wojskowej. Ukraińcy nie otrzymują pieniędzy, lecz broń, którą wcześniej administracja amerykańska zamawia w swojej zbrojeniówce.
W praktyce nowe dostawy zostały wstrzymane już 21 stycznia br., czyli dzień po zaprzysiężeniu Trumpa. Dotąd jednak nie było do końca wiadomo, czy jest to efekt przyjętego przez Amerykanów harmonogramu, czy decyzji o zaprzestaniu wsparcia.
Bez przeszkód realizowano dostawy sprzętu, co do których decyzje zapadały jeszcze przed objęciem przez Trumpa władzy. Chcący pozostać anonimowym amerykański dyplomata powiedział CBS News, że wstrzymane środki to fundusze, których nie można spożytkować w inny sposób, np. przeznaczyć je na pomoc humanitarną dla Ukrainy:
Kwota 3,85 miliarda to pieniądze leżące w gestii organów budżetowych, a nie środki przyznane przez Kongres, co oznacza, że to Biały Dom decyduje o tym, czy uruchomić pomoc. Nie są one również uważane za "prawdziwe pieniądze", co oznacza, że nie można ich wydać gdzie indziej.
Polscy politycy reagują na ruch USA
Wypowiedzi republikańskich polityków są wymijające – na ogół nie chcą odnosić się bezpośrednio do ostatniej decyzji Trumpa, zamiast tego podkreślają konieczność podpisania umowy na eksploatacje złóż. W Polsce głos zajął rzecznik MSZ Paweł Wroński:
Zdaniem MSZ jest to decyzja bardzo istotna, a sytuacja jest bardzo poważna. Może to zabrzmi banalnie, ale ono ma wielkie znaczenie polityczne. Została podjęta bez żadnych informacji i konsultacji ani z sojusznikami NATO, ani z grupą Ramstein zajmującą się wsparciem walczącej Ukrainy.
Sprawę skomentował już także polski wiceminister obrony Cezary Tomczyk. W RadiuZet powiedział:
To fakt, że jeżeli Ukraina nie będzie miała tych zdolności, to automatycznie będzie obniżało się polskie bezpieczeństwo.
Głos w sprawie zajął także Karol Nawrocki, kandydat na prezydenta nominowany przez Prawo i Sprawiedliwość. Obwinił za decyzję prezydenta Trumpa prezydenta Zełenskiego:
To zła informacja dla Ukrainy i dla naszego regionu świata, ale jest ona wynikiem braku wdzięczności prezydenta Zełenskiego i braku umiejętności prowadzenia polityki międzynarodowej – powiedział Nawrocki.






































