Wiceminister buntu przedsiębiorców się nie boi. Mówi o wymachiwaniu szabelką i radzi nie dramatyzować
Z tego artykułu dowiesz się:
Jak wygląda bunt przedsiębiorców
Kiedy możemy liczyć na odmrażanie gospodarki
Co na temat buntu myśli wiceminister rozwoju
Bunt przedsiębiorców na Podhalu
Nastroje przedsiębiorców nie były najlepsze już 7 listopada, kiedy rząd ograniczył działalność branży hotelarskiej. Już wtedy górale zapowiadali strajk generalny, jednak czarę goryczy przelało dopiero ogłoszenie kwarantanny narodowej od 28 grudnia do 17 stycznia.
Niektórzy zaczęli nawoływać wówczas do buntu. Chociażby na kanale Pitoń.TV w serwisie YouTube ukazał się film, w którym Sebastian Pitoń, podhalański przedsiębiorca, zaznacza swój sprzeciw wobec obostrzeń doprowadzających gospodarkę do ruiny. Pitoń zachęcał do wzięcia udziału w akcji góralskie veto.
- Znajomy z Pekinu powiedział mi ostatnio, że Chińczycy się z nas śmieją, że my, Europejczycy zwariowaliśmy, że sami niszczymy naszą gospodarkę - mówił na w zamieszczonym filmie zdeterminowany góral.
- Powołując się na stare polskie prawo - liberum veto - wolne, nie pozwalam, oświadczam, że nie zamierzam stosować się do żadnych tych bezprawnych rozporządzeń rządu, które niszczą nasze życie. Jak chcecie sobie zamykać hotele [...] to se zamykajcie, ale od naszych wam wara - oświadczył.
Przedłużenie obostrzeń
Mimo zimowej aury, klimat stawał się coraz bardziej gorący. Rząd przedłużył obostrzenia o kolejne dwa tygodnie - do końca stycznia. Jednak pojawia się coraz więcej spekulacji, że większa część przedsiębiorców może liczyć, że powrót do normalności czeka ich dopiero na przełomie marca i kwietnia.
Nie dziwi więc wściekłość właścicieli, którzy widzą, jak z dnia na dzień szansa na uratowanie własnych biznesów coraz bardziej maleje. Wielu z nich zapowiedziało już, że wznowi działalność mimo rządowych obostrzeń.
Codziennie w całej Polsce otwierają się kolejne lokale. W sieci rozpoczęła się akcja #otwieraMY, do której dołącza coraz większa liczba przedsiębiorców, którzy czują, że pomoc oferowana przez państwo jest niewystarczająca.
Bunt przedsiębiorców nie przeraża wiceministra rozwoju
Wygląda na to, że rząd nie docenia wściekłych przedsiębiorców. W programie "Money. To się liczy" wiceminister rozwoju Robert Tomanek ogłosił, że nie boi się buntu przedsiębiorców. Polityk wyraźnie niechętnie odnosił się do sprawy.
- Nie dramatyzujmy i nie popadajmy w przesadę - mówił w programie.
Tomanek podkreślił też, że nie wszystkie branże są w związku z pandemią pokrzywdzone. Podkreślił bowiem, że części z nich jak przemysł i eksport już wróciły do stanu sprzed epidemii. Marne to jednak pocieszenie dla zamkniętych hoteli, gastronomii i innych branż bez możliwości normalnego zarobkowania.
- Jeśli chodzi o przemysł i eksport, to wróciliśmy do stanu sprzed epidemii. To jest dominująca część polskiej gospodarki. Gorzej jest w usługach. Przede wszystkim tych, które wiążą się z mobilnością. Mowa tu o turystyce, gastronomii czy przewozach pasażerskich. Zakładam, że drugi kwartał to moment, kiedy te najbardziej uderzone przez COVID branże zaczną wracać na ścieżkę wzrostu - stwierdził.
- Bardzo łatwo zgłaszać postulaty, jeśli nie ponosi się odpowiedzialności za zdrowie Polaków. To wymachiwanie szabelką - dodał.