Otwarcie szkół i przedszkoli przed czasem. Placówki już przyjmują dzieci
Otwarcie szkół i przedszkoli formą buntu
Restauracje i siłownie, a teraz prywatne przedszkola, żłobki i szkoły postanowiły zbuntować się przeciw obostrzeniom rządu wprowadzonym w celu walki z pandemią koronawirusa. Jak się okazuje, właściciele poszczególnych placówek znaleźli lukę w rozporządzeniu, która umożliwia otwarcie szkół.
Przedszkola i żłobki zostały zamknięte na podstawie dwóch różnych rozporządzeń, bowiem za pierwszy podmiot odpowiada Minister Edukacji Narodowej, natomiast za drugi Ministerstwo Rodziny i Polityki Społecznej. Oba rozporządzenia są identyczne i traktują o tym, że dyrekcja placówki na wniosek rodziców wykonujących jeden z wymienionych zawodów zobowiązana jest do zorganizowania zajęć dla dziecka.
Monika Katarasińska, radca prawny w rozmowie z money.pl podkreśla, że przepis jest nieprecyzyjny. Według radcy prawnego przepis wskazuje na to, że jeśli szkoła zostanie otwarta dla jednego dziecka, inne również mogą uczęszczać na zajęcia. Jednocześnie podkreśla, że jest to jedna z możliwych interpretacji przepisu.
Dyrektorzy poszczególnych placówek w rozmowie z money.pl wskazują, że działają zgodnie z prawem i każdy rodzic, który chce i ma taką potrzebę, może posłać swoją pociechę na zajęcia w przedszkolu czy żłobku. Z drugiej strony dyrektorzy proszą o zachowanie anonimowości i niewskazywanie nazw placówek. Czyżby obawiali się kontroli?
Zarówno MEN jak i MRiPS milczą w sprawie ewentualnych nalotów na poszczególne placówki. Wszak w Polsce ok. 3 tys. żłobków jest prywatnych, a przedszkoli ok 5. tys. Policja oraz sanepid również się odcinają i wskazują na poszczególne resorty. Interesujące w całej sprawie jest również zdanie rodziców.
Otwarcie szkół a przepisy
Rodzice wskazują, że nie są w stanie zapewnić dzieciom takiego rodzaju zajęć, jakie mają w żłobkach i przedszkolach. Z drugiej strony, pomimo luki, tłumaczą, że sytuacja epidemiologiczna jest poważna i owe rozporządzenie zostało wprowadzone w konkretnym celu.
Okazuje się, że nie jest to pierwszy sposób na otwarcie szkół oraz innych placówek. Pierwszy z nich polega na złożeniu przez rodzica oświadczenia, że ma on prawo do posłania dziecka na zajęcia. Money.pl wskazuje, że ów katalog jest nie tylko szeroki, ale również nieprecyzyjny.
Ministerstwa wskazują, że w takim przypadku rodzice ryzykują odpowiedzialnością karną. Ale czy na pewno? Radca prawny ma na to zgoła inne spojrzenie i powołuje się na orzecznictwo sądów administracyjnych. Te podkreślają, że jeśli odpowiedzialność karna nie została wpisana do ustawy, to de facto jej nie ma.
Na ten moment nie jest wiadome ilu rodziców podjęło decyzję o zorganizowaniu zaświadczenia uprawniającego do posyłania dzieci na zajęcia. Pozostaje również kwestia dodatkowego zasiłku opiekuńczego w sytuacji, gdy placówki pozostają otwarte. Resort również nie skomentował tej sprawy.
Byłeś świadkiem ciekawego zdarzenia? Masz interesujące zdjęcia lub filmik? Podziel się z nami wysyłając na redakcja@biznesinfo.pl