Zacznie się właśnie dzisiaj. Polacy rozpoczynają szturm na knajpy i usługi
Z tego artykułu dowiesz się:
Na czym polega akcja #otwieraMY
Gdzie otworzą się restauracje, hotele i kluby fitness
Czy obostrzenia są zgodne z prawem
#otwieraMY
Obostrzenia wprowadzane przez rząd skutecznie wprawiły w złość przedsiębiorców, którzy od kilku miesięcy nie mogą normalnie pracować. Nie pomogą już żadne kary i groźby, ponieważ Polacy są zdeterminowani. Fakt, że kolejne kary od sanepidu są uchylane, tylko ich zachęca i dodaje odwagi.
Zakazywanie określonej działalności gospodarczej jest bezpodstawne, jeśli nie został wprowadzony stan klęski żywiołowej. Oznacza to, że nikt nie może zakazać przedsiębiorcom prowadzenia działalności.
Dziś oficjalnie ruszyła ogólnopolska akcja otwieraMY, którą zapoczątkowało “Góralskie Veto”. To przedsiębiorcy z Podhala jako pierwsi wyrazili sprzeciw wobec wprowadzanych ograniczeń. Nie trzeba było długo czekać, by do akcji przyłączyli się także przedsiębiorcy z Pomorza, którzy ogłosili swoje własne “Bałtyckie Veto”. Niedługo później swój sprzeciw zaczęli zgłaszać przedsiębiorcy z całej Polski, deklarując, że otworzą firmy mimo nadal obowiązujących obostrzeń.
Otwarte hotele
Jak podaje portal gazeta.pl, dziś w Karpaczu otworzy się 100 hoteli, jednak każdy z nich ma działać zgodnie z obowiązującymi zasadami sanitarnymi. Okazuje się, że nie wszyscy byli tak cierpliwi. Wiele miejsc otworzyło się już w ubiegłym tygodniu.
Rząd musiał w końcu zareagować na wydarzenie tak wielkiej skali, choć jeszcze kilka dni temu wiceminister Robert Tomanek mówił w programie "Money. To się liczy", że strajku przedsiębiorców się nie boi.
- Bardzo łatwo zgłaszać postulaty, jeśli nie ponosi się odpowiedzialności za zdrowie Polaków. To wymachiwanie szabelką - komentował inicjatywę #otwieraMY, tymczasem teraz okazuje się, że przedsiębiorców nie powinno się bagatelizować.
Kontrole policji i sanepidu
Restauracje, hotele i kluby fitness, które otworzyły się mimo obostrzeń, od samego rana są wizytowani przez policję i sanepid, podaje Wprost. Okazuje się jednak, że nie wszystkie wizytacje kończą się mandatem. Taką informację przekazała jedna z restauracji, na której wpis powołuje się portal.