Pensja minimalna to za mało. Koszty utrzymania studentów wystrzeliły
Związek Banków Polskich i Warszawski Instytut Bankowości opublikował raport “Portfel Studenta 2024”. Zawarto w nim symulację wydatków przeciętnego studenta ekonomii żyjącego we Wrocławiu. Dane pokazują, jak szybko rosną wydatki, jednak naiwnie byłoby twierdzić, że mowa o wydatkach dodatkowych. Coraz wyższe są podstawowe koszty bytowe.
Portfel Studenta - rosną koszty utrzymania dla młodych chcących się uczyć
Dane pokazują, że po raz kolejny wydatki studentów wzrosły i w tym roku symulacja osiągnęła poziom 3952 zł. To tylko nieznacznie więcej niż przed rokiem, kiedy wyniosły one 3867 zł, ale nadal stanowi kontynuację trendu trwającego od wielu lat - koszty utrzymania bezustannie rosną. O ile przebiega on zazwyczaj dość łagodnie, to rewolucja dokonała się pomiędzy rokiem 2022 i 2023 - wówczas wydatki studentów wzrosły z 3177 zł do wspomnianych 3867 zł.
Ujawniamy: Dziwne rachunki trafiają do wszystkich Polaków. To poważny błąd w prawie
Największy wydatek stanowić ma wynajem mieszkania, którego koszt szacuje się na 1450 zł. Rzecz jasna wkradła się tu pewna nieścisłość, bo za tę kwotę we Wrocławiu, ani w żadnym innym mieście akademickim nie wynajmiemy mieszkania. Można w tej cenie wynająć najwyżej pokój. Na żywność przeznacza się w symulacji 603 zł, na zdrowie blisko 240 zł, podobnie na ubiór i pozostałe wydatki. Transport i bilet miesięczny to koszt ponad 110 zł. W badaniu uwzględniono takie potrzeby, jak kultura, jednak zakładając, że teoretyczny student ma w tym zakresie niewielkie oczekiwania, bo przeznacza na nie zaledwie 73 zł miesięcznie.
"Odkładają, inwestują, część z nich odda wszystko". Cała prawda o emeryturach duchownychWydatki rosną bez przerwy od wielu lat, spada dostępność studiów
Symulacja jest obarczona pewnym mankamentem, bo skupia się na studencie opłacającym czesne - ich koszt w symulacji wynosił 600 zł miesięcznie. Kształcenie poza systemem studiów dziennych na publicznej uczelni sprawia, że może on najczęściej bez problemu podjąć pracę zarobkową. Rzecz jasna jeśli nie natrafi na jednego z twitterowych pracodawców, którzy twierdzą, że sytuacje, w których osoby wchodzące na rynek pracy chcą zarabiać kwoty rzędu 4000 zł netto, są niedopuszczalne. Okazuje się, że właśnie tyle jest jednak potrzebne, by zagwarantować sobie zaspokojenie elementarnych potrzeb.
Musimy się skonfrontować z faktem, że młodzi ludzie chcący się studiować dziś w Polsce coraz częściej nie mają takiej możliwości. Szkolnictwo wyższe staje się coraz mniej inkluzywne, lecz cezurą nie jest wiedza czy umiejętności kandydatów, lecz pieniądze. W ten sposób pozbawiamy się świetnych naukowców, których praca przekładałyby się na rozwój i innowacje, bo akurat nie mieli oni szczęścia urodzić się w majętnej rodzinie. Rozwiązania nie stanowią stypendia (niskie i przyznawane najczęściej per wydział) oraz kredyt studencki, który maksymalnie może stanowić dofinansowanie w wys. 1 tys. zł miesięcznie, pokrywa więc zaledwie 25 proc. wydatków.
Roszczeniowe zetki wydają krocie na sojowe latte? Wolne żarty
Uwagę osób, które chcą utrwalać mit roszczeniowego młodego pokolenia, zwrócą z pewnością takie koszty jak serwisy streamingowe (które pełnią funkcję kultury), lunche i wyjścia do kawiarni i wyjścia na miasto. Ich kwota w symulacji sumuje się łącznie do 540 zł. Nawet jeśli odjąć je od całości, to pozostaje nam niecałe 3,5 tys. zł wydatków miesięcznie na podstawowe potrzeby: zdrowie, higienę, niewielki pokój.
Jak w tym kontekście poważnie traktować narrację o roszczeniowości pokolenia Z i głosach oburzenia na wieść, że osoba pozbawiona doświadczenia pracy chce zarabiać netto przykładowe 4 tys. zł? Ile powinien chcieć zarabiać młody człowiek, którego utrzymanie w minimalistycznym wariancie kosztuje ok. 3,5 tys. zł? Może 2 tys. zł?