Remont gabinetu prezydenta za 200 tys. zł. Kaliski radny ujawnił kwoty
Z tego artykułu dowiesz się:
-
Ile kosztował remont gabinetu prezydenta Kalisza
-
Które wydatki wzbudzają największe kontrowersje
-
Co na temat całego zajścia sądzą obywatele
Luksusowy remont z pieniędzy podatników
Remont gabinetu Krystiana Kinastowskiego postanowił zweryfikować radny z PO Dariusz Grodziński. Kwota ujawniona przez polityka opozycji oscyluje w graniach 200 tys. zł. Ceny niektórych pozycji remontu są zdumiewające.
Portal money.pl donosi, że same prace projektowe kosztowały Kalisz aż 19 tys. zł. Działania związane bezpośrednio z remontem wyceniono na 52 tys. zł. Z wykazu Grodzińskiego wynika, że miasto nie oszczędzało także na wyposażeniu. Stół konferencyjny (3,5 m x 1,10 m) zakupiono za 15,5 tys. zł. Z kolei lustro w drewnianej ramie pochłonęło kolejne 4,3 tys. zł.
Najbardziej kosztowny okazał się jednak remont zabudowy bibliotecznej, który kosztował 28 tys. zł. Za dwa fotele miasto zapłaciło 12,5 tys. zł, a za sofę - 10,2 tys. zł. W ramach renowacji gabinet wyposażono także w dwa nowe dywany, których łączny koszt przekracza 7,4 tys. zł.
Warto zaznaczyć, że wszystkie przytoczone kwoty to wartości netto. Remont wyposażenia przeprowadzono 15 grudnia 2020 r., a odbiór nowego gabinetu nastąpił dwa dni później.
Mocne słowa pod adresem prezydenta Kalisza
Upubliczniając wydatki na remont, Grodziński pozwolił sobie także na skomentowanie całego zajęcia. Polityk oznajmił, że w ostatnim czasie Kinastowski „ zmienił gabinet prezydenta Kalisza w salon luksusowej daczy jakiegoś bonza ”.
Radny z PO zwrócił uwagę, że przed remontem gabinet prezentował się wspaniale. - Wchodząc tam czuło się majestat i dostojeństwo tego urzędu, połączone z atmosferą pracy i debaty - przyznał. Jego zdaniem w ramach remontu „ przepiękne, solidne i wartościowe meble ” zostały zastąpione drogimi zamiennikami. A wszystko to z pieniędzy podatników.
Rozczarowania całą sytuacją nie kryją również kaliszanie. Portal Samorządowy przekazuje, że w internecie pojawiło się dużo niepochlebnych komentarzy pod adresem Kinastowskiego . „ On ma mieć gorzej jak prezydent w gabinecie owalnym? Nie ma wydatków na inne cele to na co ma czekać! W końcu przecież to nie jego pieniądze! ”, czytamy w jednym z komentarzy.
- Większość z tych pieniędzy można było przeznaczyć lepiej - zwłaszcza w tak trudnym czasie. Ale to prawda Polska to kraj, gdzie statystyczny polityk opływa w luksusy, a rodzice chorych dzieci zbierają nakrętki, aby mieć na leczenie - czytamy dalej. - Chciałbym zobaczyć ten stolik kawowy za 2620 netto, musi to być dębowe arcydzieło - oznajmił internauta.
- Z jednej strony rozumiem, że człowiek nie może dziadować całe życie, potrzebuje zmian, napraw, remontów i estetycznego otoczenia zgodnego z własnym gustem. Z drugiej strony myślę o moim dziurawym dachu, piecach kaflowych, śmieciach, za które płacę coraz więcej, a które nie są wywożone, patrzę na stan konta, na paraliż rynku pracy , upadek mojego rodzinnego miasta i chce mi się wyć i walić pięściami w ściany tego gabinetu. Władza na każdym szczeblu zachowuje się jak francuska arystokracja w przededniu rewolucji. Udaje, że oślepła i nie widzi biedy i ucisku. Straszna ignorancja i brak wyczucia - czytamy w wymownym wpisie kolejnego komentatora.
Znaleźli się jednak także obrońcy remontu gabinetu . „ Każdy prezydent powinien mieć gabinet z klasą, ale co niektórzy woleliby, aby prezydent siedział w byle czym, na materacu ”, czytamy.
Prezydent Kalisza i podwykonawcy murem za remontem
Remont gabinetu prezydenta Kalisza w czasie pandemii wzbudził tak ogromne kontrowersje, że sam zarządca był zmuszony opublikować oficjalne oświadczenie. Z jego treści wynika, że remont był planowany od 2017 r. Renowację sfinansowano ze środków bieżących, przeznaczonych na prace remontowe i utrzymanie budynku ratusza.
Do dyskusji włączyło się także biuro projektowe odpowiedzialne za przygotowanie remontu. Architekt Aleksandra Majtka-Małecka tłumaczyła, że gabinet mieści się w budynku ratusza, który został odbudowany w okresie międzywojennym. Jednak brakuje fotografii i innych zapisów, które świadczyłyby o tym, jak wyglądało wnętrze w oryginale. Podwykonawczyni zwróciła także uwagę, że „ trudno przeliczyć koszty remontu domowego na koszty remontu pomieszczenia w budynku użyteczności publicznej ”.