Rząd bierze się za alkohol online. To koniec szarej strefy: co dalej zakupami?
Część Polaków coraz chętniej kupuje w internecie nie tylko ubrania czy gadżety, ale też robi za pośrednictwem stron internetowych i aplikacji mobilnych produkty spożywcze. Nic nie stoi też na przeszkodzie, by przez internet zamówić sobie z dostawą pod drzwi butelkę wina czy wódki, co ma niejasny status prawny. Legislacyjną szarą strefę chce uregulować rząd.
Internetowa sprzedaż alkoholu przez lata pod radarem ustawodawców
Ustawa o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi została opracowana w 1982 r. i mimo licznych nowelizacji wciąż musi gonić za kolejnymi pomysłami branży alkoholowej. Widać to choćby na przykładzie reklam internetowych, gdzie z oczywistym naruszeniem prawa w biały dzień reklamowane są wysokoprocentowe alkohole. Dochodzi wręcz do zjawiska, w którym celebryci (czy też patocelebryci) otwarcie zachęcają do picia wódki w swoich mediach społecznościowych i dopiero od niedawna, za sprawą m.in. aktywisty Jana Śpiewaka, zaczynają ponosić za to odpowiedzialność.
Problem w tym, że w ostatnich latach, zwłaszcza podczas pandemii, spopularyzowały się usługi handlowe oferujące dostawę pod same drzwi. W części z nich można także zamówić alkohol, także wysokoprocentowy. Dotychczas taka działalność pozostawała - m.in. za sprawą wykorzystania takich środków jak transakcja przebiegające w całości z użyciem aplikacji mobilnych - szarą strefą. Jak jednak donosi “Rzeczpospolita”, w ministerstwie rolnictwa mają trwać rozmowy, których skutkiem będzie uregulowanie internetowej sprzedaży alkoholu.
Zobacz też: PSL dostaje pieniądze od deweloperów. Płyną dziesiątkami tysięcy
Palikot ma kolejny problem - jego produkty znikną z półek sklepówMinisterstwo rolnictwa widzi potrzebę uregulowania sprzedaży alkoholu przez internet
W tej chwili ustawa o wychowaniu w trzeźwości w ogóle nie stanowi prawa w zakresie handlu alkoholem przez internet. Nie jest w niej uwzględniona taka okoliczność. W praktyce firmy sprzedające alkohol przez internet mogły być skontrolowane i w zależności od interpretacji prawa przez kontrolerów sprawy trafiały do sądu. Wiele zmieniło się przed dwoma laty, kiedy wielu Polaków zamkniętych w domowej izolacji podczas pandemii, piło znacznie więcej niż dotychczas właśnie dzięki sprzedaży internetowej.
Można było się więc spodziewać, że wydany w tej sprawie wyrok wydany przez Najwyższy Sąd Administracyjny w środku ogólnokrajowej pandemicznej pijatyki będzie surowy. Stało się jednak zupełnie inaczej - wyrok można interpretować zgodnie z dewizą, że jeśli coś nie jest zakazane (a w tym przypadku w zasadzie w ogóle jest nieuregulowane), to jest dozwolone. Nie uwzględniono takich zagadnień, jak de iure nieistniejąca, bo polegająca tylko na jednostronnym oświadczeniu, kontrola wieku osób kupujących alkohol w sieci. Co prawda wiek mogli kontrolować kurierzy, ale mogło to być zaniedbywane.
Dalece poniewczasie konieczność uregulowania tego obszaru działalności dostrzegło ministerstwo rolnictwa. Dostrzegło jednak wskutek apeli branży alkoholowej, m.in. Polskiej Rady Winiarstwa, która argumentuje, że sprzedaż alkoholu przez internet jest legalna w innych państwach Unii Europejskiej. Ponadto w romantycznej wizji roztaczanej prezes Polskiej Rady Winiarstwa sprzedaż alkoholu w internecie służy zamawianiu wykwintnego wina z ulubionej winiarni z oddalonych regionów Polski, a nie dostawie tanich, mocnych alkoholi z pobliskiego dyskontu.
Można się więc spodziewać, że ministerstwo dalekie jest od zakazania sprzedaży alkoholu w internecie, wręcz przeciwnie. Może uregulować rynek tak, aby był on korzystny dla producentów alkoholu, czyli tak naprawdę… zderegulować. Dopuścić internetową sprzedaż alkoholu bez ograniczeń ilościowych czy rodzajowych. Otwartą kwestią pozostaje natomiast, czy są w ogóle podstawy, by oczekiwać, że uporządkowana zostanie kwestia kontroli wieku nabywcy.
Ministerstwo zdrowia nie skacze z radości
Potrzebę regulacji dostrzega także ministerstwo zdrowia, lecz rzecz jasna ma stanowisko przeciwne wobec regulacji polegającej de facto na skodyfikowaniu braku regulacji. Rzecznik MZ wyraził ocenę resortu, według której to właśnie ograniczanie dostępności alkoholu jest najskuteczniejszą metodą w walce z chorobami wywołanymi przez jego spożycie, zarówno w zakresie ogólnego stanu zdrowia, jak i choroby alkoholowej. Nie sposób pominąć też kosztów społecznych, które według różnych szacunków co najmniej trzykrotnie przewyższają przychody państwa z akcyzy.
Można się więc spodziewać, że zamiast uporządkowania szarej strefy mamy nowy front i zarzewie kolejnego konfliktu w koalicji rządzącej. Ministerstwem zdrowia jest bowiem Izabela Leszczyna z Platformy Obywatelskiej, a ministrem rolnictwa Czesław Siekierski z Polskiego Stronnictwa Ludowego. Kwestia sprzedaży alkoholu przez internet może być więc kolejnym polaryzującym zagadnieniem w rządzie i powodem do eskalacji nastrojów w i tak już napiętej atmosferze.