Wielkanoc w okowach obostrzeń. Rząd najwcześniej jutro podejmie decyzję
Z tego artykułu dowiesz się:
-
Być może jutro rząd podejmie decyzję o nowych obostrzeniach
-
Jakie scenariusze wchodzą w grę
-
Jaki wariant proponują medyczni doradcy rządu
Wielkanoc w okowach obostrzeń?
Ledwo co weszły w życie nowe obostrzenia, a już szykują się następne? Przypomnijmy, że od soboty 20 marca na nowo zamknięto sklepy w galeriach handlowych (poza nielicznymi wyjątkami), a także hotele czy instytucje kultury jak kina czy teatry. Rząd planuje jednak kolejne restrykcje. Ich wprowadzenie uzależnia jednak od jednego ważnego czynnika.
Ten czynnik to przekroczenie granicy 30 tys. dziennych zakażeń koronawirusem. Granica ta nie została przekroczona podczas pierwszej jak i drugiej fali pandemii (dotychczasowy rekord to ponad 27 tys. dziennych zachorowań), ale jak wynika z rządowych analiz może niestety dojść do tego jeszcze w tym tygodniu.
Rząd, jak podaje RMF FM najwcześniej jutro będzie podejmował decyzję o wprowadzeniu nowych obostrzeń. Prawdopodobnie weszłyby one w życie pod koniec tego tygodnia, czyli na tydzień przed Wielkanocą.
O możliwości wprowadzenia od niedzieli całkowitego lockdownu - w przypadku przekroczenia liczby dziennych zakażeń na poziomie 30 tys.- mówił wczoraj na antenie Polsat News prof. Andrzej Horban, główny doradca premiera ds. COVID-19. - Zaczynamy na ten temat poważnie rozmawiać – powiedział prof. Horban, pytany o to, czy rząd przygotowuje się do zamknięcia Polski.
Zwolennikami pilnego zaostrzania obostrzeń jak podaje RMF FM jest większość medycznych doradców rządu, którzy twierdzą, że obecna sytuacja jest dramatyczna . Co więcej, ci prognozują, że może być jeszcze gorzej w związku z przedświątecznymi zakupami, które zawsze generują tłumy w sklepach, co tylko zwiększy ryzyko zakażeń.
Jeśli zaś chodzi o samą Wielkanoc, to medyczni doradcy rządu podkreślają, że należy na ten czas zatrzymać Polaków w domu, tak jak to miało miejsce rok temu, gdy obowiązywał zakaz przemieszczania się i świąteczne spotkania były ograniczone jedynie do domowników. Eksperci zwracają uwagę, że scenariusz ten byłby optymalnym rozwiązaniem, nie tylko ze względu na rosnącą liczbę zakażeń, ale też kurczącą się bazę szpitalną.
- Wydolność służby zdrowia, która już jest na wyczerpaniu, to podstawowy argument, by jak najszybciej przerwać łańcuch zakażeń. Apele i prośby, byśmy zostali w święta w domu mogą nie wystarczyć - mówi RMF FM prof. Magdalena Marczyńska z Uniwersytetu Medycznego w Warszawie, członek Rady Medycznej przy premierze.
Według profesora Andrzeja Fala ze szpitala MSWiA w Warszawie rząd powinien jeszcze wstrzymać się z ogłoszeniem zakazu przemieszczania się. - Mamy 10 dni jeszcze przed świętami. Jeżeli nie postanowimy zostać w domu, to wprowadzenie tego zakazu nawet w Wielki Czwartek będzie wystarczające, żeby mimo wszystko powstrzymać większą falę podroży świątecznych – podkreśla w rozmowie z rozgłośnią prof. Fal.
Nie będzie twardego lockdownu?
We wtorek rano całkowity lockdown na okres świąteczny ogłosił niemiecki rząd . Czy lada dzień możemy spodziewać się podobnej decyzji rządu polskiego? Niekoniecznie. Z informacji RMF FM wynika bowiem, że rządzący biorą pod uwagę również opcję wprowadzenia jedynie apelu do Polaków , by nie spotykali się w święta z rodziną z którą nie mieszkają.
Zaś do dotychczasowych obostrzeń mogą dojść jeszcze pewne ograniczenia w handlu, polegające np. na zmniejszeniu liczby klientów, którzy mogą jednocześnie przebywać w sklepach. W zamian wydłużone miałyby zostać godziny funkcjonowania sklepów.
Brane pod uwagę jest również zamknięcie salonów fryzjerskich i kosmetycznych oraz sklepów budowlanych i RTV AGD. Stosunkowo łagodne – w porównaniu z twardym lockdownem – kroki miałyby być efektem świadomości polityków, iż zaostrzenie restrykcji wywołała gniew już i tak zmęczonych pandemią rodaków.