Wymuszone przeprosiny też są ważne. O roli przebaczenia w pracy
Często doświadczamy krzywd, zarówno w życiu prywatnym, jak i zawodowym. Generują one różne nieprzyjemne odczucia, ale trzeba umieć sobie z tym jakoś radzić. Czym właściwie jest przebaczenie i co nam daje - o tym porozmawialiśmy z Justyną Mróz - dr psychologii i psychoterapeutką.
Redakcja BiznesInfo: Czym właściwie jest przebaczenie?
Dr Justyna Mróz : Może na początek, czym nie jest, bo często nawet pacjenci w terapii, i ludzie potocznie, żeby je zrozumieć, utożsamiają to pojęcie z innymi zjawiskami czy innymi rzeczami, które nim nie są. Przebaczenie nie wymaga kontaktu z drugą osobą, tzn. można wybaczyć drugiej osobie, która odeszła, albo sprawcy nieznanemu, np. nie wiemy, kto nas napadł, kto zrobił nam jakąś krzywdę. Można wybaczyć, ale nie wymaga to kontaktu czy kontynuowania relacji z tą osobą. Nie chodzi też o zapomnienie, bo ludzie często mówią: „Nie przebaczę mu, bo ja mu tego nigdy nie zapomnę”. Nie oznacza to również, że jeśli wydarzyła się jakaś krzywda, która w prawie jest karalna, to wybaczamy i nie szukamy sprawiedliwości. O przebaczeniu możemy mówić, kiedy ktoś daną rzecz, która się wydarzyła, uznaje jako krzywdę, bo nie ma przebaczenia bez krzywdy.
Jak w takim razie należy rozumieć pojęcie krzywdy?
Widzę w kontakcie z pacjentami, jak nie rozpoznają zachowań wobec nich jako przemocowych i traktują je jako coś naturalnego, normalnego. Natomiast w terapii nie można przemocy nazwać miłością i często ludziom trudno jest to przyjąć. Takiego zachowania, którego często ludzie nie uważają za przemoc, a często występuje w relacji dziecko rodzic czy relacji partnerskiej, jest milczenie. I często sam początek terapii to zrozumienie tego, że w ogóle zachowanie było krzywdzące, bo w różnym wieku ludzie doświadczają krzywdy, no i tworzą sobie pewne mechanizmy, zachowania, które ułatwiają im przeżycie w jakimś trudnym momencie. Jedną z takich rzeczy będzie mówienie, że to na pewno nie dlatego, że on chce nam zaszkodzić.
Kiedy już rozpoznamy zachowanie jako krzywdzące, tak krótko mówiąc, przebaczenie jest zmianą motywacji wobec tej osoby, zachowań, myśli, postaw. Na przykład zmniejsza się ilość zachowań czy motywacji takich rewanżowych, mściwych, unikania. Te emocje - nienawiść, gniew, przeradzają się w takie emocje neutralne, albo nawet pozytywne, np. litość, współczucie, czy nawet miłość wobec tej osoby.
Czyli można powiedzieć, że przebaczenie jest poniekąd potrzebne?
Tak, jest potrzebne przede wszystkim nam samym, a nie dla tej osoby, która nas skrzywdziła. To jest taki dar dla samego siebie, że ja nie muszę tego gniewu, złości nosić dalej, bo na dobrą sprawę ten krzywdziciel nawet nie musi wiedzieć, że my mu przebaczyliśmy. Niemniej jednak chodzi tu o takie nastawienie na samego siebie, ponieważ przebaczenie nie oznacza, że kontakt z tą osobą skrzywdzoną jest wymagany, czy będzie wymagał kontynuowania relacji.
Poświęciła Pani sporo czasu na badania dotyczące związku między pracą a przebaczeniem. Co wiedza ta może dać pracownikom czy samym pracodawcom?
W organizacji czy rozmaitych relacjach zawodowych możemy doświadczyć krzywd, chociażby mobbingu, nierówności płac, czy innych rzeczy, które są postrzegane jako niesprawiedliwe. Np. takim krzywdzącym zachowaniem, niezależnie od środowiska, może być to, że nie będziemy się do kogoś odzywać, czy go ignorować. To jest taka przemoc w białych rękawiczkach, takie izolowanie, nierozmawianie, niezapraszanie na jakieś wspólne przerwy. Natomiast wybaczenie w takich relacjach pomaga, bo krzywda może blokować, powodować, że te doświadczenia w człowieku osiadają , powodują, że ktoś jest niewydajny.
Dzisiaj wiemy, dzięki rozwojowi neuronauki, że doświadczenia trudne, traumatyczne, powodują problemy psychosomatyczne, większą absencję w pracy, trudności ze skupieniem, wydajnością . I przebaczenie, umiejętność tego, czy też możliwość, ma też jakieś warunki, powoduje, że nie mamy tych blokad, które ta sytuacja mogła spowodować. A na pewno tworzenie takich relacji, w których jest dużo szeroko rozumianej przemocowości będzie powodowało większą rotację pracowników, trudności w budowaniu zespołu, zmniejszy zaangażowanie w pracę, przywiązanie i lojalność wobec organizacji, więc ta rotacja będzie na pewno większa. Ludzie mogą z tego środowiska odchodzić, dlatego ważne jest tworzenie w takiej organizacji warunków do tego, żeby to przebaczenie mogło zaistnieć – to też jest ważne. I trzeba zachowania krzywdzące nazwać przemocą.
Tak też sobie myślę, że czasami przeceniamy te nasze wewnętrzne cechy, a nie dostrzegamy czegoś, co w przebaczeniu jest dosyć istotne, takich czynników kontekstowych, czynników sytuacyjnych. Badania pokazują, że częściej ważniejsze są na przykład przeprosiny, czas, który upłynął od tej krzywdy, czy nawet ciężkość tego przewinienia niż predyspozycje osobowościowe. I tutaj nawet ktoś mówi: „Nie, ja to nie umiem przebaczać, ja to jestem pamiętliwy” czy coś innego. Rzeczywiście, pewne cechy osobowości sprzyjają, takie jak ugodowość z teorii Wielkiej Piątki, natomiast badania i tak pokazują, że te czynniki sytuacyjne, kontekstowe są bardzo ważne. Np. ciężkość przewinienia też może mieć znaczenie, jeśli coś się jednorazowo przytrafiło, to łatwiej nam to przebaczyć niż np. przy mobbingu, gdy jest to ciągle. Jest takie powiedzenie, że „czas leczy rany” i rzeczywiście, im dłużej od tego przewinienia, to łatwiej nam to przebaczyć i to jest potwierdzone różnymi badaniami. Tu nawet nie liczy się czas chronologiczny, tylko psychologiczny, jak my to postrzegamy. Bo mogło się coś wydarzyć pięć lat temu, ale my to odbieramy, jakby się to miesiąc temu wydarzyło, bo tak to pielęgnowaliśmy w sobie, tę ranę. A mogło się zdarzyć miesiąc temu, a my to puściliśmy i już nam łatwiej.
A z przeprosinami jest tak, że w ogóle nawet przeprosiny wymuszone są ważniejsze, niż jakby ich nie było . I nawet takie odwleczone w czasie są lepszym predyktorem przebaczenia, jakie by nie były. Tak pokazują badania m.in. Alayny Jehle z zespołem, że “nieotrzymanie przeprosin jest gorsze niż jakiekolwiek przeprosiny dobrowolne lub wymuszone” - to są badania z 2012 roku, mamy też inne badania Cynthii Frantz i Courtney Benningson „nieotrzymanie przeprosin jest gorsze niż wcześniejsze lub późniejsze”.
Jeszcze sobie myślę w kontekście pracy, to pewnie zależy od zawodu, taką rzeczą, która może się pojawić, to wybaczenie samemu sobie, kiedy jesteśmy w roli sprawcy i ofiary, bo w wyniku błędu, niedopatrzenia, nawet niezamierzonej pomyłki możemy doprowadzić do krzywdy drugiej osoby. I w takiej sytuacji trzeba wybaczyć samemu sobie, aby dalej funkcjonować.
Sporo mówiła Pani o czynnikach sytuacyjnych, ale czy zdolność przebaczenia można w pewien sposób ćwiczyć?
Wydaje mi się, że chyba nie do końca. Pewne cechy, które mogą temu sprzyjać, np. empatia, optymizm, są zupełnie czymś innym niż przebaczenie konkretnemu sprawcy.
Badania pokazują, że możemy mieć pewną stałą tendencję, ale to nie oznacza, że wybaczymy komuś daną krzywdę. Powiem tak, mnie to osobiście też zaskakiwało w badaniach. Możemy mieć bardzo wysoką zdolność do przebaczenia, ale jak przychodzi co do czego, to tego nie robimy. Zdolność ta będzie bardziej związana z umiejętnością przeformułowywania, ale to wcale nie znaczy, że ja przebaczę, kiedy przyjdzie ten moment, gdy doświadczę krzywdy.
Pewnie ćwiczenie tej umiejętności nie musi się wiązać z możliwością przebaczenia konkretnej winy, ale warto tworzyć w sobie przestrzeń, zwiększyć zdolności kontenerowania, czyli żeby na tę sytuację, która się wydarza, spojrzeć bardziej elastycznie. W ogóle w procesie Evereta Worthingtona jakby w tych pierwszych etapach wybaczyć historię tej osoby, trzeba być trochę adwokatem diabła, nie żeby go usprawiedliwiać, ale zrozumieć. I poprzez ćwiczenie tej elastyczności poznawczej możemy mieć większe możliwości, żeby spojrzeć w szerszy sposób. To też nie chodzi o to, by przebaczenie dać za darmo. Jest takie pojęcie w psychologii jak „efekt wycieraczki” – cokolwiek by się nie wydarzyło, ja będę przebaczać, nie chroniąc siebie i nie stawiając żadnych granic, przez co osoba, która nas krzywdzi, nie dostaje żadnej informacji, że to nas boli.
Może się tak zdarzyć, że uczeń jest przezywany, np. z powodu wyglądu, tuszy, włosów. Wszyscy, nawet nauczyciele, tak do niego mówią rudy, gruby, a on stwierdza, że „A, fajnie, mam ksywkę”, a tak naprawdę w środku jest duży dramat. I też przecież może być tak w środowisku pracy, że ktoś nie umie postawić granic, że on nie daje sygnału, że go to dotyka.
Stawianie granic jest istotne, żeby nie było „efektu wycieraczki”, czyli darmo danego przebaczenia
. Myślę, że pomocne może być większe skoncentrowanie na sobie. Wiem, że to może źle brzmi, ale jeśli ktoś nie rozpoznaje tych krzywd, przebacza w taki darmowy sposób, to nie myśli o sobie, a tylko o tym, jak inni się będą czuli, on gdzieś tam krwawi, ale nie pokaże tego na zewnątrz. Dlatego, żeby to przebaczenie spełniało swoją rolę, żeby to było dla mnie, to powinna być taka zdrowa koncentracja na samym sobie.
Czasem pytam pacjentów, co mówi stewardessa przed lotem – „komu przy zmianie ciśnienia należy najpierw nałożyć maskę, sobie czy dziecku”? 90 proc. odpowiada, że dziecku. Tymczasem stewardessa mówi na odwrót, bo jeśli zaczniesz od siebie to będziesz mógł pomóc też założyć dziecku, nawet jeśli ono zemdleje. Podobnie jest z nami. Pozwolenie na krzywdzenie i nieszanowanie siebie, nadgodziny, pracowanie bez umowy - to wyczerpuje nasze zasoby, które w pewnym momencie muszą się skończyć, bo nikt nie jest kopalnią bez dna.
Dr n. hum. Justyna Mróz – psycholog, psychoterapeuta, pracownik Katedry Psychologii Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach, autorka i współautorka licznych publikacji
dotyczących przede wszystkim przebaczenia w prestiżowych czasopismach anglojęzycznych.